» Recenzje » Robin Hood - krzyżowiec z Sherwood - Angus Donald

Robin Hood - krzyżowiec z Sherwood - Angus Donald

Robin Hood - krzyżowiec z Sherwood - Angus Donald
O Robin Hoodzie powstało wiele legend, a większość z nich opiera się na schemacie dobrego banity, który grabi złych bogaczy, by zyski oddawać biednym. Oczywiście to miłujący honor mężczyzna, mający ukochaną, cnotliwą kobietę i dozgonnie jej wierny. Ten mit głęboko zakorzenił się w naszej podświadomości – wierzymy w niego, bo jest piękny. Czy aby na pewno?

Taką wizję w swoich książkach przedstawia Angus Donald, prezentując Króla Złodziei i jego bandę. Zapomnijcie o szlachetnych ludziach, którzy pragną przysłużyć się biednym, uciemiężonym wieśniakom – banici dbają jedynie o siebie, a wszelka okazywana przez nich pomoc jest jak najbardziej interesowna. Nie szukając daleko porównań – działalność Robina przypomina dzisiejszą mafię; liczą się lojalność, oddanie sprawie, bezwzględne posłuszeństwo przywódcy.

Historia, którą autor nam opowiada, rozgrywa się zarówno w dzikich, leśnych ostępach, jak i w komnatach pałacowych, a w połowie drugiego tomu trafiamy aż do Ziemi Świętej. Książki obfitują w walki, romanse oraz kilka epizodów quasi-szpiegowskich – to połączenie powieści przygodowej z obyczajową. Niestety, Donald zawodzi w pewnej podstawowej kwestii, jaką jest tempo akcji. Potrafi ciągnąć mało ciekawy wątek, przedłużać poboczne wydarzenia, by nagle w bardzo krótkim czasie uraczyć czytelnika swoistym trzęsieniem ziemi – szczególnie widać to w Krzyżowcu z Sherwood. Momentami natomiast wydawało mi się, że fabuła to jedynie pretekst do przedstawiania średniowiecznych realiów. Donald bardzo mocno skupił się na przedstawieniu ówczesnych obyczajów, mody, zasad stosunków lennych, odrobiny prawa, sytuacji religijnej, finansowej, a nawet przybliżył częściowo sposób prowadzenia polityki. Przesadził jednak, gdyż ta otoczka częstokroć przesłania nam bohaterów, ich dramaty oraz samą opowieść.

Inna rzecz, że dość dokładnie poznajemy banitów, ich światopogląd (ze szczególnym naciskiem na Robina), motywacje, ambicje. Wszystko to jest przedstawione z perspektywy jednego z kompanów hrabiego z Locksley, Alana. Zabieg to ciekawy, bo pozwala spojrzeć na ówczesną Anglię oraz samego Króla Złodziei z trochę innej perspektywy (z równie udanym skutkiem zastosowano go w Zimowym monarsze Cornwella). Opis Robina jest dokładny, wieloaspektowy, nie ogranicza się do prostego rozgraniczenia dobry-zły. To czasem nawet analiza psychologiczna i logiczny rozbiór zachowań. Widać, że to na tej postaci pisarz chciał się skupić i na niej oparł swoją powieść, zarówno fabularnie, jak i ideowo. Wspomnieć także należy o innych wyrazistych portretach bohaterów – Małym Johnie, braciszku Tucku, szeryfie Nottingham: wszyscy oni są odmalowani zwięźle, a jednak dość szczegółowo; pisarz postacie opisuje poprzez ich czyny. Pozbawia także te hipotetycznie pozytywne laurów szlachetności czy dobroduszności (może prócz Tucka) – są w bandzie Robina z jednej, podstawowej przyczyny: by przetrwać, za wszelką cenę.

Trzeba przyznać, że autor nie upiększa opowieści. XII-wieczna Anglia to kraj brutalny, ciemny i dziki. Rządzi nią przemoc, a życie ludzkie znaczy często mniej niż miska ciepłej strawy. Donald dosadnie rozprawia się z mitami idyllicznego średniowiecza, rycerzy bez skazy i dam w białych rękawiczkach, choć trzeba przyznać, że wskazuje kilka ideałów owych czasów: wiarę, wierność, odwagę.

Poczynania bohaterów nie są zbyt atrakcyjne: postacie ucztują, mordują, uciekają. Donald ciekawie opisał możliwe działania dość licznej (nawet kilkaset osób) bandy – ich komunikację, taktykę oraz organizację – oraz wykazał się sporą wiedzą na temat ówczesnych militariów, obyczajów oraz struktur społecznych. Dorzuca do tego również i własne wyobrażenia, jak na przykład pogańskie, krwawe obrzędy w chrześcijańskiej już Anglii.

Jak już sugerowałem, podczas lektury cykl o Robinie przypominał mi Zimowego monarchę Cornwella – ten sam sposób narracji, równie wielkie zamiłowanie do opisywania realiów historycznych oraz odbrązawianie legendarnych postaci. Jednak Angusowi Donaldowi zabrakło wyczucia co do tempa akcji oraz umiejętności uczynienia postaci równie interesującymi – Robin fascynuje, reszta jest jakościowo gorsza. To, w przeciwieństwie do książki Cornwella, hołd i wariacja na temat herosa, a nie przedstawienie legendy z historycznego punktu widzenia.

Tytuł: Ojciec chrzestny z Sherwood (Outlaw)
Autor: Angus Donald
Wydawca: AMBER
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 8 czerwca 2010
Liczba stron: 240
ISBN-13: 978-83-241-3681-0
Oprawa: miękka
Wymiary: 148 × 210 mm
Cena: 29,80 zł
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Robin Hood - krzyżowiec z Sherwood
Autor: Angus Donald
Wydawca: AMBER
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 13 lipca 2010
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Format: 148 x 210 mm
ISBN-13: 9788324137084
Cena: 32,80 zł

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
1) "Momentami natomiast wydawało mi się, że fabuła to jedynie pretekst w przedstawianiu średniowiecznych realiów".

Bardziej gramatycznie brzmiałoby to zdanie w następującej postaci:
"fabuła to jedynie pretekst do przedstawiania/przedstawienia średniowiecznych realiów"

2) "Wspomnieć także należy o innych wyrazistych portretach bohaterów – Mały John, braciszek Tuck, szeryf Nottingham"

Albo używamy tych imion w miejscowniku (Małym Johnie, braciszku Tucku, szeryfie Nottingham) albo dodajemy po myślniku słowa: "są to" i reszta zostaje jak jest. Inaczej zdanie jest niegramatyczne.

3) Do Baczka:

Myślę, że powinieneś jednak wspomnieć w jednym z początkowych akapitów, skąd wzięła się ta banda w lesie Sherwood. Moja uwaga wynika z tego, że najpierw piszesz o Robin Hoodzie jako bandycie i grabieżcy a potem nagle wyskakuje, że jest on lordem Locksley. Czy w rzeczywistości był on angielskim lordem w tej książce czy też napisałeś tak na podstawie znanych już innych utworów literackich i filmowych? Jeśli tak, to warto byłoby napisać 1-2 zdanka na temat, jak to par Anglii zszedł do roli banity i czy jest to tożsame z popularnym przekazem na ten temat (czyli utratą ziemi na rzecz księcia Jana i jego sługusów).
23-09-2010 21:49
baczko
   
Ocena:
0
@earl

Poprawki wprowadzone, dzięki :)

ad 3

Moje drobne przeoczenie i skrót myślowy - pamiętając z legendy że był on (jak i w książce) hrabią Locksley, a następnie został banitą, pominąłem tłumaczenie tego, choć Angus banicję Robina tłumaczy karą za zabójstwo księdza i odmowę oddania się w ręce sprawiedliwości.
24-09-2010 00:23
earl
   
Ocena:
0
@ Baczko

Dzięki za informację o Robinie. Faktycznie, wg Angusa powód banicji Locksleya jest całkiem inny niż w znanych nam przekazach (inna sprawa, że nie wszystkie uważają Robina za angielskiego feudała, np. u Waltera Scotta w "Ivenhoe" jest on człowiekiem z gminu). Jednakże fakt, że tutaj akurat nie wyprawa krzyżowa i wierność Ryszardowi Lwie Serce ale zwykła sprawa kryminalna przyczyniła się do wyjęcia hrabiego spod prawa, zasługiwał na tę wzmiankę w Twojej recenzji.

PS. Zachęciłeś mnie do sięgnięcia po tę lekturę. Lubię opowieści o Robin Hoodzie i zawsze intryguje mnie, co też autor może nowego wnieść do legendy. Jak widać może, i to sporo.

PS 2. Polecam Ci też przeczytanie książki Parke'a Godwina "Sherwood". Tam też jest historia Robin Hooda, tyle, że osadzona w innych realiach - o 130 lat wcześniej, podczas najazdu normandzkiego na Wyspy. Obiecuję, że nie będziesz się nudził.
24-09-2010 19:43
baczko
   
Ocena:
0
@earl

Dzięki, w wolnej chwili postaram się znaleźć i przeczytać :)
25-09-2010 00:51

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.