» Recenzje » Tancerze Burzy

Tancerze Burzy


wersja do druku

Lotos musi zwiędnąć!

Redakcja: Matylda 'Melanto' Zatorska

Tancerze Burzy
Jaya Kristoffa można porównać do sprytnego kreatora mody. Dlaczego? Ponieważ wykorzystał starego, wszystkim doskonale znanego manekina (schemat klasycznej powieści fantasy), ubrał go w orientalne ciuszki (wyspy Shima wzorowane na Japonii) i przyozdobił ekstrawaganckimi dodatkami (ciężki, steampunkowy klimat). Trzeba przyznać, że wyszło mu to całkiem nieźle. Nie należy więc się dziwić, dlaczego nowy gracz na rynku fantastycznej literatury – wydawnictwo Uroboros – postawił właśnie na debiutancką powieść Amerykanina, wybierając ją jako własny debiut. 

Niegdyś tętniące życiem wyspy Shima przypominają dogorywającego palacza lotosu. Wszelkie dzikie przejawy życia odeszły w zapomnienie, a ich miejsce zajęły wszędobylskie trujące wyziewy. Krwawy lotos, stanowiący zarówno podstawę gospodarki, jak i surowiec niezbędny Gildii do utrzymania rozwoju technologicznego na obecnym poziomie, okazał się nie tyle boskim darem, co zardzewiałym gwoździem, wbitym w trzewia krainy. Nie dość, że cesarstwo od lat pozostaje uwikłane w niekończącą się wojnę z kontynentem, to Yoritomo-no-miya, Seji Taishigun wysp Shima, przejawia objawy szaleństwa, wysyłając nadwornego łowczego Masaru na misję z góry skazaną na porażkę. Ma on bowiem odnaleźć legendarnego tygrysa gromu; szkopuł w tym, że ostatnia z tych bestii zginęła przed wiekami...

Akcję debiutanckiej powieści Jaya Kristoffa śledzimy przez większość czasu oczyma córki Masaru, młodziutkiej Yukiko. Szybko staje się jasne, że relacje na linii ojciec – córka zdominowane są przez zadawnione urazy, które popychają dziewczynę ku samotności. Na szczęście czytelnik nie zostaje skazany na męczarnie z użalającą się nad sobą, irytującą małolatą; Yukiko to charakterne i zawzięte dziewczę, które odważnie staje naprzeciw wszelkich niebezpieczeństw, własnych lęków i trudnej przeszłości. Choć protagonistkę łatwo polubić, dzięki czemu jej losy szybko budzą zainteresowanie, trudno tu mówić o jakiejś silniejszej emocjonalnej więzi. Z pozostałych postaci, stanowiących coś więcej niż tylko tło opowieści warto wymienić Akihito, potężnie zbudowanego przyjaciela łowczego, Kasumi, kochankę Masaru, próbującą zastąpić jego córce matkę, która odeszła przed laty, a także Kina, przedstawiciela tajemniczej Gildii Lotosu, skrycie podkochującego się w Yukiko.

Drugim niezwykle oryginalnym, a zarazem barwnym bohaterem jest Buruu, przedstawiony na okładce tygrys gromu. Ta potężna i dumna bestia posiada nie tylko inteligencję, ale także butny charakter i cięty język – swoimi ripostami potrafi niejednokrotnie wywołać uśmiech. Narracja prowadzona z punktu widzenia tygrysa zarówno stanowi ciekawą odskocznię od rozdziałów ludzkich postaci, jak i tworzy dla nich kontrapunkt; można pokusić się o stwierdzenie, iż perspektywa Buruu odzwierciedla krytyczny głos rozsądku okaleczonej przez człowieka krainy. Natomiast relacja, która z rozwojem fabuły coraz bardziej zbliża Buruu i Yukiko, to jeden z najjaśniejszych elementów powieści. Z ciekawością obserwuje się kolejne etapy zacieśnienia więzów łączących dziewczynę i bestię; ponadto owa osobliwa para udowadnia, że istnieje jeszcze szansa na zapobiegnięcie temu, co wydaje się nieuchronne, oraz na ponowną koegzystencję człowieka ze środowiskiem go otaczającym.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Wizja świata, jaką serwuje Kristoff, z jednej strony nie napawa optymizmem, z drugiej zaś intryguje oryginalnym sztafażem. Szczególnie ucieszą się miłośnicy Japonii i samurajów; autor garściami czerpie inspiracje z dorobku Kraju Kwitnącej Wiśni, co widać w mitologii jego uniwersum, w kulturze i zwyczajach postaci, a także w ich języku (z tyłu książki zamieszczono słowniczek, w którym wyjaśniono co trudniejsze i bardziej egzotyczne terminy). Najważniejszą różnicą jest jednak poziom rozwoju technologicznego: przez zasnute trującymi wyziewami niebiosa przedzierają się lotostatki, po ulicach pędzą motorowe ryksze, Żelaźni Samurajowie budzą trwogę zakuci w mechaniczne zbroje, dzierżąc w dłoniach łańcuchowe katany – wszystko to napędzane przez chi, płynne paliwo produkowane z nasion krwawego lotosu. Niestety, roślina ta doszczętnie wyjaławia glebę, zaś opary chi niszczą atmosferę i wywołują śmiertelne choroby płuc. Steampunkowe, a raczej lotospunkowe, elementy odnajdziemy także w ubiorze mieszkańców – muszą oni nosić gogle chroniące oczy przed szkodliwymi promieniami słońca i fantazyjne aparaty oddechowe oczyszczające skażone powietrze. Ale na te ostatnie stać tylko najbogatszych, podczas gdy biedota powoli dogorywa w rynsztokach.

To wizja iście straszna, ale co najgorsze, może wcale nie tak fantastyczna i odległa, jak można by sobie tego życzyć. I w realnym świecie coraz większa władza skupia się w rękach wielkich korporacji, które za nic mają sobie maluczkich. Odpowiednikiem korporacji w uniwersum stworzonym przez Amerykanina jest Gildia Lotosu. Lotosowcy dzielą się na kilka frakcji: zwykłych przedstawicieli Gildii, Konstruktorów odpowiedzialnych za koncypowanie coraz to nowszych cudów techniki oraz Strażników Czystości, którzy przywodzą na myśl inkwizycję, gdyż trudnią się wyszukiwaniem osób obdarzonych niezwykłymi mocami, by spalić je żywcem. Gildia Lotosu to synonim nie tylko władzy i wyzysku, ale również strachu. To ostatnie uczucie potęguje budząca niechęć inność, charakteryzująca każdego z Lotosowców: poruszają się oni w napędzanych chi zbrojach-skafandrach, zwanych Skórami, których maski przypominają głowy insektów. Jeśli autor chciał w ten sposób podkreślić wywołującą dreszcze odmienność owych istot, stawiając pod znakiem zapytania ich ewentualne człowieczeństwo, to doskonale wywiązał się z tego zadania.

Ta niepokojąca wizja tak skutecznie przemawia do wyobraźni, gdyż została spisana w bardzo plastyczny sposób. Kristoff opanował pisarskie rzemiosło w takim stopniu, iż z łatwością przychodzi mu malowanie wyrazistych obrazów za pomocą słów. Aby osiągnąć ów cel, upodobał sobie wymyślne metafory, ale tym, co szczególnie zwraca uwagę, jest częstotliwość, z jaką sięga po personifikację – zupełnie jakby chciał przekonać czytelnika o tym, że natura we wszystkich swych przejawach czuje zupełnie jak człowiek i, jak on, może również cierpieć. Jednakże momentami – rzuca się to w oczy zwłaszcza na samym początku książki – przesadza z liczbą mrocznych opisów zatrucia i zanieczyszczenia otoczenia, które występują dosłownie co dwie, trzy strony. Chciałoby się rzecz: co za dużo to niezdrowo. Na szczęście później sytuacja znacznie się poprawia.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Niestety, debiutancka powieść Kristoffa nie ustrzegła się kilku niedociągnięć. O ile opowiedziana tu historia sama w sobie wciąga i kilkukrotnie potrafi zaskoczyć, to pod koniec tempo zaczyna się mocno rwać. Skakanie z jednego miejsca akcji w inne, zmiany perspektyw, przeskoki w czasie – wszystko to powoduje, że w fabule pojawiają się dziury, które czytelnik zmuszony jest wypełnić domysłami. Niedosyt pozostawia także fakt, iż autor przedstawia część fabuły z perspektyw postaci innych niż Yukiko i Buruu – niektórym poświęca całe rozdziały – by już nigdy więcej nie pozwolić czytelnikom przeżywać historii z ich punktów widzenia. Szkoda, gdyż w ten sposób nie tylko ograniczył tak wielce pożądaną różnorodność, ale przede wszystkim nie wykorzystał potencjału drzemiącego w owych bohaterach. Zastanawia także natężenie zgonów pod koniec powieści, gdyż wygląda to tak, jakby autor nie wierzył, iż potrafi w inny sposób wywołać w czytelniku silniejsze emocje. Niektórych irytować może również popularny ostatnimi czasy trójkącik miłosny, ale jako że książki skierowane do młodzieży rządzą się swoimi prawami, wypada to wybaczyć.  

Tancerzy burzy można nazwać podwójnym debiutem i to po dwakroć udanym. To zarówno pierwsza książka w literackim dorobku Jaya Kristoffa, jak i pierwsza pozycja wydana przez raczkujące wydawnictwo Uroboros. Choć powieść ta nie wyznacza w fantastycznym światku żadnych nowych horyzontów, nie powinna nikogo zawieść. Sympatyczni bohaterowie, oryginalny sztafaż, ciekawa intryga i przyjemny styl gwarantują kilka godzin wyśmienitej rozrywki – przy okazji poruszając tyleż ważne, co aktualne tematy. Nie pozostaje nic innego, jak tylko czekać na kolejne tomy Wojny lotosowej, trzymając kciuki, by wszystkie pozycje wydane przez Uroborosa prezentowały podobnie wysoki poziom.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Tancerze Burzy (Stormdancer)
Cykl: Wojna lotosowa
Tom: 1
Autor: Jay Kristoff
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Uroboros
Data wydania: 5 czerwca 2013
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka
Format: 135x202 mm
ISBN-13: 978-83-7881-851-9
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Tancerze burzy, Bratobójca
Ciekawi bohaterowie w nieprzekonującym świecie
- recenzja
Tancerze Burzy - fragment
Tygrys gromu. Arashitora
Instytut
Miało nie być o nastolatkach, a jest
- recenzja
Nomen Omen
Ruda niezdarność atakuje!
- recenzja
Bożogrobie
Pomiędzy Achają a Uczniami Spartakusa
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.