» Recenzje » Przysięga stali

Przysięga stali


wersja do druku

My jesteśmy drogie dranie...

Redakcja: Michał 'von Trupka' Gola, Aleksandra 'yukiyuki' Cyndler

Przysięga stali
Douglas Houlick Honorem złodzieja wdarł się szturmem do grona pisarzy fantasy, od razu plasując się dość wysoko na liście tych popularnych i jednocześnie mających dar kreowania oryginalnych wizji. Zaś kontynuacja losów Drothe’a - Przysięga stali jest dowodem na to, iż autor w pierwszym tomie nie ujawnił wszystkich swych atutów i wciąż potrafi zaskoczyć czytelnika.

Drothe awansował z rangi zwykłego Nosa (zbieracza informacji) do tytułu jednego z Sznecarych Książąt Ildrekki. To wydarzenie, miast ukoronować jego karierę, stało się katalizatorem problemów – w sumie nihil novi, nasz protagonista przyzwyczaił się już do faktu, iż kłopoty to jego specjalność lecz raczej się nie spodziewał takiej ich lawiny. Na wstępie został oskarżony o zamordowanie innego członka złodziejskiej wierchuszki i był prześladowany przez tajemniczego zabójcę zwącego się Wilkiem, co miało zmusić go do współpracy z powyższym. A jako że odnalezienie Drothepulusa, ex-przyjaciela i członka zakonu zabójców zwanych Deganami o przydomku Brązowy, idealnie pokrywało się z pragnieniem samego Księcia, obaj panowie doszli do porozumienia. Jednakże złodziej nie przypuszczał, iż ta wyprawa zaprowadzi go do serca Despotii Djanu – owianego legendami miasta el-Quaddica, gdzie zostanie wplątany w kolejną serię knowań dotyczących zarówno wydarzeń dworskich, jak i złodziejsko-magicznego światka Starego Miasta, a na koniec pozna zupełnie nowe oblicze degańskiego bractwa.

Osią akcji jest eskapada mająca za cel odnalezienie Brązowego rozpatrywana w różnych aspektach – jako wyprawa ratownicza, misja dyplomatyczna i na koniec dla samego Drothe’a  pokutna pielgrzymka. Lecz Hulick nie byłby sobą, gdyby opisał owe peregrynacje w sposób liniowy i oczywisty, realizując punkt po punkcie kolejne ich etapy. Już w Honorze złodzieja przyzwyczaił czytelnika do swego nieszablonowego stylu, w którym wątek główny generował kolejne, które z czasem zaczęły nad nim dominować. Ukazywał drugie, trzecie i dziesiąte dno swojej opowieści, kompletnie deprecjonując oczywiste wcześniej fakty i podsuwając nowe, często przewrotne rozwiązania. W drugim tomie czyni podobnie, lecz na znacznie większą skalę. Bawi się w dygresje, w podstawową "materię" swej książki wprowadza rozliczne wtręty, które czasami precyzują konkretne kwestie, a czasem czynią je jeszcze bardziej zagadkowymi. Bawi się formą przechodząc płynnie od klasycznej opowieści łotrzykowskiej, ujętej lekkim i częstokroć zabawnym językiem, do wątków zaczerpniętych z powieści spod znaku płaszcza i szpady. Zbacza w rejony sag społeczno-obyczajowych, stylizuje swój tekst na kronikę, wspomaga się moralitetem, religijną przypowieścią i na koniec wplata motywy humorystyczne jako żywo wydestylowane z komedii.

Jednym z nowych motywów wprowadzonych przez Hulicka w Przysiędze stali jest dołączenie do wyprawy Drothe’a grupy Aktorów, którzy mają być dla niej przykrywką. W pewnym momencie jednak perypetie związane z przystąpieniem do konkursu zorganizowanego w el-Quaddice przez padyszacha Jaziego, jednego z synów despoty, stają się dominującym wątkiem, który spycha poszukiwania Brązowego na drugi plan. Nie przeszkadza to wszakże, gdyż autor potrafił poprowadzić go w sposób intrygujący, jednocześnie przybliżając nam realia Djanu, państwa zupełnie odmiennego od wcześniej przezeń opisanego Imperium. Kreacja domeny rządzonej przez trzy wcielenia imperatora osadzona jest mocno w kanonicznych dla fantasy schematach, jako wariacja na temat quasi-renesansowych realiów, połączonych z elementami stricte odautorskimi w postaci bizantyjskich inspiracji, co można wywnioskować chociażby na podstawie mian bohaterów, czy też nazw formacji wojskowych – pisarz ewidentnie rozważał sytuację, jak potoczyłyby się losy Wschodniego Cesarstwa, gdyby nie doszło do jego upadku. Natomiast Despotia może budzić skojarzenia ze światem arabskim, przesyconym orientalnym przepychem, ze specyficznym, ściśle zhierarchizowanym społeczeństwem, oraz wszechobecną i wszechwładną magią. Tak dogłębne i wszechstronne przedstawienie obu fantasmagorycznych państw nie dziwi, biorąc pod uwagę historyczne wykształcenie Hulicka – nie pierwszy to autor, który kreuje swój świat bazując na wiedzy, którą posiada – vide chociażby Erikson, czy Siddebottom. Te dwa mocarstwa, pomimo dzielących je różnic, są bardzo do siebie podobne – zarówno w Illdrekce, jak i w Starym Mieście istnieją paralelne organizacje przestępcze (Kamraci versus Zakur), różniące się od siebie jedynie pewnymi lokalnymi naleciałościami. Również pozostali mieszkańcy el-Quaddiki nie odbiegają zbytnio od portretów poddanych imperatora. Jedynym w owym synchronicznym układzie zaburzeniem jest istnienie w Despotii wyspecjalizowanych profesji, nie posiadających swego imperialnego odzwierciedlenia. Wprowadzenie neyajin – łowców dżinnów, stosujących w walce z nimi zarówno magię jak i zaawansowane sztuki walk, to jeden z bardziej frapujących pomysłów autora.

W drugiej odsłonie historii Drothe’a poznajemy również dokładniej Zakon Deganów, który wcześniej jawił się jeno jako grupa elitarnych skrytobójców. Teraz odkryty zostaje znacznie mroczniejszy aspekt działalności bractwa, skomplikowane zależności pomiędzy jego członkami, historia założenia, powiązania z Imperium i imperatorem, kwestie specyficznie pojmowanego honoru i inne tajemnice, które sprawiają, iż na dzieje dorminikańczyków patrzymy z zupełnie nowej perspektywy. Ten arcyciekawy wątek poprowadzony jest wpierw na zasadzie niedomówień i czytelnik, na równi z głównym protagonistą, głowi się nad ich rozwikłaniem.

Równie dopracowane jak sama akcja są wykreowane przez Hulicka postaci. Drothe to jeden z sympatyczniejszych protagonistów, z jakim przyszło mi obcować na kartach książek – daleki kuzyn detektywa Garretta z cyklu Glena Cooka i duchowy spadkobierca wykoncypowanego przez Stevena Brusta Vlada Tatlosa. Jego sylwetka jest idealnie wyważona – cechy pozytywne kontrapunktowane są garścią negatywnych, tak, by nie stał się chodzącym ideałem. Zawiedzie się ten, kto Szarego Księcia wyobrażać sobie będzie na podstawie wizerunku umieszczonego na okładce, gdyż złodziej nie przypomina w najmniejszym nawet stopniu mrocznej postaci nadużywającej eylinera. Jest za to uosobieniem charyzmy – błyskotliwy, ujmujący, potrafiący stosować rozmaite drogi, by osiągnąć swój cel – kiedy trzeba sięgając po intelekt, gdy to konieczne – po złodziejskie techniki, by wreszcie, gdy zabraknie mu innych argumentów – po rapier. Lecz częstokroć błądzi, popełnia pomyłki, które słono kosztują i stanowi zagrożenie dla bliskich sobie osób, z trudem przychodzi mu wcielenie się w rolę przywódcy i nauka trudnych reguł dowodzenia swymi podwładnymi wedle zasady divide et impera. Ergo – jest niedoskonały, więc bardzo ludzki. Jako narrator snuję swą opowieść w sposób, któremu zazwyczaj daleko do patetycznego ujęcia tematu. Jego styl jest za to dynamiczny, przesycony humorem, pełen wtrętów zaczerpniętych ze złodziejskiej gwary, lecz, kiedy porusza tematy poważne lub dramatyczne, tempo jego opowieści nagle zwalnia i przeradza się niemalże w filozoficzny wykład, albo rozprawę o kwestiach egzystencjalnych.

Równie dokładnie nakreśleni są pozostali bohaterowie, zarówno ci kluczowi, jak i całkowicie marginalni. Hulick mniej uwagi poświęca tym już znanym z Honoru złodzieja – Drapieżna Jess, ochroniarka Drothe’a, jak zwykle specjalizuje się w ratowaniu mu skóry, tudzież słownych utarczkach z Księciem, a djanijczyk Jelem, pomagająca mu Gęba, tym razem pojawia się jedynie na moment, choć jego czyn będzie miał konsekwencje ciągnące się przez całą fabułę. Natomiast nowe postacie można określić mianem literackich perełek, albowiem nakreślone zostały jeno w kilku słowach, lecz jakże wyraziście. Najciekawiej prezentują się Deganie, lecz tuż za nimi uplasować można mieszkańców el-Quaddiki – magów, członków Zakuru, dworzan padyszacha (na czele z pochodzącym z Illdrekki jego sekretarzem Herostenesem Karkappadolisyem, potocznie zwanym Heronem). Również aktorska trupa pod przewodnictwem Tobina stanowi panoptikum oryginalnych typów. Na osobne wspomnienie zasługuje wnuczka przywódcy nayajin – tajemnicza Aribah, o buntowniczej naturze, mistrzowsko władająca bronią i równie dobrze językiem, która staje się obiektem fascynacji Drothe’a i pomaga mu w wielu dramatycznych sytuacjach.

Mocną stroną powieści są na pewno sceny walk – zarówno grupowych potyczek, jak i pojedynków, utrzymane w konwencji bezpardonowych starć, w których nie zawsze liczy się technika, a dominuje  ukierunkowany na przeżycie styl uliczny. Ukazane są one w sposób niezwykle plastyczny i zarazem realistyczny, nic w tym dziwnego, gdyż Hulick sam jest zawołanym szermierzem. Niestety, nie obyło się tutaj bez małego zgrzytu psującego nieco przyjemność lektury – broń, którą dzierżą postaci nagle i niespodziewanie zmienia swą nazwę. Raz jest mieczem, by za moment stać się szablą lub rapierem. Nie wiem, czy owe przemiany wynikają z błędu samego autora, czy ich przyczyną jest tłumaczenie, w każdym razie dla osoby znającej się na orężu to kwestia dość rażąca.

Po miłej niespodziance, jaką był dla mnie pierwszy tom Opowieści o Kamratach, po Przysięgę stali sięgnęłam pełna pozytywnych oczekiwań. I w najmniejszym nawet stopniu się nie zawiodłam. Co więcej – druga część dziejów Drorte’a okazała się lepsza od debiutanckiej jej odsłony, zaskakując nie tylko rozmachem i nowymi wątkami, tudzież znakomicie opisanymi i zapadającymi w pamięć bohaterami, lecz również będąc dowodem na to, iż jej autor udoskonalił swój warsztat i ma jeszcze bardzo wiele do opowiedzenia. To przemyślana w każdym szczególe opowieść, która udziela odpowiedzi na wiele postawionych w Honorze złodzieja pytań, równocześnie zadając nowe. Wychwala prawdziwie męski świat, w którym i kobiety mogą odnaleźć swe miejsce, gloryfikuje przyjaźń i honor, unikając jednocześnie nadmiernego patosu i nie traktując tych spraw śmiertelnie poważnie. Oby tak dalej, panie Hulick!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Przysięga stali (Sworn In Steel)
Cykl: Opowieść o Kamratach
Tom: 2
Autor: Douglas Hulick
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 22 stycznia 2015
Liczba stron: 492
Oprawa: miękka
Format: 145x207 mm
ISBN-13: 978-83-08-04909-9



Czytaj również

Przysięga stali
- fragment
Wywiad z Douglasem Hulickiem
Definicje zmieniają się w zależności od tego, z kim rozmawiasz
Honor złodzieja - Douglas Hulick
Żywot złodzieja poczciwego
- recenzja
Honor złodzieja
Rozdział drugi

Komentarze


    "Przysiega stali"
Ocena:
0

Od lat jestem amatorem fantazy nie czytalam jednak jeszcze Douglasa Houlicka.
Recenzja "Przysiegi stali" dala mi ochote do siegniecia po te powiesc !

Irena

18-06-2015 15:04

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.