» Recenzje » Pusta przestrzeń - M. John Harrison

Pusta przestrzeń - M. John Harrison


wersja do druku

Trudna przyszłość

Redakcja: Camillo

Pusta przestrzeń - M. John Harrison
W eseju Coraz szersza spirala Paul Kincaid pisał o coraz częstszym w światowej fantastyce naukowej trendzie ukazywania przyszłości zupełnie niezrozumiałej dla współczesnego czytelnika. Pusta przestrzeń jest jednym z przedstawicieli tego nurtu.

________________________


Gdzieś pośrodku kosmicznej nicości pojawia się przedziwne zjawisko. Ciało wielkości brązowego karła najprawdopodobniej służyło badaniom naukowym. Na jego pokładzie znajduje się kobieta: jednocześnie żywa i martwa, przytomna i nieprzytomna. Rozwikłanie zagadki tajemniczego obiektu stanie się obsesją wielu ludzi.

W Pustej przestrzeni M. John Harrison nie stawia swojej wyobraźni żadnych ograniczeń, podobnie jak to miało miejsce w Viriconium. Znajdziemy tutaj genetycznie modyfikowanych ludzi, którzy z człowieczeństwem mają niewiele wspólnego, przekształcające się w żywą matematykę statki kosmiczne, obszary oddziaływania odmiennych fizyk. I właśnie tu objawia się bezkompromisowość Harrisona – nie czuje się on zobowiązany do tłumaczenia czegokolwiek, nie próbuje odnosić się do jakichkolwiek znanych czytelnikowi doświadczeń, nie poświęca wiele miejsca na oswajanie go ze swoimi wizjami. Bawi się za to własnymi pomysłami, przeplatając je i splatając, co prowadzi do powstania kunsztownego, ale zupełnie nierozwiązywalnego węzła gordyjskiego.

Co w takim razie powinien zrobić czytelnik z Pustą przestrzenią? Odpowiedź powinien znać każdy kojarzący z lekcji historii Aleksandra Macedońskiego – przeciąć tę misterną konstrukcję. Powieść wymaga od odbiorcy postawienia pewnej granicy, oddzielenia tego, co istotne, od natłoku hermetycznych wizji Harrisona. Wyłowienie refleksji dotyczących kształtu przyszłości z szumu podróży w jedenastym wymiarze i trwających nanosekundy walk to zadanie trudne, ale wykonalne Zdaje się zresztą, że pisarz daje czytającemu pewne wskazówki, które podobną interpretację sugerują. Niech za przykład posłuży poszukiwanie imienia przez jedną z najważniejszych postaci powieści – asystentkę. Ta odlegle spokrewniona z człowiekiem maszyna do zabijania wydaje się esencją niezrozumiałego, skomplikowanego świata – nie znamy jej motywacji, nie wiemy, co nią kieruje. Mimo swojej niezaprzeczalnej potęgi wydaje się zagubiona w tej szalonej rzeczywistości i próbuje się jednoznacznie określić przy pomocy pojedynczej nazwy. Czyżby i ona miała problemy ze zrozumieniem, co się stało w odległej przeszłości i do czego to wszystko prowadzi? Z pewnością można tak interpretować jej poczynania. A wtedy Pusta przestrzeń staje się ostrzeżeniem przed pychą, która prowadzi do odrzucenia wszystkiego, co naturalne; manifestem strachu przed ślepym zachwytem ludzkimi – czy już nieludzkimi – możliwościami.

Tak czy inaczej powieść ma dwie zasadnicze wady, których nie można wytłumaczyć artystycznymi aspiracjami Harrisona. Pierwszą z nich jest nieprzemyślana budowa. Na fabułę składają się trzy obszerne części: wątek żyjącej w niedalekiej przyszłości Anny, wspomniana już historia asystentki oraz opowieść o Grubym Antoynie, Liv Huli i Irene, pilotach Nova Swing (dwie ostatnie osadzone już w odległej przyszłości). Rozdziały poświęcone poszczególnym postaciom przeplatają się przez całą lekturę. Wadą tego modelu jest asymetria. Fragmenty wątku pierwszego, reprezentanta fantastyki bliskiego zasięgu, nie współgrają z pozostałymi dwoma. Wydaje się on zbyt udziwniony, jakby Harrison na siłę starał się upodobnić go do pełnej niezwykłych zdarzeń przyszłości, uzyskać jakikolwiek wspólny mianownik wszystkich trzech opowieści. Anna ma zupełnie pozbawione kontekstu wizje, które, o dziwo, w jakiś sposób przybliżają do rozwiązania zagadki brązowego karła. Jej choroba psychiczna opisana jest szczegółowo, ale mało wiarygodnie – zawieszenie niewiary w tym wypadku wymaga sporego wysiłku. I choć końcowemu połączeniu wszystkich wątków nie można nic zarzucić, to nie usprawiedliwia ono wcześniejszych problemów ze zbudowaniem spójności.

Drugą zasadniczą wadą tekstu jest jego język. Autor posługuje się bardzo specyficzną mieszanką technobełkotu, wulgaryzmów i licznych metafor. Esteci na pewno nie znajdą tu nic dla siebie, nieprzyzwyczajeni do stylu współczesnej fantastyki naukowej nic nie zrozumieją, wrażliwych odrzuci zbyt dużo przekleństw. Naprawdę trudno dostroić się do częstotliwości, na której nadaje Harrison – a nawet wtedy obcowanie z jego tekstem nie należy do szczególnych przyjemności.

Jeżeli jesteście miłośnikami nieskrępowanej wyobraźni oraz balansowania na granicy rzeczywistości i artystycznej wizji, to możliwe, że się w Pustej przestrzeni zakochacie. Jeśli natomiast lubicie prozę bardziej jednoznaczną i uporządkowaną, to nie będziecie w stanie przez tę powieść przebrnąć. Inaczej mówiąc: zadeklarowani miłośnicy M. Johna Harrisona prawdopodobnie będą usatysfakcjonowani, jego przeciwnicy nie powinni sięgać po książkę w żadnym wypadku.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
4.75
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Pusta przestrzeń (Empty Space)
Cykl: Trakt Kefahuchiego
Tom: 3
Autor: M. John Harrison
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Wydawca: MAG
Data wydania: 23 stycznia 2013
Liczba stron: 302
Oprawa: twarda
Format: 135x202 mm
Seria wydawnicza: Uczta Wyobraźni
ISBN-13: 978-83-7480-287-1
Cena: 37 zł



Czytaj również

Pusta przestrzeń - M. John Harrison
W gwiazdach nie ma nic
- recenzja
Droga serca
Stąd do nicości
- recenzja
Nova Swing
Jeden
Urządzenie Centauryjskie
Wyścig donikąd
- recenzja
W Kalabrii
Magiczny drobiazg
- recenzja

Komentarze


mr_mond
   
Ocena:
+2
Widzę, że masz ostatnio szczęście do tekstów, w których czytelnik musi się bronić przed zalewem szalonych wizji ;).

Od Harrisona odrzuciło mnie już przy "Viriconium" – straszny był tam język, niespójne, bezsensowne metafory, odrzuciło mnie po 40 stronach. Po jego kolejne powieści nie mam chyba po co sięgać, może podejdę jeszcze raz kiedyś do "Viriconium", bo wielu New Weirdowców chwali (np. Vandermeer). Z drugiej strony nie wszystko, co chwalone, jest dobre.
05-03-2013 22:12
~kowal

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Drugą zasadniczą wadą tekstu jest jego język. Autor posługuje się bardzo specyficzną mieszanką technobełkotu, wulgaryzmów i licznych metafor. Esteci na pewno nie znajdą tu nic dla siebie, nieprzyzwyczajeni do stylu współczesnej fantastyki naukowej nic nie zrozumieją, wrażliwych odrzuci zbyt dużo przekleństw".

Bo to w sumie nie jest lektura dla wrażliwych pensjonarek a M. John Harrison to nie Lucy Maud Montgomery.
05-03-2013 22:25
Ezechiel
   
Ocena:
0
Masz rację, w przeciwieństwie do LMM, MJH nie radzi sobie z opisem cierpienia, samotności i zmian społecznych. Generalnie nie radzi sobie z opisem ludzi.
06-03-2013 10:33
~Karburator

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
A może jest jeszcze inaczej? Może jednoczesna "miłość" do złotego wieku i Harrisona jest niemożliwa?
06-03-2013 11:12
~kowal

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
"Masz rację, w przeciwieństwie do LMM, MJH nie radzi sobie z opisem cierpienia, samotności i zmian społecznych. Generalnie nie radzi sobie z opisem ludzi"

Zgadzam się , niektórzy czytelnicy potrzebują jasnego, dokładnego i łopatologicznie zrozumiałego opisania emocji, sytuacji i bohaterów.
06-03-2013 11:23
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+2
Hipster bullshit. Pokłóćcie się oto, kto czyta ambitniejsza literaturę. Na razie poziom dyskusji jest wciąż za wysoki.
06-03-2013 13:02
Siman
   
Ocena:
+2
"Zgadzam się , niektórzy czytelnicy potrzebują jasnego, dokładnego i łopatologicznie zrozumiałego opisania emocji, sytuacji i bohaterów."

Jasne, bo świat jest taki prosty: albo, albo, geniusz albo debil, przekmina albo łopatologia.

Czytam teraz "Tak jest dobrze" Twardocha i stwierdzam, że można prosto, ale nie jednoznacznie i nie łopatologicznie (a nawet nie łatwo).
06-03-2013 18:13
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pierwszego zdania nie rozumiem. Prozę Sz. Twardocha lubię i cenię bardzo. Zbiór "Tak jest dobrze" jest rewelacyjny. Ale co to ma wspólnego z Harrisonem?
Ja do Ani z Zielonego Wzgórza nic nie mam :)
Rozumiem, że Harrison może nie trafiać do każdego czytelnika, jego proza bywa niejasna, nie prowadzi do czytelnych rozwiązań, bohaterowie nie wzbudzają sympatii i ogólnie nie wiadomo o co chodzi. Jednak skoro ktoś przeczytał Pustą przestrzeń to mogę założyć, że czytał również Światło i Nova Swing. O ile tak właśnie było to co spowodowało, że po raz trzeci chciał się męczyć z wizjami tego autora? Ocenianie przez recenzenta Zicocu ksiązki przez pryzmat padających w niej wulgaryzmów (tak naprawdę w opisywanym środowisku niezbędnych) jest kuriozalne. Jeszcze bardziej wstrząsający zarzut to "liczne metafory". Brrr, gorsze od przekleństw. "Technobełkot" jak rozumiem dotyczy tego czego Zicocu nie znalazł w Wikipedii. Co do definicji estetyzmu odsłyłam jednak do niej.
Recenzent zarzuca również autorowi "nieprzemyślaną budowę" opowieści gdzie wg. niego gryzą się ze sobą fantastyka bliskiego i dalekiego zasięgu, które jednocześnie się uzupełniają ( "zupełnie pozbawione kontekstu wizje, które, o dziwo, w jakiś sposób przybliżają do rozwiązania zagadki"). Recenzent jest ponadto biegły w psychiatrii gdyż wie, że dokładny opis choroby jednej z bohaterek jest "mało wiarygodny". Dobrze, że inne dziwne rzeczy w tej książce są wiarygodniejsze. Indolencji tej recenzji nie zasłaniają nawet jej ostatnie asekuracyjne zdania.
Recenzent, tak mi się wydaje, powinien w jakiś sposób kształtować i poszerzać naszą wiedzę o omawianym utworze. Gdy struktura tego utworu jest bardziej skomplikowana od naszych dotychczasowych lektur może zrodzić to naszą niechęć. Wtedy ten kaganek wiedzy jaką powinien nieść recenzent powinien nam pomóc zrozumieć.
Życzę jednak przyjemniejszych lektur.
06-03-2013 19:15
~kowal

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie dodałem imienia do powyższego komentarza.
06-03-2013 19:19
Scobin
   
Ocena:
0
[uwaga moderacyjna]

Ostatni komentarz – z jawnym atakiem personalnym – został skasowany. Proszę o zachowanie kultury osobistej.
06-03-2013 23:39
~X-O

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Wyjaśnij mi, Cenzorze, gdzie niby był ten atak osobisty? Nie było. Wycinacie wszelką krytykę.

No, gdzie był atak? W stwierdzeniu, że nie znacie się na literaturze? W stwierdzeniu, jakie kto ma wykształcenie? A może w pytaniu o autorkę fantastyki? No, słucham?

Nie potraficie nic więcej, niestety, niż wycinać głosy krytyczne. Skupilibyście się na wykształceniu recenzentów i pisaniu dobrych tekstów - ale to pewnie za trudne. Łatwiej kasować i brylować w sieci. Żenujące.
07-03-2013 00:29
~Karburator

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Żeby zakończyć tę dyskusję jakimś optymistycznym akcentem, przeklejam info, na które ostatnio wpadłem. Na pewno bardzo miłe dla Harrisona :).

Robert Macfarlane, chair of the Booker prize judging panel in 2013, picked Empty Space by M John Harrison as his Book of the Year.


07-03-2013 00:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.