» Artykuły » Inne artykuły » Transhumanizm w nowym SF

Transhumanizm w nowym SF

Transhumanizm w nowym SF
Science fiction posiada cechę, która urzekła mnie od samego początku, gdy zacząłem sięgać po nie wiele lat temu – iskrę życia. Jak żaden inny chyba nurt literacki, SF jest narażone na zmienne trendy naukowe i ideologiczne, a pewne rzeczy, które w chwili ich pisania wydawały się autorowi doskonałym pomysłem na fikcyjną narrację, po iluś latach: a) stają się rzeczywistością lub b) śmieszą swoją naiwnością. Ten właśnie fakt, że SF potrafi stać się swoistym lustrem, w którym odbijają się trendy futurologiczne, zarówno na polu nauk humanistycznych (zwłaszcza socjologii, ekonomii, prawa, kulturoznawstwa) oraz (co oczywiste) ścisłych i przyrodniczych, tak bardzo do mnie przemówił. Przyglądając się utworom z poszczególnych lat, możemy jak na dłoni obserwować transformacje, jakie przechodziły poglądy i zapatrywania ludzi współczesnych pisarzom.

Od kilku już lat coraz większą popularność wśród pisarzy zyskuje specyficzna odmiana gatunku, którą na własny użytek nazwałem "transhumanistycznym SF". Cóż to takiego? Każdy, komu nieobce jest nazwisko Raya Kurzweila lub krytyka jego ideologii – Francisa Fukuyamy, będzie wiedział, o co chodzi. W dużym skrócie rzecz ujmując, transhumanizm skupia się na relacji człowiek – technologia – nauka, promując przyspieszanie ewolucji homo sapiens przez niego samego, w celu osiągnięcia doskonałości. Postuluje rozwój badań genetycznych, inżynierii biomedycznej, sztucznej inteligencji, ale także nauk społecznych i prawa – a wszystko to podporządkowane jednemu celowi: stworzeniu lepszej, poprawionej ludzkości. Transhumanizm, co naturalne, występuje w bardzo wielu wewnętrznie zróżnicowanych odmianach, ale to temat do osobnej dyskusji. Z punktu widzenia literatury SF najciekawsze stają się procesy zachodzące w punkcie starcia ideologii transhumanistycznej i jej przeciwników. Powstaje bowiem bardzo wiele pytań natury filozoficznej (moralnej, etycznej) i prawnej, związanych z próbami udoskonalania naszego gatunku. Kim jest człowiek? W którym momencie zaczyna się życie? Czym ono jest i czy można stworzyć je w sposób całkowicie sztuczny? Czym jest świadomość i czy można ją zdigitalizować? To właśnie te kwestie są motorem napędowym dla "transhumanistycznego SF".

Fantastyka naukowa dawnych lat miała tendencje do popadania w jedną z dwóch skrajności. Albo skupiała się niezwykle mocno na kwestiach czysto społecznych, moralnych i etycznych (jak np. powieści Janusza A. Zajdla czy Stanisława Lema) a przez to pozostawała w dużej części odporna na upływ czasu, albo podążała w stronę ekstrapolacji technologicznych i naukowych, co często skutkowało jej przedawnieniem (warto tu wspomnieć chociażby cyberpunkowe powieści Williama Gibsona, z których część się "spełniła" a część była całkiem chybiona). Na tej podstawie wyróżniono szereg odmian i stylów, poruszających się w charakterystycznych dla siebie konwencjach. Mamy pełne akcji i epickich przygód space-opery (bardzo często nazwa ta jest tożsama ze złym gustem w SF), cyberpunka w różnych jego formach, wszelkiego rodzaju mariaże SF-fantasy, SF-historia i tak dalej.

SF związane z transhumanizmem stara się poruszyć problemy generowane przez ten nurt filozoficzny, odpowiedzieć na kontrowersyjne kwestie, przyjmując różne punkty widzenia. Nierzadko odbywa się to w połączeniu z wieloma innymi wątkami i konwencjami, co nie zmienia faktu istnienia wspólnego mianownika. W porównaniu ze starszą fantastyką naukową można dostrzec bardzo wyraźną tendencję autorów do przedstawiania pełnego spektrum nowej rzeczywistości. Mamy zatem w pełni zespolone ze sobą aspekty technologiczne, wynikające z nich skutki społeczne, polityczne, prawne, ekonomiczne (zwłaszcza te dwa ostatnie typy były bardzo często pomijane w SF starej daty) oraz psychologiczne. Fikcja przestaje być zawieszona w próżni (co w przypadku akcji w kosmosie nabiera aż nazbyt dosłownego znaczenia) – uzyskujemy bogate i szczegółowe tło, które jest wiarygodne i konsekwentnie oddaje większość możliwych implikacji prezentowanego postępu.

Pora przyjrzeć się kilku przykładom transhumanistycznego SF. Pierwszym niech będą stosunkowo proste powieści Richarda Morgana, które można by zakwalifikować jako odpowiednik dobrych filmów akcji. Autor w wielu miejscach swoich utworów jest co prawda niekonsekwentny, a całość służy raczej rozrywce niż dociekaniom filozoficznym. Niemniej jednak zawarte tam pomysły i sposób ich przedstawienia mimowolnie poruszają wyobraźnię. W centrum wydarzeń znajdują się bowiem zdigitalizowane ludzkie umysły, zdolne do zmiany ciał (nazywanych pogardliwie "powłokami") i dokonywania na sobie wszelkich operacji charakterystycznych dla cyfrowych danych – z wymazywaniem i kopiowaniem włącznie. Nic dziwnego, że powieści Morgana (oczywiście nie tylko one) stały się inspiracją dla twórców flagowej gry RPG spod znaku transhumanizmu, czyli Eclipse Phase, o którym wypowiadano się nawet na łamach magazynów literackich poświęconych tej tematyce.

Innym sposobem podejścia do tematu i ożenieniem go ze space-operą jest epicka saga Alastaira Reynoldsa, którego bogactwo wizji zaskakuje niemal na każdym kroku. Spotykamy u niego członków skłóconych technoklanów, różniących się od siebie fizycznie i mentalnie. Spotykamy uczłowieczone świnie, obiekty eksperymentów genetycznych pierwotnie zmierzających do hodowania transplantów. Mamy cybernetyczne osobowości, zbiorowe świadomości, technokomuny, słowem – raj dla miłośników transhumanistycznych wątków. Fakt, że autor sięga przy tym po popularne rozwiązania charakterystyczne dla space-opery, w niczym mu nie ujmuje.

Wydawnictwo MAG ze swoją serią Uczta Wyobraźni zaserwowało nam zarówno Ślepowidzenie, jak i Accelerando, które – choć niełatwe w odbiorze – doskonale wpisują się w ten transhumanistyczny trend. Książki ciężkie, gęste od ekstrapolacji, zagmatwanych i wymagających głębszego namysłu treści.

Mamy wreszcie naszego rodzimego Jacka Dukaja, który (będąc z wykształcenia filozofem) jest jak najbardziej predysponowany do poruszania wątków transhumanistycznych z różnych punktów widzenia. Nie można odmówić niemal wszystkim jego książkom – od Extensy, poprzez Perfekcyjną niedoskonałość, Czarne oceany, po najnowszy zbiór opowiadań, czyli Króla bólu – wszechstronnego, głębokiego i niełatwego podejścia do tematu. Dukaj zadaje właśnie te fundamentalne dla dyskusji nad transhumanizmem pytania, o których pisałem wcześniej – o granice człowieczeństwa i postępu technologicznego, a także o konsekwencje tego ostatniego dla ludzkości.

Co ciekawe, wątki tak charakterystyczne dla transhumanizmu odnajdziemy też w pozycjach znacznie starszych i wydanych przed wielu laty. Bardzo dobrze świadczy to o ich autorach i dalekowzroczności wizji, które nam przedstawiali. Nie sposób w tym miejscu nie przywołać Alfreda Bestera i Gwiazdy moim przeznaczeniem lub Vernora Vinge’a, nawiasem mówiąc autora pojęcia "technologiczna osobliwość", które jest wizytówką zwolenników Raya Kurzweila.

Powyższemu zestawieniu oczywiście jak najdalej od pełności i dokładności, można by też uznać, że szukam wspólnego mianownika tam, gdzie go nie ma. Bo rzeczywiście, książek poruszających wątki transhumanistyczne mamy sporo, a ich zróżnicowanie jakościowe jest równie duże. Chciałbym po prostu zwrócić uwagę na pewien trend i tematykę, która staje się coraz atrakcyjniejsza dla pisarzy spod znaku SF. Staromodne space-opery czy cyberpunk są wciąż w obiegu, niemniej jednak coraz częściej w centrum zainteresowania staje człowiek i człowieczeństwo, jego granice i sposoby ich przełamywania poprzez technologię. Wątki takie od zawsze towarzyszyły SF, nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że rozkład ciężaru i położenie akcentów u niektórych pisarzy przechyla się w tę stronę bardziej, a u innych mniej.

Uważam taką odmianę fantastyki naukowej za jedną z najciekawszych i z wielkim zainteresowaniem wypatruję kolejnych pozycji na rynku książkowym. A w tym roku zapowiada się ich całkiem sporo i to od różnych wydawców.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


chimera
   
Ocena:
0
Morgan jest beznadziejny. Literackie drewno. Gdzie mu się równać chociażby do Gibsona.
01-04-2011 20:23
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"(jak np. powieści Janusza M. Zajdla (...)"

A kto to?
01-04-2011 20:32
Scobin
   
Ocena:
0
Chochlik ubity.
01-04-2011 21:09
Dark One
   
Ocena:
0
Hej!
Po pierwsze witam wszystkich, cieszę się, że od tej pory będę mógł regularnie pisywać dla Poltera, z którym (anonimowo co prawda) jestem od bardzo dawna :)

Po drugie - co do Zajdla, to zawsze, ale to ZAWSZE (nie wiem czemu) wślizgiwała mi się ta literka M. =P Także mea culpa zdecydowanie.

Po trzecie - jeśli chodzi o Morgana. Zdecydowanie popieram stanowisko, że nie jest to autor najwyższych lotów. Nie da się jednak odmówić sile jego wizji, która bardzo mocno osadzona jest w klimatach transhumanizmu. Naprawdę z trudem mi przychodzi wskazanie innego pisarza (którego książki ukazały się na naszym rynku), czerpiącego wprost z koncepcji przelewów świadomości, itp w tamtym okresie (tj. gdy wychodził Węgiel). Co nie zmienia faktu, że Morgan wielkim pisarzem nie jest :P
01-04-2011 22:46
Albiorix
   
Ocena:
0
Szukam książeczki o przedłużaniu życia i gerontokracji w której stara stara kobieta przechodzi kuracją odmłdającą i należy do pierwszej fali ludzi których czeka wściekle długie życie bo technologia jego przedłużania wyprzedza ich osobiste tempo starzenia się. Wydawało mi się że nazywało się to "wieczny płomień" ale google mówi mi że jestem głupi. Kojarzy ktoś?
02-04-2011 00:54
Dark One
   
Ocena:
+2
Hej!
Książka to Święty Płomień autorstwa Bruce'a Sterlinga. W Polsce wydana już jakiś czas temu, o ile mnie pamięć nie myli pod koniec lat .90
Bardzo fajna, moim zdaniem.
02-04-2011 07:40
Albiorix
   
Ocena:
0
O to to. Chciałem napisać że fajne ;)

Terqaz już tylko zostaje mi wydusić 160 złociszy na eclipse phase :O

Dwie z kilku moich granych ale nie ocierających się nawet o nadawanie do publikacji autorek są mocno transhumanistycznym RPG. Może napiszę o tym coś kiedyś :)
02-04-2011 12:54
Siman
   
Ocena:
0
"Naprawdę z trudem mi przychodzi wskazanie innego pisarza (którego książki ukazały się na naszym rynku), czerpiącego wprost z koncepcji przelewów świadomości, itp w tamtym okresie (tj. gdy wychodził Węgiel)."

A Egan to pies? Gdy wychodził Modyfikowany Węgiel, Miasto Permutacji miało 8 lat (Kwarantanna - 10, ale nie czytałem, więc nie wiem, czy porusza podobne wątki. Znając Egana - pewnie tak). Przecież to klasyk i prekursor całego tego nurtu, nie wspomnieć o nim to grzech. Zwłaszcza, że Egan podchodzi do tematu bardzo poważnie, właśnie od strony naukowej i filozoficzno-egzystencjonalnej.

Aczkolwiek jeśli wierzyć Dukajowi, który w najnowszym Czasie Fantastyki omawia jego najnowszą powieść, prekursor sam już odwrócił się od swojego "dziecka" i obecnie stanął raczej w opozycji do trans- i posthumanizmu i towarzyszącej jej idei technologicznej osobliwości. Co akurat popieram z całego serca, bo tę ostatnią koncepcję uważam za totalnie chybioną, jedną z tych właśnie co same się zdezaktualizują za czas, jak sądzę, niedługi.

Generalnie problem jest szeroki, jak sam przyznałeś. Bo choć z jednej strony posthumanizm doprowadzony do ekstremum (co IMO zrobił Kurzweil, a literacko - Stross) jest dosyć naiwną utopią, to jednak transhumanizm jako idea udoskonalenia człowieka przez technikę dzieje się przecież na naszych oczach.
02-04-2011 20:25
Albiorix
   
Ocena:
0
Dinozaury niewątpliwie też uważały że postdinozauryzm to naiwna utopia :)
02-04-2011 21:04
Dark One
   
Ocena:
0
Hej!
Egan tak, jak najbardziej. Warto wspomnieć również inną książkę, choć traktującą gł. o osobliwościach kwantowych czyli Kwarantannę.

Jeśli zaś chodzi o ekstrema, to muszę Ci przyznać Siman rację, że przesada nigdy nie jest dobra. Kurzweil, człowiek w końcu genialny pod względem technologicznym, a czasami jak się go posłucha to widać, że wpada w mesjanistyczno-religijne tony. Nie mówiąc już o histerycznych glosach niektórych członków ruchu H+ (nikogo jednak nie obrażając). Ale transhumanizm umiarkowany, jako upgrade'owanie człowieka, że pozwolę sobie zastosować taki gierczany termin, jak najbardziej odbywa się na naszych oczach. I żeby było śmieszniej, to nie informatyka, czy nauki okołokomputerowe grają tutaj pierwsze skrzypce, ale ekonomia, medycyna, protetyka itp., które odpowiadają za stan naszego społeczeństwa. Warto się temu przyglądać, wydaje mi się, ale bez popadania w histeryczny zachwyt :)
02-04-2011 22:02
Albiorix
   
Ocena:
0
Upgradowanie człowieka jako całość to chyba jeszcze nie jest transhumanizm. Musi dojść na poziom, na którym zastanawiamy się czy to jeszcze człowiek. Oczywiście - dla jednych wątpliwości pojawiają się kiedy człowiek ma sztuczną zastawkę albo zawdzięcza życie transfuzji krwi a dla innych, kiedy ludzka świadomość przeniesiona na nośnik cyfrowy zostaje poważnie zmodyfikowana. Niemniej ogólny temat to chyba "co można nazwać człowiekiem".
03-04-2011 11:36
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Transhumanizm to opcja optymistyczna, właśnie przechodzenie gatunku na kolejny etap nie dzięki ewolucji, ale ingerencjom technologicznym. Upgrade jest tutaj graniczny. Bo moment, gdy już mamy wątpliwości "czy to jeszcze człowiek" to wejście na etap posthumanistyczny. Dukaj bardzo fajnie to problematyzuje w różnych utworach, w których - jak się okazuje - nie ma jednej recepty, a każdy optymizm skażony jest jednak obawą.
03-04-2011 17:16
Dark One
   
Ocena:
0
No tak, w gruncie rzeczy moment w którym zastanawiamy się, czy to jeszcze jest człowiek to właśnie jest przełom transhumanistyczny (jak sam człon "trans" wskazuje). Kurzweil świetnie opisuje takie właśnie chwile graniczne i punkty przegięcia na krzywej człowieczeństwa, jeśli wolno mi się odwołać do języka królowej nauk :)
03-04-2011 21:01
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Zastanawiam się, czy się jakby zgadzamy, czy piszemy wprost przeciwne tezy :D

Masz może ten tekst Kurzweila? Zacząłem dłubać przy tym temacie naukowo i wszystkie takie informacje są dla mnie bardzo cenne.

Nie mając tekstu przed nosem trudno mi polemizować z jego tezami. Niemniej sytuacja wszczepki nakorowej jest już transhumanistyczna, podobnie jak wszelkie komputerowe przedłużenia ciała - a nie zastanawiamy się, czy to jeszcze człowiek. Kevin Warwick został pierwszym cyborgiem i ma za sobą doświadczenie transhumanistyczne, a nikt ni wątpi, czy jest człowiekiem.

Na mój użytek "trans" rozumiem nie jako przekraczanie punktu w rozwoju, ale przekroczenie ograniczenia ciała (w zasadzie cała kultura jest transumanistyczna, ale to za szeroka perspektywa, zostańmy przy technologii). Dla mnie granica wyznacza strefę "post", czyli np. przepisanie mózgu na nośnik cyfrowy: czy wytworzony proces to przedłużenie umysłu czy jego symulacja, w działaniu nierozróżnialna od oryginału. I tak dalej, problemy można mnożyć.

Jestem bardzo ciekaw, jak to wygląda z Twojego punktu widzenia. Jeżeli masz jakieś sugestie lekturowe, też będę wdzięczny :)
03-04-2011 21:41
~gajoos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Transhumanizm w cale nie musi być wizją optymistyczną. W sumie Accelerando wcale wizją optymistyczną nie jest. Podobnie jak Ślepowidzenie.
SPOILER

W tym pierwszym AI wykopały ludzi z Ziemi - gdyby z jakiegoś powodu uznały, że ludzie są dla nich przeszkodą to skończyłoby się dla tych ostatnich dość marnie.

Eclipse phase to wizja przyszłości w której AI właśnie zrobiło kuku swoim stwórcom i ci mimo przedrostka trans byli w zasadzie bez szans. Z Ziemi zostały ruiny, a wizja powrotu Tytanów do tej pory wywołuje nerwową reakcję tego co (trans)ludzkości pozostało.

co do Kurzweila - na jego oficjalnej stronie masz mnóstwo tekstów jego autorstwa http://www.kurzweilai.net
Mam podobną do Dark One opinię, że koleś za bardzo przypomina proroka a za mało naukowca. I jest zresztą za to dość mocno krytykowany - głównie w USA.

Swoją drogą nie rozumiem dlaczego Kurzweil z takim uporem zakłada że AI musi być budowana na wzór ludzkiego mózgu. IMHO znacznie bardziej prawdopodobna jest AI która będzie myślała zupełnie inaczej niż my, i żadne testy Turinga nie pomogą nam w jej identyfikacji.

A Morgana bym bronił. To czytadło, ale dobrze skonstruowane. Zarówno Węgiel jak i kolejne części cyklu czytało się mi z przyjemnością.

Do autorów i książek z watkami transhumanistycznymi dołączyłbym rewelacyjną Rzekę bogów Iana McDonalda.
04-04-2011 09:48
Mayhnavea
   
Ocena:
0
Wizja optymistyczna - dotycząca człowieka, a nie fabuły danej powieści. Czyli że możliwe jest transhumanistyczne zmienianie gatunku ludzkiego bez przerywania jego ciągłości (czyli że człowiek będzie człowiekiem, a nie jego komputerową symulacją). To kwestia niezależna od wizji literackiej, czy kończy się happy endem, czy nie.
05-04-2011 16:09
Albiorix
   
Ocena:
0
Co to znaczy "będzie człowiekiem"? Jeśli symulacja jest wierna, różnica jest tylko teoretyczna. Czy ogół uzna ich za ludzi będzie zależeć od kultury i ekonomii - podobnie jak z rasizmem czy seksizmem.
05-04-2011 19:17
Mayhnavea
   
Ocena:
0
@ Albiorix:
Odpowiedź wcale nie jest prosta. I uznaniowość niczego tu nie rozwiązuje - przez wieki uważano Ziemię za płaską, z naukowego punktu widzenia niczego to nie zmienia dla geografii czy fizyki.

A pytanie o Człowieka nie jest banalne, w zasadzie leży w centrum literackich spekulacji. Mimo wszystko człowieka nie da się łatwo spakować do "zbioru danych przetwarzanych na białkowych procesorach". Swoje "ale" mają tutaj psychologia, filozofia, religia.

Więc jeśli symulacja jest wierna, to różnica jest właśnie nie teoretyczna, tylko praktyczna. Bo teoretycznie wszystko może się zgadzać. A w praktyce mówimy o "umyśle", "duchu", "duszy", których nie sprowadzamy do wzoru dającego się wpisać w równanie.

Zatem pytania co to znaczy "być człowiekiem" oraz "przestać być człowiekiem" są tutaj esencjalne - i choć niemożliwe jest udzielenie ostatecznej odpowiedzi, to samego procesu dochodzenia do niej wielu ludzi się podejmuje, a pisarze transhumaniści od niego uciec nie mogą.
05-04-2011 20:32
~gajoos

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Zgodzę się z Mayhnavea że kwestia człowieka i tego gdzie się kończy/zaczyna człowieczeństwo to podstawowe pytanie dla transhumanizmu jako motywu literackiego, ale i filozofii.
Niemniej większość autorów tego nurtu raczej prezentuje znacznie dalej idącą koncepcję niż to że człowieka nie da się spakować do "zbioru danych przetwarzanych na białkowych procesorach".

Najlepiej imho widać to na przykładzie AI i tego czy traktujemy ją jako przedmiot czy jako osobę. Ta druga wersja jest znacznie ciekawsza literacko - więc ona w wspominanych powyżej książkach dominuje.

Stosując głęboką, nie przekraczalną granicę między człowieczeństwem a sztuczną symulacją osobowości jak Mayhnavea proponujesz zakładasz że AI nie ma racji bytu, że jest z natury rzeczy niemożliwe. Bo de facto nie ma duszy/ducha/umysłu/świadomości - więc jedyne czym będzie to niedoskonałym odbiciem ludzkiego ja.

A ja będę się upierał, że AI jeśli może powstać w ogóle nie musi być odbiciem jakiegokolwiek ja i może w ogóle nie przypominać ludzkiego umysłu.


05-04-2011 22:49
Albiorix
   
Ocena:
0
Czy Ziemia jest Płaska to kwestia jej fizycznych właściwości, natomiast czy jesteśmy ludźmi to kwestia wyłącznie definicji człowieka. Uznanie kobiet, dzieci, czarnoskórych, gojów, płodów albo świętych zwierząt dowolnej religii za ludzi nie ma nic wspólnego z nauką - zakres pojęcia "człowiek" tak jak zakres pojęcia "kolor zielony" albo "własność prywatna" jest wyznaczany przez język, kulturę, prawo.

Jeśli za człowieczeństwem stoi jakaś dusza, to tak jak jest ona niewiadomą dzisiaj tak pozostanie niewiadomą w ewentualnej przyszłości pełnej zdigitalizowanych ludzi. Zdigitalizowani religijni ludzie wraz z rodzinami powiedzą że mają duszę, a białkowi przeciwnicy digitalizacji powiedzą że w krzemie duszy nie ma i być nie może. Oczywiście filozofowie i mistycy napiszą o tym książki ale przynajmniej za niektórymi z nich stać będą wielkie pieniądze i polityka a nie mistyczna prawda.

Oczywiście mistyczna prawda będzie interesować co bardziej świadomych klientów procesu transferu świadomości.

05-04-2011 23:01

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.