Iman: Cześć. Fani wreszcie doczekali się Nikta. Jakie były pierwsze opinie na temat Twojej nowej książki? Spodobała się?
Magdalena Kozak: Książka wywołała wiele emocji, często dość skrajnych: od absolutnych zachwytów do całkowitego odrzucenia. Nie jestem co prawda w stanie przedstawić szczegółowej analizy, jakim osobom się spodobała a jakim nie, ale obserwuję pewne trendy. Jest jednak zbyt wcześnie, by się o nich wypowiadać w sposób jednoznaczny. W miarę obiektywnym wskaźnikiem mogłaby być sprzedaż, która niewątpliwie jest pochodną upodobań czytelniczych. Tu skromnie zmilczę, ale - widzisz? - buzia sama mi się śmieje.
Co było najtrudniejsze w pisaniu tej powieści?
Świadomość, że zamierzam zaproponować zakończenie, o którym z góry wiem, że wielu osobom się nie spodoba. I poruszać się w klimacie, który jest dużo trudniejszy dla czytelnika, niż wesołe nocarskie strzelanki, czy wściekły renegacki sprzeciw. Vesper wkracza w świat wyższej polityki, z całym jego chaosem, brudnymi gierkami i bezlitosnymi konsekwencjami pozornie łatwych zdarzeń i sytuacji, które miały miejsce w przeszłości. Podejrzewam że ci, którzy traktowali ten cykl, jako banalną rozrywkę, albo zechcą zweryfikować swoje poglądy, albo – co niewątpliwie łatwiejsze – odsądzą książkę od czci i wiary. Najprawdopodobniej, zgodnie z rozkładem krzywej Gaussa, pojawią się jedni i drudzy, zresztą już ich po troszku widać. Peany i "tyłobicie": cóż, autorska to rzecz…
Nikt zdaje się być ładnym zamknięciem całego cyklu… Czy to definitywnie ostatni tom?
Na dzień dzisiejszy tak.
Czy zaczynając tę historię, wiedziałaś już, że zamierzasz ją skończyć właśnie tak?
Historia była obmyślona calusieńka już podczas powstawania "Operacji Faust". Pisząc Nocarza, a potem Renegata specjalnie zastawiałam "pułapki". Takie haczyki, o które oparty będzie finał.
Wszystkie trzy tomy były od początku do końca zaplanowane?
Dokładnie. Z nieco przekorną uciechą czytałam niektóre recenzje Nocarza, narzekające na "czarno-biały świat". Poczekajcie na Renegata - mruczałam w myślach - wy, którzy myślicie, że wiecie, co dobre a co złe. A potem, jak już dostaniecie Renegata… To zobaczycie, co z tym wszystkim zrobi Nikt.
No co, autorowi też się należy odrobina frajdy. [Śmiech]
A zatem bohaterowie, po napisaniu przez Ciebie początku, nie mieli szans – jak to niektórzy mówią – "żyć własnym życiem"?
Ależ oni żyją własnym życiem! Każdy z nich po swojemu "znosi pociski zawistnego losu" i usiłuje poradzić sobie z nimi najlepiej, jak tylko potrafi. A że nie nikt nie ma ostatecznego wpływu na całokształt wydarzeń, cóż – taki lajf!
Co dalej? Zamierzasz kontynuować karierę pisarską? Masz już jakieś plany w tym kierunku?
Kiedy widzisz, mnie niekoniecznie zależy na "karierze pisarskiej". Tak zwaną karierę staram się robić w przemyśle farmaceutycznym, z takim czy innym powodzeniem. Zaś pisanie jest efektem ubocznym moich pasji, przeżyć, przemyśleń. Nie byłabym w stanie spędzić życia za biurkiem, wymyślając kolejne lepsze lub gorsze historyjki. Najpierw muszę "naładować bateryjki" czymś fascynującym, potem przelewam to na papier.
Co mnie teraz zauroczy? Zobaczymy. Mam dużo marzeń i nie zamierzam się nudzić.
Forum internetowe Nocarza istniało już w momencie wydania powieści. Spodziewałaś się, że Vesper zyska takie rzesze fanów?
Ośmielę się wyznać, że to, co się dzieje na forum nocarskim, jest dla mnie najwyższą formą nagrody za pisarski trud. Oto zebrała się niesamowita grupa fascynujących ludzi, z których każdy jest trochę z innej bajki, a jednak wszyscy podzielają wspólną pasję. Przy czym wiem dobrze, że tą pasją wcale nie są moje książki – one są tylko latarnią, drogowskazem: oto punkt zborny dla tych, którzy szukają innej drogi w życiu, tak samo, jak i ja. Brzmi egzaltowanie? Okej, chyba lepiej się zamknę.
To może odpowiem na Twoje pytanie jeszcze raz, wprost: owszem, miałam taką nadzieję.
Jak widać, całkiem uzasadnioną. A jak doszło do przetłumaczenia na czeski pierwszej części cyklu?
O knowaniach i ciemnych machinacjach wydawniczych niewiele mi wiadomo. Faktem jest, że Nocarz ukazał się po czesku, a Renegat też już jest przetłumaczony. Strasznie fajnie się to czyta w tym języku - i to chyba wszystko, co mogę na ten temat powiedzieć.
Nie brałaś więc w tym procesie aktywnego udziału, wszystko było załatwione przez wydawnictwo?
Nie przez wydawnictwo a przez Dominikę Repeczko, która jest tytanem pracy na rynku wydawniczym.
Gdybyś mogła wybierać to wolałabyś być nocarzem czy renegatem?
Wolałabym być… Nikim.
Ha, mogłam się spodziewać takiej odpowiedzi. Zdradź więc: obdarzyłaś któregoś z bohaterów swoimi cechami charakteru? Można gdzieś tam znaleźć Twoje alter ego?
Dokładnie w skali jeden do jednego to nie – ale przyznaję, że najbliższy memu sercu jest niejaki Nex.
O! A to dlaczego?
Bo to właśnie Nex. [Śmiech] Ale ekshibicjonizm psychiczny powinien mieć swoje granice, wiec pozwól, że taktownie zmilczę, co się dzieje między mną a nim.
Na jednym z konwentów powiedziałaś, że wampiry to tylko pretekst do przekazania czegoś ważniejszego. Co w takim razie chciałaś pokazać czytelnikom w swoich powieściach?
Ech, kiedy ja nie lubię tak kawonaławicznie. Czytelnik wszakże posiada rozum i może sobie (choć, oczywiście, nie musi) na własny użytek zadać kilka pytań o życiu i śmierci. Ot, chociażby, jak często nienawidzimy Renegatów tylko dlatego, że Nocarze powiedzieli nam, że tamci to podli mordercy? A kiedy kupujemy schabowego w supermarkecie i nie zabijamy świnki własnoręcznie, to jesteśmy czy nie jesteśmy rzeźnikami? Jak zachowalibyśmy się, gdyby ktoś chciał przestawić nas na obowiązkowy wegetarianizm?
BTW, czy wiecie, że krowy płaczą?
Płaczą? Kiedy jest im smutno, czy jak?
A to już temat-rzeka, cierpienie zwierząt. Proponuję wycieczkę na wieś. Osobom wrażliwym nie polecam rzeźni.
Pisanie książek opartych na takim zapleczu naukowym i technicznym wymaga ogromnego wysiłku i cierpliwości. Warto?
Pisanie książki wymaga wysiłku i cierpliwości, to fakt. Siedzi się i klepie w tę klawiaturę, bolą palce, sztywnieją plecy, czwóra drętwieje itede. Ale na pewno warto – dla tego jedynego, cudownego, niepowtarzalnego doświadczenia, jakim jest trans pisania.
Z kolei zaplecze naukowo-techniczne to pestka. Bo przecież idę na łatwiznę: piszę o swojej pasji. Wszelkie informacje z tego zakresu połykam z niebotyczną wręcz łapczywością. Więc byłoby chyba nieuczciwe, gdybym teraz usiłowała jojczyć: bosz, co ja się narobiłam, strzelając z tej G36-tki… A wszystko tylko dla potrzeb książki… Doceńcie moje poświęcenie i ciężką pracę!
Jak wygląda Twój proces twórczy? Piszesz, kiedy się zmusisz, bo termin goni, czy kiedy masz na to ochotę?
Nie cierpię przymusu. Na wszelki wypadek nie podpisuję umowy, póki nie mam skończonej książki – w ten chytry sposób odbieram wydawcom pewne możliwości nacisku. Muszę chcieć, autentycznie bardzo chcieć o czymś opowiedzieć. Inaczej nie potrafię.
Zrobiłaś w życiu mnóstwo niesamowitych rzeczy. O czym jeszcze marzysz?
Oj, dużo jeszcze przede mną, o ile szczęścia i życia wystarczy. Skoczyć z 10 000 metrów jak GROM. Nauczyć się pilotować śmigłowiec. Wrócić na Saharę, jeszcze dalej w głąb Wielkiego Morza Piasku. No a potem, może, opisać to kiedyś, w przystępny i umiejętny sposób.
Ech, marzenia… Niezbędne, by żyć.
W takim razie życzymy ich spełnienia! Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję również i pozdrawiam czytelników Poltera!