» Trupojad. Nie ma ocalenia

Trupojad. Nie ma ocalenia

Dodała: Ewa 'senmara' Markowska

Trupojad. Nie ma ocalenia
7.5
5.5
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Trupojad. Nie ma ocalenia - Poltergeist patronem
Tytuł: Trupojad. Nie ma ocalenia
Autor: antologia
Wydawca: Red Horse
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 30 listopada 2007
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-60504-93-2
Cena: 24,99 zł

Oto wspaniała antologia polskiego horroru!

Zaprawdę, nie znacie dnia ani godziny, kiedy przyjdzie po was Grabarz!

Na cmentarnych alejkach, w pustych pokojach, toaletach biurowców, na bankowych salach…nigdzie, NIGDZIE nie jesteśmy bezpieczni. Tuż za polem naszego widzenia czają się rzeczy, o których nie wiecie. Lub o których nie chcecie wiedzieć. Strzeżcie się, bo jedynym co może
po was pozostać jest kartka w drukarce, papieros w koszu na śmieci, niedokończona powieść na blacie biurka.

Czytać tylko przy świetle dziennym!

Jarosław Grzędowicz Wstęp:

Pisanie wstępów, to kawałek wyjątkowo niewdzięcznej i nikomu niepotrzebnej roboty.
Po pierwsze mało kto je czyta. Wstęp jest czymś takim jak instrukcja wrzucona
do pudełka z elektronicznym gadżetem. Otwieramy pudełko, wyciągamy upragnione urządzenie i od tego momentu interesuje nas tylko czy mamy w domu odpowiednie baterie, oraz gdzie jest przycisk "on". Kto by czytał bełkotliwe napomnienia pisane językiem będącym skrzyżowaniem wojskowego regulaminu obsługi moździerza,
z litanią napomnień nadopiekuńczej mamusi.

Tu jest podobnie. Kupiliście tę książkę bo lubicie horror i chcecie spędzić trochę czasu wędrując przez makabryczne i przerażające historyjki. Jeśli zacznę was teraz pouczać że utwory te są fikcją literacką i opisywane tam wydarzenia nie zdarzyły się naprawdę, że mogą zawierać elementy drastyczne wzbudzające poczucie zagrożenia, przypominać że możecie napotkać sceny przemocy, albo zaklinać, byście nie wzorowali się na bohaterach i nie robili tego w domu, wzbudzę tylko irytację. Sam czuję rozdrażnienie, kiedy informuje się mnie urzędowym tekstem, że zapalniczki nie wolno zapalać w pobliżu rąk lub twarzy.

Kolejny problem to fakt, że piszę wstęp do książki zawierającej cudze opowiadania, złożone według wyboru, którego dokonał ktoś inny. Kiedy wydawnictwo Red Horse poprosiło mnie o napisanie wstępu, chciało przypuszczalnie, żebym objął coś w rodzaju honorowego patronatu, ponieważ pisuję horror i być może ktoś mógłby skojarzyć moje nazwisko. Zgodziłem się więc dokonać czegoś w rodzaju chrztu morskiego i rozbić o burtę tej antologii butelkę szampana. Ktoś kto chrzci statek nie zostaje przecież armatorem ani kapitanem. Po prostu odnosi się do tej jednostki życzliwie. Ze mną jest podobnie. Lubię horror i cieszy mnie, że ktoś go w Polsce pisze. To tylko jeden z powodów.

Historia grozy, jest paradoksalnie jednym z najlepszych sposobów na opisanie rzeczywistości. Na to, żeby horror był w stanie funkcjonować musi dziać się tu i teraz. Jest przywiązany do świata realnego, do tego co mamy za oknem i w gazetach. Inaczej to co stanowi jego esencję – element nadprzyrodzony, odwołujący się do zabobonu, do skrywanych lęków i makabry nie zrobi na nikim wrażenia. Wrażenie robi upiór własnej ciotki, nie upiór pojawiający się w wyimaginowanym świecie elfów. Potwór w ludzkiej skórze kroczący ulicami naszego miasta, nie po drogach obcego świata.

Dlatego horror wymaga realizmu. Postacie, dekoracje i rekwizyty muszą być realistyczne. To portret naszego świata. Rozpoznawalny i zrozumiały, w którym pojawia się upersonifikowana metafora grozy, makabry i potworności. Elementów które nasz świat zawiera, ale skrywa je przed oczami obserwatora. Pokrywa je makijażem, upycha pod dywan. Horror jest jak portret, który ukazuje całe ukryte zło, zgrozę i potworność świata. Wyciąga je na światło dzienne, jako żywe, lub półżywe postaci. Pokazuje to, co kryje się
w cieniu. W cieniu rzeczy, uczuć i uczynków. Lubię taki realizm.

I cieszę się, że mimo że horror uważany jest za literaturę najgorszego sortu, są ludzie, którzy mają odwagę się nią zająć. Wbrew nadętym krytykom, zawsze przedstawiającym "poszukiwanie" i "dążenie do oryginalności" solidnym historiom, przede wszystkim będącym historiami. Nawet jeśli jest to poszukiwanie czegoś co nie zostało zgubione i oryginalność która nie wnosi nic nowego poza kolejną porcją filozoficznego bełkotu.

Tymczasem horror to krzywe zwierciadło, które jednak musi odbijać rzeczywistość. To portret który mówi prawdę o skrywanej naturze świata. Nie wysoko artystyczny bohomaz, który mówi cokolwiek, odkrywa banały, albo nie mówi nic. Dlatego chętnie błogosławię tę antologię na drogę. Niech płynie – na złość snobom.

Znajdziecie tam różne rzeczy, różne obrazki opisujące nasz świat i pokazujące jego ukryte strony. Możecie spojrzeć na znajome ulice, korytarze i budynki, a potem zauważyć kryjące się w cieniu elementy, które postawią wam włosy na głowie. Jeden z lepszych tekstów w tej książce – Opowieść oszusta, Jakuba Małeckiego powie wam o pracy w banku sto razy więcej niż kolejna banalna powieść głównego nurtu o płytkim życiu yuppies. Sprawi, że już nigdy nie spojrzycie na bank tak jak przedtem i zawsze już będziecie czytali to, co w umowach napisano drobnym drukiem.

Pewnie nie zapomnicie też makabrycznej groteski Z pamiętników obłąkanego grabarza, Piotra Połubińskiego. Jeśli lubicie czarny humor, dostaniecie go tu pod dostatkiem. Autor przeczołga was po cmentarnej ziemi i zmusi do wchłonięcia rzeczy, przed którymi zwykle odwracamy wzrok.

Większość tych historii dzieje się współcześnie w Polsce. Osobiście nie przepadam za opowieściami, w których autor ucieka z akcją do wyimaginowanej, archetypicznej Ameryki, tyle mającej wspólnego z prawdziwą Ameryką,
co "Lemoniadowy Joe" albo Winnetou. A jednak moje ulubione opowiadanie tego tomu, dzieje się w USA. Ale po raz pierwszy od dawna, jest to Ameryka prawdziwa. Taka, w którą można uwierzyć. Konkretna i tak amerykańska, że aż lekko obca. Taką specyficzną obcością jakiej się tam zaznaje, oglądając plenery które tyle razy zagrały w filmach, że aż człowiek podejrzewa, że są zbudowane z dykty. Dopóki nie spadną na niego ze wszystkimi swoimi zapachami, jaskrawym światłem, hałasem i kontekstami, które są własne, jedyne w swoim rodzaju. I wtedy nagle okazuje się, że mityczna Ameryka istnieje naprawdę. Tak jest w opowiadaniu pod doskonałym, brawurowym tytułem "Na południe od wtedy, na północ od teraz", Pawła Palińskiego. Do tego jest to historia doskonale napisana. Pięknym, lapidarnym językiem, nie stroniącym od metafory, a jednocześnie oszczędnym. Posługującym się niedomówieniem równie dobrze jak naturalizmem. Językiem także wyraźnie amerykańskim, czerpiącym z najlepszych wzorców "the Great American Story". Myślę, że gdyby Paliński opublikował to opowiadanie tam na miejscu, zwrócono
by na niego uwagę.
Resztę odkryjecie sami.

Pamiętajcie tylko o kilku prostych zasadach.

- Zawsze traktujcie horror jakby był naładowany i gotowy do strzału.

- Kiedy czytacie, zawsze upewnijcie się co znajduje się za celem.

- Nigdy nie kierujcie horroru w stronę czegoś czego nie chcecie zniszczyć.

- Nigdy nie kierujcie horroru w stronę ludzi i zwierząt.

- Pamiętajcie, że horror to nie zabawka! I zawsze czytajcie instrukcje obsługi.*


*Zwłaszcza to, co napisano drobnym drukiem.

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.