» Recenzje » Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson

Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson


wersja do druku

Nowy oddech klasycznej fantasy

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson
W świecie, w którym popiół pada zamiast deszczu, ludzie nie znają kwiatów i zieleni drzew, zaś władzę sprawuje nieśmiertelny tyran, pojawiają się zapowiedzi wielkich wydarzeń. Pokryty bliznami zbiegły niewolnik rozbudza nadzieję na pokonanie panującego już millenium Imperatora, gwaranta zastałego ładu Ostatniego Imperium. Z mgły zrodzony wprowadza czytelnika w świat wpadający właśnie w szpony rebelii. Czy warto dołączyć do rewolucji?

Mistborn, bo tak nazywa się książka w oryginale, z pewnością stanowi ciekawą pozycję. Czy jednak jest czymś świeżym w fantastyce? To zależy, co przez to rozumieć. Jeżeli nowatorsko poprowadzoną fabułę czy oryginalne motywy – rozczarujemy się. Świat podzielony na kasty i trzymany silną ręką przez potężnego, niepokonanego wręcz władcę, bohaterowie będący zbiegłymi niewolnikami planującymi zburzyć istniejący ład – wszystko to czytelnicy znają już z wielu książek. Czemu zatem warto sięgać po tę pozycję?

Mimo przeciętnej z pozoru fabuły książka wnosi powiew świeżości do fantastyki. Najłatwiej zauważa się tę zmianę w magii. Nie jest to moc, którą znamy z mechaniki Dungeons & Dragons, Warhammera, Śródziemia czy innych systemów magii mniej lub bardziej bazujących na trzech wymienionych. Pisarz wychodzi z całkowicie nową koncepcją nadnaturalnej mocy – allomancji. Jest to siła pozwalająca spalać posiadane w ciele metale, siła mająca bardzo dokładnie ustalone właściwości (zebrane w czytelny sposób na końcu książki w tabeli i krótkim posłowiu). I tak na przykład żelazo przyciąga inne metale, zamieniając allomantę w swego rodzaju magnes, cyna wyostrza zmysły, zaś miedź ukrywa wykorzystywanie mocy. Metali jest dwanaście i są wykorzystywane przez bohaterów w widowiskowy, działający na wyobraźnię sposób. Autor buduje również sieć różnych zasad rządzących tą mocą: na przykład prawo, iż metali znajdujących się w czyimś ciele (kolczyki) nie można przyciągać żelazem. Zastanawiające wydać się może, skąd magowie biorą metale do spalania. I o wyjaśnienie tego zadbał Sanderson. Po pierwsze każdy ludzki organizm zawiera w sobie drobne ilości metali, które jednak tylko allomanci potrafią wykorzystywać: spalają je w swoim ciele, a następnie powoli odtwarzają. Po drugie zaś można kupić ampułki, w których znajdują się opiłki różnych, bądź też starannie dobranych, metali. Służą one allomantom do odnawiania zużytych zasobów.

W powieści o Ostatnim Imperium nie tylko magia została kompleksowo i interesująco ujęta. Również fabuła, mimo wspomnianej wcześniej pozornej przeciętności, jest rozbudowana, pełna pobocznych wątków, a przede wszystkim spójna. Jednak najbardziej godnym uwagi elementem powieści są bohaterowie. Czytając kolejne strony, poznając kolejne epizody ich życia, zaczynamy rozumieć ich motywacje, pragnienia i sposoby odbierania rzeczywistości. Nie są to dwuwymiarowe plakietki z imieniem i umiejętnościami, ale prawdziwe, żywe istoty. A co dowodzi talentu autora, takich dobrze zarysowanych postaci w książce jest wiele.

Ostatnimi, bardzo istotnymi atutami książki są styl i narracja. Od pierwszych stron akcja wciąga i biegnie, z idealną, wycyzelowaną prędkością, przez praktycznie całą książkę, nie pozwalając oderwać się od lektury. Walki, szczególnie te związane z wykorzystaniem allomancji, doskonale oddziałują na wyobraźnię czytelnika, zaś emocje wprost kipią ze stron książki. Sanderson pisze lekko, unikając grafomanii, a jednocześnie nawiązując baśniowo-mitologicznym stylem do takich klasyków gatunku jak Tolkien.

Nie można jednak poprzestać na panegiryku, ponieważ książka ma też pewne (nieliczne) wady. Tłumaczenie kilkakrotnie zawodzi (niekonsekwencja w imionach), pojawiają się też wyrażenia, które nie pasują do realiów feudalnej fantastyki (outsider). Są to jednak pomniejsze błędy. Większych właściwie ciężko się doszukać. Irytuje występująca w pojedynczych wypadkach stylistyka filmu akcji (nagły ratunek w ostatniej chwili, szczęśliwe zbiegi okoliczności w momentach kryzysu), jednak równocześnie Sanderson zrywa z nią, wprowadzając w tekst głębsze myśli, impulsy do zastanowienia się nad pewnymi aspektami przedstawionego świata. Choćby pytanie o to, ile można poświęcić dla dobra ogółu, rozpatrywane zarówno z "dobrej" strony Kelsiera, jak i "złej" Imperatora, czy też analiza systemu kastowego, który można łatwo odnieść do naszego własnego świata.

Podsumowując, Brandon Sanderson stworzył świetnie zapowiadającą się trylogię. Sam Mistborn zaś stanowi samodzielne i zamknięte dzieło, które mogę z czystym sercem polecić każdemu entuzjaście klasycznego fantasy.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta
8.38
Ocena użytkowników
Średnia z 29 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Z mgły zrodzony (Mistborn)
Cykl: Ostatnie Imperium
Tom: 1
Autor: Brandon Sanderson
Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz
Autor okładki: Damian Bajowski
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 21 marca 2008
Liczba stron: 624
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-080-8
Cena: 39,00 zł



Czytaj również

Z mgły zrodzony
Mission impossible w złodziejskim wydaniu
- recenzja
Z mgły zrodzony
- fragment
Słowa Światłości
Prawdziwie epickie fantasy
- recenzja
Wywiad z Brandonem Sandersonem
Dobra opowieść jest najważniejsza
Z mgły zrodzony - Brandon Sanderson
Złodzieje obalają Imperium
- recenzja

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
0
Czytałem całą trylogię, i lubię ją, choć tak wysokiej oceny na pewno bym nie dał - dla mnie 8. System magii jest faktycznie świetny, ale bohaterowie nie są moim zdaniem tak dobrze zarysowani, jak to opisujesz - dla mnie wyróżniają się tylko Vin, Kelsier i Sazed, za to w kolejnych tomach jest lepiej.
09-04-2011 19:24
Moteuchi
   
Ocena:
0
Widzisz, dla mnie wręcz przeciwnie - pierwszy tom odbieram jako najlepszy, następne zaś, choć pokazują nieco inne problemy, są przy tym nieco słabsze.
Zresztą planuję napisać też o dwóch następnych :)
09-04-2011 20:20
Dawidek
   
Ocena:
0
Książki nie czytałem, ale od jakiegoś czasu się zabieram. Powiem tylko, że nie podoba mi się w recenzji używanie oryginalnego tytułu.
09-04-2011 22:00
baczko
   
Ocena:
0
Hm. Czy tylko ja nie widzę nic specjalnego w tej trylogii?:P

Można by wyciąć 200-300 stron i książka byłaby lepsza - Sanderson nudzi i przedłuża niepotrzebnie pewne wątki.
09-04-2011 22:20
Scobin
    @Dawidek
Ocena:
0
Hmm, a gdzie byś to zmienił? Jeśli już, to chyba tylko w zakończeniu?
09-04-2011 22:49
Ninetongues
   
Ocena:
+6
Cóż, co by nie gadać, "Mistborn" brzmi lepiej niż "Z mgły zrodzony". Spróbujcie powiedzieć to szybko trzy razy pod rząd. Tego się nie da używać w normalnych dialogach. Dobrze, że czytam Sandersona w oryginale, no i te fatalne okładki (z małym wyjątkiem pierwszej).

Sanderson to najlepsze współczesne fantasy. Jego książki odpowiadają na najważniejsze pytania stawiane przez ten gatunek. Niegdyś, zanim zrodziło się żałosne pop-fantasy pokroju Koła Czasu, Forgottenów i ton pulpowego crapu będącego li tylko przeniesieniem kiepskich sesji RPG na karty książek pisarze fantasy eksplorowali możliwości opisywanego świata, tak samo jak do dziś czynią to pisarze SF.

Sanderson w każdym świecie tworzy niejako magię od nowa, nigdy nie chadzając na skróty, nigdy nie pisząc zwykłego tolkienowskiego fan-fiction.
To przygodowe fantasy pełną gębą, pełne nowych, zaskakujących odpowiedzi na stare pytania, wnoszące świeży powiew do zgniłego już gatunku.

Brandon nie jest doskonały. Jak pisze Asthariel postacie bywają nieco infantylne. Sanderson skupia się też na intrygach politycznych w dużych metropoliach (we wszystkich trzech światach) i rzadko pokazuje nam resztę swoich tworów.

Ale żadne narzekania nie zmienią faktu, że Sanderson to nadzieja na to, że jeszcze będą pisać dobre fantasy, a o Drizztach i innych Dragonlansach prędzej czy później zapomnimy i odejdą w mroki niebytu jak zły sen.
09-04-2011 23:12
baczko
   
Ocena:
0
Czyli tak - tylko ja nie widzę nic specjalnego w twórczości Sandersona ;]
09-04-2011 23:28
Dawidek
   
Ocena:
0
Zakończenie + zdanie "Mistborn, bo tak nazywa się książka w oryginale, z pewnością stanowi ciekawą pozycję." Równie dobrze to zdanie mogłoby brzmieć: Z mgły zrodzony stanowi ciekawą pozycję. Nie widzę po prostu powodu, aby używać oryginalnego tytułu czy chociażby podawać informację, jak on brzmi (w recenzji, bo w tej, bo ja wiem, stopce informacyjnej, to jak najbardziej) - bo co to wnosi do recenzji? Dla mnie nic. Co innego gdyby miało to jakieś znaczenie - jak powiedzmy w przypadku książki Pratchetta "The Hogfather", tutaj można wspomnieć o tytule oryginalnym, co wyjaśni dlaczego 'Mikołaj' w Świecie Dysku wygląda jak świniaczek (bo polski tytuł tego nie wyjaśnia). Pewnie się czepiam, ale recenzja jest recenzją "Z mgły zrodzonego" a nie "Mistborna", tyle :)
10-04-2011 00:16
Moteuchi
   
Ocena:
0
@Baczko: Nie przeczę, można by odjąć sporo, a w następnych częściach jeszcze więcej, ale wciąż, w kategorii lekkiej-dobrze napisanej fantasy jest to zdecydowanie górna półka :)

@Dawidek: Wybacz, ale tak jak Ty nie lubisz używania oryginalnego tytułu, tak ja nie trawię (w tym konkretnym wypadku) polskiego. Gdyż jest po prostu straszny, jeżeli idzie o wymowę (co powiedział już Ninetongues) a ponadto psuje magię tej nazwy na kartach powieści.

Ogólnie - nie lubię spolszczania nazw własnych (a taką jest Mistborn, jako swego rodzaju klasa allomanty), gdyż zazwyczaj szkodzi to mocno klimatowi powieści.
10-04-2011 00:21
~Marcin Wełnicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ninetongues: "Sanderson to najlepsze współczesne fantasy."

Po lekturze Way of Kings mogę powiedzieć: Boże, nie! Mam nadzieję, że się mylisz, bo inaczej nigdy w życiu nie sięgnę już po fantasy ;)

Pozdrawiam,
Marcin Wełnicki
10-04-2011 01:54
Asthariel
   
Ocena:
0
Popieram Marcina, Sanderson jest może w pierwszej 10 najlepszych pisarzy fantasy - ale na pewno nie jest najlepszy. Choćby Stover i (podobno) Abercrombie są lepsi, a Martinowi i Eriksonowi jeszcze do pięt nie dorasta. I znów wyszedł ze mnie fanatyk Malazanskiej ;-)
10-04-2011 07:39
~MaTi

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mnie ta książka zmęczyła. Nie jest to zła lektura, autor miał kilka dobrych pomysłów, ale odczułam pewną ulgę, gdy wreszcie ją zamknęłam. Sanderson w ogóle podoba mi się średnio, czytałam jeszcze "Elantris", i miałam podobne odczucia.
10-04-2011 08:51
Eri
   
Ocena:
+1
Zgadzam się, że Sanderson jest świetny. Dla mnie akurat i Way of Kings i dalsze tomy Mistborna są bardzo dobre, może to kwestia tego, że lubię metaplot.

Ale zdecydowanie wolę kupować i czytać oryginały. BTW to est to wydanie, w którym pierwszy rozdział tłumaczył chyba ktoś nie mający dostępu do reszty tekstu i Ashmounts przełożył jako Rumaki Popiołu, czy coś podobnego?

Sanderson, poza tym, że jest świetnym pisarzem, plusuje u mnie też stosunkiem do fanów i wypuszczeniem jednej ze swoich powieści (Warbreaker) na wolnej licencji. (PDF jest do ściągnięcia z jego strony, za darmo..)

Malazańska też jest nie zła, ale nie aż tak dobra, moim zdaniem.
10-04-2011 09:33
Asthariel
   
Ocena:
+1
O, dodam jeszcze, że na stronie Sandersona można przeczytać jego komentarze na temat każdej z książek, w tym i Studni Wstąpienia - można się dowiedzieć kilku ciekawych rzeczy.
10-04-2011 09:47
   
Ocena:
0
Co do „Z mgły zrodzonego”. To dobra powieść, z fajnymi pomysłami. Gorzej ze studnią wstąpienia, która nie dość, że militaria przedstawia w sposób surrealisty, to w środkowej części nieco irytuje. Ale dalej bardzo fajna jest.
10-04-2011 11:39
~Marcin Wełnicki

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
@Eri

De gustibus... ;) Ja wydostałem się z lektury Way of Kings ze strzępem poczytalności ;)

Pozdrawiam,
Marcin Wełnicki
10-04-2011 12:12
ChevyDevil
   
Ocena:
0
Zastanawiałem się za co zabrać się po "czarnym Pryzmacie". Teraz już wiem. Dzięki za tę recenzję.
10-04-2011 12:27

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.