Przeklęty Zakon - Craig Smith
Ostatnimi laty namnożyło się na rynku wydawniczym pozycji, w których ważną rolę odgrywają relikwie bądź które w jakiś sposób przedstawiają alternatywny początek chrześcijaństwa (między innymi Kod Leonarda da Vinci czy Requiem Joyce'a). Zasadniczo zagłębiają się one w mroki dawnych wieków i przedstawiają spiskowe teorie. Inną drogą jednakże w Przeklętym zakonie podążył Craig Smith.
Wnioskując z opisu na czwartej stronie okładki, po tej powieści można się spodziewać czegoś na kształt wspominanej już książki Dana Browna – wstrząsających hipotez, pytań o genezę chrystianizmu. Jednak okazuje się, że to chwyt marketingowy, bo wątek religijny jest zaledwie wspomnieniem – Przeklęty zakon to w 99% książka sensacyjna.
Oś fabuły kręci się wokół domniemanego autentycznego portretu Chrystusa − wykonanego jeszcze za panowania Piłata − który ponoć ma moc uzdrawiania. Pożąda go śmiertelnie chory, popularny w całych Stanach kaznodzieja, a także para złodziejska, uzależniona od adrenaliny. Problem zasadniczo jest jeden: od dawna nikt o portrecie nie słyszał, a krążą plotki, że znajduje się w Szwajcarii, w willi Corbeau – zbiegłego przestępcy poszukiwanego przez władze USA listem gończym.
Fabuła nie oferuje więc nic nadzwyczajnego, choć sama książka jest ciekawie urozmaicona: narracja biegnie dwutorowo, we współczesności oraz w Palestynie za czasów Chrystusa, co obrazuje i niejako wyjaśnia motywy postępowania Piłata. Nie wydaje mi się, aby te fragmenty mogły posłużyć za prawdę historyczną bądź podstawę szokujących teorii; to raczej dość swobodna wariacja na temat ówczesnych zajść i układów politycznych.
Wracając do zawartości sensacyjnej: jest utrzymana w dobrym, bondowskim stylu. Autor serwuje czytelnikowi mnóstwo strzelanin, pościgów i akcji quasi-szpiegowskich. Spisek goni spisek, bohaterowie są aktywni, w pełnym biegu, ciągle gdzieś gnają, przed kimś uciekają, wprowadzają w życie jakiś plan. Momenty przestoju należą do rzadkości – to fragmenty, w których tłumaczone są zawiłości fabularne, względnie akcja przenosi się do wspomnianej już Palestyny.
Niestety, wszystko to wpływa na jakość lektury i zaciekawienie czytelnika. Dopóki miałem złudzenia, że za sensacyjną i w gruncie rzeczy lekko naciąganą oraz naiwną intrygą kryje się jakaś tajemnica, wspomniany już wątek religijny, to czytałem, chcąc dowiedzieć się, jak rozwiąże to autor, jaką wersję wydarzeń przedstawi. Bardzo się rozczarowałem, odkrywając, że wątek ten ograniczono do minimum – poza nim książka nie oferuje nic prócz akcji i strzelanin.
Odbija się to także na bohaterach. Postaciom nadano jedynie po kilka cech, które autor uznał za niezbędne, by nakreślić akcję; protagoniści schodzą na dalszy plan, głównym celem jest ciągłe działanie. Tym sposobem wszyscy umieją dobrze strzelać, skradać się, a morderczych odruchów kilkorga z nich mogliby pozazdrościć zawodowi zabójcy – w Przeklętym zakonie posiada je na przykład… sprzedawca książek. Drażni również łatwość, z jaką postacie − teoretycznie doświadczone i bardzo inteligentne − dają się wciągać w pułapki i giną (nie dotyczy to jednak kilkorga głównych bohaterów; tych najwyraźniej zabić się nie da).
Z drugiej strony, autor dość skrupulatnie przygotował się od strony merytorycznej – zarówno opisy wszystkich działań, jak i domniemane wydarzenia rozgrywające się w dawnej Palestynie są logiczne, spójne i potrafią czytelnika przekonać, że "tak to mogło wyglądać". Otrzymujemy również lekko ubarwioną wersję legendy o templariuszach i technikach malarskich z dawnych wieków. Niestety, to trochę za mało.
W efekcie zawiodłem się na Przeklętym zakonie. Obiecywano mi fascynującą podróż w odmęty historii i poznawanie tajemnic templariuszy oraz zaginionego oblicza Chrystusa, a dostałem sensacyjną powiastkę bez większych ambicji, z pretekstowo i marketingowo wykorzystanym wątkiem religijnym.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Wnioskując z opisu na czwartej stronie okładki, po tej powieści można się spodziewać czegoś na kształt wspominanej już książki Dana Browna – wstrząsających hipotez, pytań o genezę chrystianizmu. Jednak okazuje się, że to chwyt marketingowy, bo wątek religijny jest zaledwie wspomnieniem – Przeklęty zakon to w 99% książka sensacyjna.
Oś fabuły kręci się wokół domniemanego autentycznego portretu Chrystusa − wykonanego jeszcze za panowania Piłata − który ponoć ma moc uzdrawiania. Pożąda go śmiertelnie chory, popularny w całych Stanach kaznodzieja, a także para złodziejska, uzależniona od adrenaliny. Problem zasadniczo jest jeden: od dawna nikt o portrecie nie słyszał, a krążą plotki, że znajduje się w Szwajcarii, w willi Corbeau – zbiegłego przestępcy poszukiwanego przez władze USA listem gończym.
Fabuła nie oferuje więc nic nadzwyczajnego, choć sama książka jest ciekawie urozmaicona: narracja biegnie dwutorowo, we współczesności oraz w Palestynie za czasów Chrystusa, co obrazuje i niejako wyjaśnia motywy postępowania Piłata. Nie wydaje mi się, aby te fragmenty mogły posłużyć za prawdę historyczną bądź podstawę szokujących teorii; to raczej dość swobodna wariacja na temat ówczesnych zajść i układów politycznych.
Wracając do zawartości sensacyjnej: jest utrzymana w dobrym, bondowskim stylu. Autor serwuje czytelnikowi mnóstwo strzelanin, pościgów i akcji quasi-szpiegowskich. Spisek goni spisek, bohaterowie są aktywni, w pełnym biegu, ciągle gdzieś gnają, przed kimś uciekają, wprowadzają w życie jakiś plan. Momenty przestoju należą do rzadkości – to fragmenty, w których tłumaczone są zawiłości fabularne, względnie akcja przenosi się do wspomnianej już Palestyny.
Niestety, wszystko to wpływa na jakość lektury i zaciekawienie czytelnika. Dopóki miałem złudzenia, że za sensacyjną i w gruncie rzeczy lekko naciąganą oraz naiwną intrygą kryje się jakaś tajemnica, wspomniany już wątek religijny, to czytałem, chcąc dowiedzieć się, jak rozwiąże to autor, jaką wersję wydarzeń przedstawi. Bardzo się rozczarowałem, odkrywając, że wątek ten ograniczono do minimum – poza nim książka nie oferuje nic prócz akcji i strzelanin.
Odbija się to także na bohaterach. Postaciom nadano jedynie po kilka cech, które autor uznał za niezbędne, by nakreślić akcję; protagoniści schodzą na dalszy plan, głównym celem jest ciągłe działanie. Tym sposobem wszyscy umieją dobrze strzelać, skradać się, a morderczych odruchów kilkorga z nich mogliby pozazdrościć zawodowi zabójcy – w Przeklętym zakonie posiada je na przykład… sprzedawca książek. Drażni również łatwość, z jaką postacie − teoretycznie doświadczone i bardzo inteligentne − dają się wciągać w pułapki i giną (nie dotyczy to jednak kilkorga głównych bohaterów; tych najwyraźniej zabić się nie da).
Z drugiej strony, autor dość skrupulatnie przygotował się od strony merytorycznej – zarówno opisy wszystkich działań, jak i domniemane wydarzenia rozgrywające się w dawnej Palestynie są logiczne, spójne i potrafią czytelnika przekonać, że "tak to mogło wyglądać". Otrzymujemy również lekko ubarwioną wersję legendy o templariuszach i technikach malarskich z dawnych wieków. Niestety, to trochę za mało.
W efekcie zawiodłem się na Przeklętym zakonie. Obiecywano mi fascynującą podróż w odmęty historii i poznawanie tajemnic templariuszy oraz zaginionego oblicza Chrystusa, a dostałem sensacyjną powiastkę bez większych ambicji, z pretekstowo i marketingowo wykorzystanym wątkiem religijnym.
Mają na liście życzeń: 3
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 10
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Przeklęty Zakon (The Painted Messiah)
Autor: Craig Smith
Wydawca: Bullet Books
Data wydania: 25 czerwca 2010
ISBN-13: 978-83-62382-00-2
Cena: 32,90 zł
Autor: Craig Smith
Wydawca: Bullet Books
Data wydania: 25 czerwca 2010
ISBN-13: 978-83-62382-00-2
Cena: 32,90 zł
Tagi:
Przeklęty Zakon | Craig Smith