» Recenzje » Za króla, ojczyznę i garść złota - Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski

Za króla, ojczyznę i garść złota - Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski


wersja do druku

Parszywych ... siedmiu wspaniałych

Redakcja: Joanna 'Ysabell' Filipczak

Za króla, ojczyznę i garść złota - Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski
Związki Polski i Australii są tyleż liczne, co subtelne. Począwszy od Pawła E. Strzeleckiego i Góry Kościuszki, poprzez Alfreda Szklarskiego i Tomka w krainie kangurów, skończywszy na obronie Tobruku i Narzeczonej dla Australijczyka. Nic mi natomiast nie wiadomo o współpracy polsko-australijskiej na niwie fantastyki. Z pewnym zdziwieniem przyjąłem zatem książkę Za króla, ojczyznę i garść złota autorstwa Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewskiego. Zdziwienie moje wzrosło jeszcze bardziej, gdy dowiedziałem się, że książką traktuje o australijskiej drużynie piechoty walczącej na frontach I Wojny Światowej.

Lubię literaturę wojenną. Moją ulubioną książką jest Das Boot Lothara-Günthera Buchheima. Cenię sobie realistyczne opisy w Królu Szczurów Jamesa Clavella, czy w Cienkiej, czerwonej linii Jamesa Jonesa. Mało znam jednak książek osadzonych w realiach I Wojny Światowej. Na myśl przychodzi mi jedynie Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque’a.

Twórczość Anny Brzezińskiej kojarzyła mi się dotychczas raczej ze stosunkowo mroczną odmianą fantasy. Choć polubiłem opowiadania zawarte w Opowieściach z Wilżyńskiej Doliny, autorkę cenię raczej za Wody głębokie jak niebo i Zbójecki gościniec. Łatwo zatem możecie sobie wyobrazić moje zdziwienie, gdy na tegorocznym Polconie usłyszałem o jej najnowszej książce osadzonej w realiach naszego świata. Wcześniejszej twórczości Grzegorza Wiśniewskiego nie znałem, choć wiedziałem, że publikował w "Esensji" i "Nowej Fantastyce".

Za króla... opowiada bowiem o losach kilku australijskich żołnierzy próbujących zdobyć niemieckie złoto. Skojarzenia ze Złotem dla zuchwałych i Parszywą dwunastką są jak najbardziej na miejscu. Nasi bohaterowie reprezentują bowiem najlepszą mieszaninę zbirów, bandytów i psychopatów, jaką matka Australia wydała na świat. Dość wspomnieć, że narratorem książki jest piroman, taszczący ze sobą niemiecki miotacz płomieni. Malownicza zbieranina jest zajęta pogonią za złotem, bitką i panienkami. Dokładnie w tej kolejności.

Jak łatwo się zatem domyślić, miłośnicy realistycznego opisu życia na froncie mogą się poczuć rozczarowani. Pomimo dość dokładnego odwzorowania detali uzbrojenia i taktyki, książka należy do kategorii "wojennej literatury awanturniczej". Skojarzenia z Działami Nawarony są tutaj zupełnie na miejscu. Powieść spodoba się zatem osobom poszukującym "elementów sensacyjnych", nie zaś "głębszych treści".

Kompozycja książki przypadła mi do gustu. Akcja toczy się stosunkowo wartko, jednak bez większych nielogiczności. Wątki indywidualne bohaterów są znakomitym dopełnieniem fabuły. Część wydarzeń jest stosunkowo przewidywalna, czego osobiście nie uznaję za wadę. Sięgąjąc po książkę awanturniczą oczekuję heroicznego finału, twardzielskich tekstów i stosowania klisz fabularnych. Desperacka obrona, przebijanie się przez przeciwników, poświęcenie dla przyjaciół – wytarte schematy wyjątkowo nie rażą, ale cieszą. Co to za książka wojenna bez finałowej "rozwaluchy" i patetycznych kawałków na końcu?

Patos i humor doskonale się tutaj uzupełniają. Nie ma podniosłych przemów, ani melodramatów rodem z Pearl Harbor, jest za to cynizm i autoironia, podobnie jak w Parszywej dwunastce czy Złocie dla zuchwałych. Autorzy postawili głównie na humor sytuacyjny, koncentrując się na zderzeniu prostoty australijskiego żołnierza z wysublimowaniem tradycyjnej Europy. Nie ma tutaj zbyt wiele dowcipu "koszarowego", jest za to sporo nawiązań do popkultury. Humor idealnie trafił w moje gusta – jest lekki, inteligentny i nienachalny.

Literatura przygodowa wymaga dużych umiejętności kreacji bohaterów. O ile w kulturze "wysokiej" liczy się głównie opis, to w powieści "klasy B" najważniejsze są dialogi. Autorzy książki świetnie sobie tę prawdę przyswoili. Język, którym są one prowadzone to największy atut książki. Żywy, obrazowy i z mnóstwem odwołań kulturowych świetnie wspomaga narrację. Z drugiej strony, pomimo obecności sporej ilości słownictwa wojskowego, unika hermetyczności i zachowuje spójność. Przekleństwa i ordynarne metafory nie utrudniały mi lektury, choć osoby bardziej wrażliwe mogą poczuć się dotknięte "nadmiarem mięsa".

Wątek "fantastyczny" gra w książce dużą rolę. W pewnym momencie mocno wpływa na konwencję książki, psując mi nieco satysfakcję z lektury. Nie chcę tutaj zdradzać za dużo fabuły, aby nie popsuć Czytelnikom lektury. Mam jednak odczucie, że książka zrobiłaby na mnie znacznie lepsze wrażenie, gdyby autorzy zostali przy konwencji "przygodowo-wojennej", nie mieszając w to elementów fantastycznych. Z drugiej strony taki zabieg mógł pomóc powiększyć grupę odbiorców książki o dotychczasowych fanów Anny Brzezińskiej. Rozumiem, że koncepcja książki zakładała konfrontację konwencji "awanturniczej" z "baśniową", pozostanę jednak na stanowisku, że akcja książka nieco na tym straciła.

Za króla, ojczyznę i garść złota to początek serii książek autorstwa Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewskiego zatytułowanej Wielka wojna. Druga z książek tryptyku ma nosić tytuł Na ziemi niczyjej. Na szczęście przeciwnicy cykli mogą odetchnąć z ulgą. Pomimo podobnych realiów, każda z książek stanowi zamkniętą fabularnie całość.

Mam nadzieję, że następne książki w cyklu utrzymają taki sam standard wydawniczy co Za króla... Estetyczna okładka, dobra redakcja i atrakcyjna kompozycja wewnętrzna sprawiają, że obcowanie z książką jest czystą przyjemnością. Początek każdego z rozdziałów otwierany jest powiększeniem ilustracji ze strony tytułowej. Taki zabieg bardzo przypadł mi do gustu, ułatwiając mi lekturę i zanurzenie w klimacie książki. Na pochwałę zasługują również stylizowane fragmenty gazet wojennych, reklamujące książkę. Nie znalazłem literówek, ani zdań-potworków, jednym zdaniem: elegancja-Francja.

Wartka akcja, klasyczne schematy fabularne i żywiołowi (aż do przesady) bohaterowie wciągają od pierwszej do ostatniej strony. Po lekturze nie zostają żadne głębsze odczucia, co czyni książkę znakomitym lekiem antydepresyjnym. Nie spodziewajcie się tutaj głębokiej psychologii bohaterów, ani ważnych życiowych treści, liczy się tylko styl, "męski dialog" i "prawdziwa przyjaźń". Jeśli macie ochotę na dobrą książkę awanturniczą osadzoną w realiach wojennych, a jednocześnie nie macie alergii na fantastykę to za Króla, ojczyznę i garść złota spełni wasze wymagania co do cala. Nawet osoby, dla których wyrażenie "humor wojskowy" brzmi jak oksymoron mogą się przy niej znakomicie bawić.

Warto dać się zaciągnąć!
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
6.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Za króla, ojczyznę i garść złota
Cykl: Wielka wojna
Tom: 1
Autor: Anna Brzezińska, Grzegorz Wiśniewski
Autor okładki: Jakub Jabłoński
Autor ilustracji: Jakub Jabłoński
Wydawca: Runa
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 21 września 2007
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Format: 125×195 mm
ISBN-13: 978-83-89595-36-2
Cena: 29,50 zł



Czytaj również

Mgła
Opowieść, w której można się zgubić
- recenzja
Dookoła Zajdla: Żar
Fabuła czy styl?
Księga wojny #3
Jakub Nowak - Ciężki metal

Komentarze


malakh
   
Ocena:
0
Dziwna ta recenzja...

Popierwsze, uważam że ten akapit jest całkowicie zbędny:

Lubię literaturę wojenną. Moją ulubioną książką jest Das Boot Lothara-Günthera Buchheima. Cenię sobie realistyczne opisy w Królu Szczurów Jamesa Clavella, czy w Cienkiej, czerwonej linii Jamesa Jonesa. Mało znam jednak książek osadzonych w realiach I Wojny Światowej. Na myśl przychodzi mi jedynie Na zachodzie bez zmian Ericha Marii Remarque’a

Recenzent pisze o swoich gustach, ale tak naprawdę, co to ma do "Za króla..."? Dalej, wspominając wojenne klasyki, porównuje je do tej powieści, ale w tym konkretnym akapicie jedynie wypunktowuje, co czytał.

Również kolejny jest trochę nie na miejscu, bo recenzent wspomina tylko o swoim zdziwneniu. W sumie dobrze wspomnieć o wcześniejszych dziełach autorów i porównać je do "Za króla...", ale sądzę, że po prostu ten akapit jest źle ułożony - przypomina wypunktowanie.

Uważam także, że ten akapit:
Za króla, ojczyznę i garść złota to początek serii książek autorstwa Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewskiego zatytułowanej Wielka wojna. Druga z książek tryptyku ma nosić tytuł Na ziemi niczyjej. Na szczęście przeciwnicy cykli mogą odetchnąć z ulgą. Pomimo podobnych realiów, każda z książek stanowi zamkniętą fabularnie całość.

...powinien trafić na początek recenzji, w ramach wstępu, bo na obecnym miejscu jest niepasującym wtrąceniem.

Dodatkowo, niekiedy rzucane są porównania, ale nie są one należycie wyjaśnione. Ten przykład:

Za króla... opowiada bowiem o losach kilku australijskich żołnierzy próbujących zdobyć niemieckie złoto. Skojarzenia ze Złotem dla zuchwałych i Parszywą dwunastką są jak najbardziej na miejscu.

To brzmi, jakby oba porównywane dzieła także opowiadały o losach "kilku australijskich żołnierzy próbujących zdobyć niemieckie złoto".

I za często powtarza się sformuowanie:
Skojarzenia z (...) są tutaj zupełnie na miejscu.

powieści "klasy B"
A dlaczego klasy "B"? Wszystkie powieści "rozrywkowe" należą do klasy B? Tu bym się nie zgodził.

Taki zabieg bardzo przypadł mi do gustu, ułatwiając mi lekturę i zanurzenie w klimacie książki

Źle to brzmi.
Zresztą, trochę chyba z dużo w tym akapicie wypunktowywania, że literówek nie było, zdań-potworków (a właściwie, co to takiego?).
Lepiej by - według mnie - brzmiało, gdyby recenzent napisał, że do strony technicznej nie ma żadnych zastrzeżeń. Bo idąc tropem z tego akapitu, można by książki chwalić za to, że mają okładki, czy spisy treści, a zdania ułożone są z lewa na prawo;p


No i na koniec:
Skąd taka niska ocena? 4/6, skoro recenzent przecież nie podał żadnych wad powieści? To, że jest rozrywkowa? Ależ to nie jest wada! Wadą by było, gdyby powieść miałaby w zamiarze być poważna, a wyszłaby inna.

Aha... a w ostatnim akapicie coś to wyboltowanie nie wyszło;]

Ogólnie, recka ma też kilka pozytywów, jak na przykład bardzo dobry pierwszy akapit, czy właśnie porównania z klasykami, chociaż zamiast na ilość, trzeba było postawić na jakość i porządnie opisac przynajmniej ze dwie analogie.
15-11-2007 20:15
~klops

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Dziwna a straszna ta recenzja recenzji...
15-11-2007 20:46
Ysabell
   
Ocena:
0
Mnie nie wypada chwalić, bo w końcu robiłam korektę, nieprawdaż? :)

W takim razie powiem tylko, że recenzja sympatyczna i pozwala się zorientować jakiego typu książką jest "Za króla...".

No i dzięki za dane "techniczne" (literówki, redakcja, język, oprawa graficzna) - nic mnie bardziej w książkach nie irytuje niż literówki. Zwłaszcza w niezłych książkach.


Acha, @malkah

Skąd taka niska ocena? 4/6, skoro recenzent przecież nie podał żadnych wad powieści? To, że jest rozrywkowa? Ależ to nie jest wada! Wadą by było, gdyby powieść miałaby w zamiarze być poważna, a wyszłaby inna.

Niska? Czwórka? Mój Boże, a czyż to nie jest "dobry"? Bo na moje, to jest właśnie recenzja "dobrej" książki. Ktoś już ostatnio wspominał, że się jakoś oceny się na polterowych książkach zdewaluowały...


PS. klops +1
15-11-2007 21:00
malakh
    @ Ysabell
Ocena:
0
Niska? Czwórka? Mój Boże, a czyż to nie jest "dobry"? Bo na moje, to jest właśnie recenzja "dobrej" książki. Ktoś już ostatnio wspominał, że się jakoś oceny się na polterowych książkach zdewaluowały...

Mi nie cgodzi o to, że książka zasługuje na więcej niż 4 (sam dałem 3,5). Po prostu, czytając tę recenzję doszedłem do wniosku, że - według recenzenta - ta powieść wad nie ma, oprócz tego, że jest fantastyczna (co mnie zresztą zdziwiło).

Prościej mówiąc - Ezechiel nawychalał się co niem miara, jakby to było dzieło bez sakzy czy zmazy, a ocenę dał 4.

Mnie interesuje, dlaczego tak, a nie inna ocena. Bo w recce uzasadnienia nie widzę.
15-11-2007 22:14
Ysabell
    @ malakh
Ocena:
0
Mi nie cgodzi o to, że książka zasługuje na więcej niż 4 (sam dałem 3,5). Po prostu, czytając tę recenzję doszedłem do wniosku, że - według recenzenta - ta powieść wad nie ma, oprócz tego, że jest fantastyczna (co mnie zresztą zdziwiło).

Ekhm. Mnie też o to chodzi. Dla mnie to recenzja dobrej książki. O samej książce się nie wypowiadam, bo jej jeszcze nie skończyłam. Ale może to kwestia tego, że dla mnie bazowa ocena książki to 3...

A inna sprawa, że i moim zdaniem wątek fantastyczny jest sporą wadą tej książki.
15-11-2007 22:24
Ezechiel
   
Ocena:
0
Recenzent pisze o swoich gustach, ale tak naprawdę, co to ma do "Za króla..."?

Odpowiedź jest prosta - pokazuje, że nie takich treści się po tej książce należy spodziewać. Dla mnie to dość ważna informacja, pełniąca rolę wstępu do recenzji.

Również kolejny jest trochę nie na miejscu, bo recenzent wspomina tylko o swoim zdziwneniu.

Wspomina również o tym, że autorzy pisywali dotychczas mroczne fantasy. Oraz o tym w jakich realiach jest osadzona książka. Wstęp do recenzji.

Lepiej by - według mnie - brzmiało, gdyby recenzent napisał, że do strony technicznej nie ma żadnych zastrzeżeń.

Strona techniczna książki? Szycie, twardość okładki, wielkość czcionki - znacznie szersze i IMHO zbędne uogólnienie.

Owszem - należy o tym pisać, bo trzeba chwalić dobre rzeczy. "Strona techniczna" to taka ładna kalka językowa - niby fakt, ale nic konkretnego nie przekazuje. Dlatego rozbiłem to na korektę, stylistykę i estetykę.

Dodatkowo, niekiedy rzucane są porównania, ale nie są one należycie wyjaśnione.

To nie jest artykuł o literaturze wojenno-przygodowej. Porównania pełnią funkcję komentarza odautorskiego i nie powinny być szerzej omawiane. Liczę na inteligencję i dociekliwość czytelnika. Ja osobiście nie lubię recenzji, które nie zmuszają do wysiłku umysłowego. Sam staram się takie pisać, bo lektura recenzji powinna rozwijać wiedzę Czytelnika.

To, że jest rozrywkowa? Ależ to nie jest wada!

Toteż nigdzie tego jako wady nie podałem. Choć zastrzegłem, że nie wszystkim się to musi podobać.

Jako wadę podałem, że wątek fantastyczny psuje kompozycję fabuły, gdyby nie to dałbym 4.5. Nic więcej - bo to tylko rozrywkowe czytadło. Dobre w swojej kategorii, ale nie rewolucyjne.

Odnośnie całości - stoimy na zupełnie innych stanowiskach recenzenckich. Mamy też inne podejście do stylistyki (Choć rzeczywiście kilka rzeczy mógłbym doszlifować).

Przykro mi bardzo - Malakhu - nie jesteś dla mnie absolutnie żadnym autorytetem recenzenckim.

Twoje recenzje książek są dla mnie raczej przestrogą a nie wzorem. Ogólnikowe, pozbawione szerszego spojrzenia i nadmiernie emocjonalne. Nie dążą do obiektywizmu, nie starają się oceniać książki z kilku stanowisk, nie pokazują książki na tle gatunku. Większość Twoich ocen jest niewyważona, bo stosowana skala ocen jest niemiarodajna.

Nie wiem czy piszesz recenzje złe. Wiem za to, że nie są to recenzje dla mnie. Nic osobiście do Ciebie nie mam - zwyczajnie nie cenię i nie lubię Twoich tekstów.

Pozdrawiam
M.Z
16-11-2007 00:04
~Mike

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jestem w połowie książki i póki co jest fajna. Jedynie przy zakupie zmyłka, bo z daleka wygląda jak podróbka fabryki słów. Z czarnym paskiem przynajmniej wiadomo było, że to runa. Teraz trochę jak na targu "adidos" zamiast "adidasa".
16-11-2007 00:52
Ra-V
   
Ocena:
0
O! Dziekuje, jakos poprzednia recenzja niezbyt do mnie trafila tak teraz wiem po co mam siegnac w najblizszym czasie wolnym.
16-11-2007 02:04
malakh
   
Ocena:
0
Odpowiedź jest prosta - pokazuje, że nie takich treści się po tej książce należy spodziewać. Dla mnie to dość ważna informacja, pełniąca rolę wstępu do recenzji.

Dla mnie ten akapit nadal jest wypunktowaniem, bo nie ma żadnego punktu zaczepienia do "Za króla...". Gdzie jest w nim zawarte to, co wyboltowałem?

Wspomina również o tym, że autorzy pisywali dotychczas mroczne fantasy. Oraz o tym w jakich realiach jest osadzona książka. Wstęp do recenzji.

Ja nie pisałem, że tego tam nie ma. Ja napisałem:
ale sądzę, że po prostu ten akapit jest źle ułożony

Chyba rzecywiście mamy inne podejście do stylistyki.

Owszem - należy o tym pisać, bo trzeba chwalić dobre rzeczy. "Strona techniczna" to taka ładna kalka językowa - niby fakt, ale nic konkretnego nie przekazuje. Dlatego rozbiłem to na korektę, stylistykę i estetykę.

Ja nadal uważam, że rozwodzenie się nad tym jakoś mi nie pasuje. W końcu książka z założenia powinna nie mieć chociażby literówek. Ja zwaracam na nie uwagę, tylko wtedy gdy są - jak nie ma, to uznaję, że korektorzy wykonali swoją robotę i tyle.

To nie jest artykuł o literaturze wojenno-przygodowej. Porównania pełnią funkcję komentarza odautorskiego i nie powinny być szerzej omawiane.

Zgadzam się, ale pisanie, że skojarzenia są na miejscu, jest - dla mnie - dziwne. Chodzi mi samą formułę tego zdania. (znowu chyba ta inna stylistyka się kłania).

Nic więcej - bo to tylko rozrywkowe czytadło. Dobre w swojej kategorii, ale nie rewolucyjne.

I właśnie takiego jednoznacznego stwierdzenia, uzasadniającego ocenę zabrakło mi w recenzji.

Przykro mi bardzo - Malakhu - nie jesteś dla mnie absolutnie żadnym autorytetem recenzenckim.

Ale też nie staram się być! Ja nie napisałem, że recenzja jest do kitu, bo powianna wyglądać tak, a tak. Przeczytałem, kilka rzeczy wydało mi się niejasnych, to o tym napisałem w komentarzach (od tego są). Co ty zrobisz z tymi uwagami, to twoja sprawa.
Recka pod tym względem jest jak opowiadanie. Komentarzy tego typu nie powinno się traktować jako Głosu Boga, narzucającego piszącemu coś innego, ale jako konstruktywną krytykę.
Zauważ, że nie napisałem: twoja recenzja jest fe, no bo tak.
Podałem ci swoje uwagi. Twoja sprawa, co z nimi zrobisz.



16-11-2007 10:22

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.