» Recenzje » Shriek: Posłowie - Jeff VanderMeer

Shriek: Posłowie - Jeff VanderMeer

Shriek: Posłowie - Jeff VanderMeer
W jaki sposób należy pisać o historii? Jak bardzo subiektywne postrzeganie oddziałuje na przedstawienie suchych faktów? Czy nie wypacza wydarzeń, które widziane oczyma osoby je relacjonującej, stają się nie bezosobowym opisem, lecz raczej przełożeniem osobistych doświadczeń na formę quasi-historyczną? O tym, jak łatwo zaciera się granica pomiędzy historią jako nauką a historią rozumianą jako opis własnych doświadczeń, i jak silnie wpływa jedna na drugą, opowiada nam Jeff VanderMeer w książce Shriek: Posłowie. W tym utworze autor po raz kolejny wkracza w niesamowite miasto Ambergris, metropolię, którą wykreował w powieści Miasto Szaleńców i Świętych. Wedle zamysłu pisarza Shriek stanowi uzupełnienie zamieszczonego tam Hoegbottońskiego przewodnika po wczesnej historii miasta Ambergris pióra Duncana Shrieka, jako posłowie napisane przez jego starszą siostrę Janice.

Jakże zwodniczy to tytuł – wszak posłowie, w powszechnym znaczeniu, to zwięzła notka, suche podsumowanie lub uzupełnienie tematu, jakiego dotyczy, zazwyczaj o objętości znacznie mniejszej niż tekst właściwy. Tu natomiast otrzymujemy bardzo obszerną formę, którą trudno sklasyfikować. Miast zapowiadanej we wstępie opowieści o życiu Duncana Shrieka, Janice tworzy wielce zawikłaną fabułę zawierającą elementy pamiętnika i tragikomicznej sagi rodzinnej, opis płomiennego romansu i kronikę samego Ambergris. A wszystkie te historie przenikają się wzajemnie, zazębiają, tworząc skomplikowany wzór, w którym każdy element jest ważny, nawet jeśli pozornie wydaje się nic nieznaczącym szczegółem. Każda akcja pociąga za sobą reakcję: wydarzenia z prywatnej historii Shrieków są nieoczekiwanie dopełniane przez te z życia publicznego, a konflikty polityczne odzwierciedlają się w rodzinnych potyczkach. Janice relacjonuje to wszystko w sposób nieco chaotyczny, nie zawsze trzymając się chronologii wydarzeń, często wybiegając w narracji do przodu, napomykając o faktach, które mają dopiero nastąpić i wyjaśnione zostaną kilkaset stron dalej. Pisze emocjonalnie – pełna żalu, okaleczona psychicznie i fizycznie, przelewa na papier gorycz, przedstawiając swoją wizję historii Ambergris i portretów elity miasta, bardzo różniącą się od ich oficjalnej wersji. Momentami myli fakty, by po chwili zamieścić sprostowanie, które później ponownie neguje. Gorączkowo, tak jakby czuła, iż nie będzie miała czasu, by swój tekst dopracować, wspomina i dawną świetność Ambergris, i przyjaciół, którzy odeszli. A w sposób najbardziej osobisty, intymny wręcz – swego brata.

Kim naprawdę był Duncan Shriek? Historykiem ogarniętym przez graniczącą z obsesją fascynację tajemniczą rasą szarych kapeluszy, badaniu której poświęcił całe swoje życie? Snującym spiskowe teorie wariatem, pragnącym dorównać sławie swego ojca? Czy też starzejącym się mężczyzną, chcącym za wszelką cenę zatrzymać przy sobie ukochaną kobietę? Janice chyba sama nie jest do końca pewna, który z tych wizerunków jest prawdziwy. Nie potrafi również obiektywnie, chłodnym okiem, brata sportretować. Jej opis oscyluje pomiędzy hagiografią a przypisywaniem działaniom Shrieka najniższych pobudek. O ile pisząc o samej sobie, potrafi się zdobyć na pewien dystans, a nawet – autoironię, Duncana traktuje jak zaborcza starsza siostra, rozczarowana decyzjami jakie podjął. Krytykuje jego wybory, neguje odkrycia, lecz przede wszystkim tęskni i wspomina – wspólne dzieciństwo, młodość, rzadkie spotkania w życiu dorosłym. To przejmujące studium samotności: kobieta, która ucieka przed własnymi demonami oraz poczuciem winy, próbuje zagłuszyć własne emocje pogrążając się w szaleńczym życiu pseudokulturalnego światka Ambergris, wpadając w ramiona kolejnych kochanków – a wszystko po to, by choć na chwilę poczuć się ważną i potrzebną.

Ta książka to nie tyle posłowie, co raczej alternatywna wersja opowieści Duncana i jednocześnie idealne jej dopełnienie. Pokłosie bratersko-siostrzanych żalów, straconych złudzeń, nigdy niespełnionych obietnic. I wreszcie – elegia o tych, którzy odeszli, oraz o przemijającym blasku i chwale Ambergris. Gdyż miasto to równoprawny bohater tej książki. Moloch zdający się egzystować własnym życiem, mający wręcz coś na kształt świadomości. Mieszanka ras, wyznań i kultur, kocioł nieustannych sporów politycznych i ekonomicznych. Sensualny koktajl obrazów, zapachów i smaków. Labirynt ulic, uliczek i zaułków mający swe odbicie w podziemnej sieci kanałów, przemierzanych przez z dawna zapomniane istoty. Artefakty zamierzchłej przeszłości współegzystujące z wytworami wielce specyficznej, współczesnej myśli naukowej. W tym wszystkim olśniewa nieokiełznana wyobraźnia VanderMeera, kreślącego wizerunek Ambergris dopracowany w najdrobniejszym nawet szczególe, na skalę, jakiej do tej pory nie spotkałam w literaturze przedstawiającej wyimaginowane uniwersa.

To nie jest proza łatwa w odbiorze. Można się zgubić w gąszczu skomplikowanej narracji: dygresje, aluzje, cytaty, odwołania do fikcyjnych rozpraw naukowych, wydarzeń z historii Ambergris, które bez uprzedniej lektury Miasta Szaleńców i Świętych są dość zagadkowe. Nie na tyle jednak, by uczynić Shriek: Posłowie książką hermetyczną, niezrozumiałą bez wcześniejszego poznania tego quasi-historycznego kompendium wiedzy. Autor eksperymentuje z różnymi sposobami opisu: od pierwszoosobowego poprzez fragmenty, w których wszechwiedzący narrator przemawia pełnym patosu językiem, ukazując sceny rodem z fantasmagorycznego koszmaru, na suchym języku naukowego wykładu kończąc.

VanderMeer stylizuje pewne partie tekstu, ujmując je w formę a to wojennego reportażu, a to antycznego eposu. Przedstawia własny obraz zstąpienia do piekieł – blaknący koszmar na zawsze odciśnięty w pamięci bohaterów. Porażony tą misternie splecioną wizją czytelnik staje w obliczu literackiej szarady, próbując odgadnąć, skąd zaczerpnięte są kolejne wątki, jacy klasycy są przez pisarza parafrazowani. Momentami Shriek przypomina dialog – wypowiedzi Janice kontrapunktowane są dopisanymi komentarzami Duncana, przez co opowieść zyskuje zupełnie nowy wymiar; jakby lakoniczne i pełne ironii wypowiedzi brata stanowiły posłowie właściwe. Podziw budzi maestria, z jaką VanderMeer posługuje się językiem. Wyszukane opisy, barokowe bogactwo porównań, zdania-kameleony, które można odczytywać na wiele sposobów, gdy ich oczywiste znaczenie przy głębszej analizie okazuje się jeno jedną z możliwości. Wielokrotnie złożone struktury i skontrastowane z nimi pojedyncze zdania, niosące w sobie często większą siłę wyrazu, niż całe akapity tekstu. Nie pisanie, lecz malowanie słowami.

Shriek: Posłowie został wydany przez wydawnictwo Mag w serii Uczta Wyobraźni. I – zaprawdę – to określenie perfekcyjnie oddaje moje odczucia podczas lektury. Delektowałam się każdą stroną, zachwycona i meandrami fabuły, i formą jej przedstawienia. Tych kilka godzin, podczas których wstąpiłam w świat miasta Ambergris, mogę określić jako całkowite w nim zanurzenie – kiedy nie istniało nic prócz opowieści Janice, a ja zapominałam o mijającym czasie – i tylko stygnąca herbata uzmysławiała, iż on jednak płynie. I przypuszczam, że każdy, kto ceni dobrą literaturę, będzie miał podobne odczucia.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
8.21
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Shriek: Posłowie (Shriek: An Afterword)
Autor: Jeff VanderMeer
Tłumaczenie: Robert Waliś
Autor okładki: Tomasz Maroński
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 19 marca 2010
Liczba stron: 480
Oprawa: twarda
Format: 135 x 202 mm
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-161-4
Cena: 39,00 zł



Czytaj również

Zrodzony
Postapo bez pazura
- recenzja
Wywiad z Jeffem VanderMeerem
Uważam się za socjalistę
W Kalabrii
Magiczny drobiazg
- recenzja
Luna: Nów
Uważaj którędy chodzisz
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.