» Recenzje » The Yiddish Policemen's Union - Michael Chabon

The Yiddish Policemen's Union - Michael Chabon


wersja do druku
The Yiddish Policemen's Union - Michael Chabon
Z romansów pisarzy głównonurtowych z literaturą fantastyczną powstać mogą wielkie dzieła, czego dowiódł chociażby Cormac McCarthy swoją genialną powieścią, Droga. Regułę tę potwierdza Michael Chabon, zdobywca nagrody Pulitzera za rok 2001 (The Amazing Adventures of Kavalier & Clay). Jego pierwsza przygoda z fantastyką – Summerland – przyniosła mu nagrodę Mythopoeic za rok 2003, a druga powieść wpisująca się w nurt literatury fantastycznej, The Yiddish Policemen’s Union zgarnęła już (prawie) wszystko. Nebula za rok 2007, Nagroda Hugo za rok 2008, a do tego Sidewise Award for Alternate History i nominacja do BSFA.

Powieść ta to historia alternatywna, w której decydującym wydarzeniem, skutkującym dalszymi rozbieżnościami, w porównaniu do autentycznych wydarzeń, jest śmierć amerykańskiego kongresmana, Anthony'ego Dimonda. Pod jego nieobecność, Stany Zjednoczone zdecydowały się udzielić tymczasowego schronienia milionom europejskich Żydów, którzy zostali przesiedleni na Alaskę. W 1946 roku atak nuklearny zrównał Berlin z ziemią, w 1948 upadło państwo Izraelskie, a pierwszą damą Ameryki została Marilyn Monroe-Kennedy.

Co ważne, Chabon nie czyni z historii alternatywnej głównego, najważniejszego wątku. Kolejne informacje, pojedyncze fakty, pojawiają się sporadycznie, jakby mimochodem. W powieści na pierwszy plan wysuwa się detektyw Meyer Landsman, który pracuje w wydziale zabójstw policji Dystryktu (od pojawienia się Żydów przemianowanego z Alaski na Sitkę). W hotelu, w którym mieszka noz (żydowskie określenie stróża prawa) ktoś morduje młodego narkomana, wykonując profesjonalną egzekucję. Jak się okazuje - nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, nikt nawet nie znał ofiary. Landsman staje przed nie lada wyzwaniem, a życia na pewno nie ułatwia mu fakt, że za niecałe dwa miesiące w Dystrykcie nastąpić mają olbrzymie zmiany – wróci on w ręce rdzennych Indian.

Opowieść utrzymana jest ponurym klimacie, dominuje deszcz, chłód, poczucie wszechogarniającej szarości. Tak naprawdę, The Yiddish... to powieść detektywistyczna, z lekką nutką fantastyki. W kolejnych rozdziałach, wraz z Landsmanem i jego partnerem, Berko, krok po kroku uchylamy rąbka tajemnicy, która otacza okoliczności śmierci młodego Żyda, z tym że w większości przypadków uzyskiwane przez detektywów odpowiedzi rodzą tylko nowe pytania. Warto jednak podkreślić, że Chabon nie przekombinował i nie pogubił się w tym wszystkim. Owszem, po drodze pojawia się mnóstwo nowych wątków, wciąż przeplatających się z wydarzeniami z przeszłości Meyera, ale cała historia nigdy nie traci na przejrzystości.

Największą zaletą tej powieści, oprócz brawurowo przedstawionej historii alternatywnej, jest sam detektyw Landsman. Postać sztampowa, pod wieloma względami schematyczna, wtórna, a mimo to niezwykle intrygująca. Oto kolejny już policjant-rozwodnik, zaniedbany, zrezygnowany, przesycony poczuciem bezsensowności istnienia, obojętny na wszystko, oczywiście obowiązkowo mający problemy z alkoholem. Jego życie (a raczej coś na kształt wegetacji) ogranicza się w zasadzie do pracy – bez niej prawdopodobnie całkowicie by się załamał. Jest samotny (chociaż jak może, stara się przed samym sobą do tego nie przyznać) i rozgoryczony, co skrzętnie stara się ukryć pod grubym płaszczem ironii. Mimo iż narracja nie jest prowadzona z perspektywy głównego bohatera, usposobienie Landsmana wpływa na sposób, w jaki opisywany jest świat – widać to przede wszystkim w opisach postaci, bardzo szczegółowych, zawsze uszczypliwych, piętnujących przywary danej osoby.

The Yiddish... to także bardzo bogaty, plastyczny język. Chabon urzekł mnie przede wszystkim pieczołowitością z jaką opisywał niemalże każdy centymetr kwadratowy świata przedstawionego - nie tylko postacie, ale także pomieszczenia, przedmioty. Widać było, że autor ten lubuje się w opasłych akapitach, obrazowym przedstawianiu swoich wyobrażeń. Bardzo charakterystyczne były najprzeróżniejsze dygresje, pojawiające się niemalże na każdym kroku, jak chociażby opisywanie całej historii pewnego ciastka – specjalności lotniskowej knajpki, której właścicieli Meyer chciał przesłuchiwać. Co ważne, powieść ta mimo wszystko nie nuży, ani nie ciągnie się. Owszem, gdyby autor zdecydował się zrezygnować ze zbytecznych fragmentów książka byłaby co najmniej o połowę chudsza, ale sądzę też, że bardzo dużo by na tym straciła. Straciliby też czytelnicy.

Podsumowując, The Yiddish... zasłużył na wszystkie przyznane mu nagrody. Jest to powieść błyskotliwa, świetnie napisana, a do tego wciągająca, oparta na przemyślanej historii alternatywnej. Mało w niej fantastyki, ale nie powinno być to poczytane za wadę. Chabon zdobył moje uznanie przede wszystkim bardzo obrazowym językiem, świetnie poprowadzoną postacią Landsmana (a i inne niewiele mu ustępują), a także umiejętnym wplataniem wątków historycznych i ciekawostek z kultury żydowskiej do fabuły. Czego zabrakło do ideału? Może bardziej wstrząsającego zakończenia. Mimo to, gorąco polecam The Yiddish Policemen's Union.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.5
Ocena recenzenta
9.5
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 1
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: The Yiddish Policemen’s Union
Autor: Michael Chabon
Wydawca: HarperCollins
Data wydania: 1 marca 2008
Liczba stron: 418
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-0-06-1149360-7
Cena: 31,99 zł



Czytaj również

Związek żydowskich policjantów - Michael Chabon
Alaskańska diaspora z Kopułą na Skale w tle
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.