» Recenzje » Prawo Caine'a - Matthew Woodring Stover

Prawo Caine'a - Matthew Woodring Stover


wersja do druku

Złodziej artefaktów, zabójca bogów, niszczyciel światów

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Prawo Caine'a - Matthew Woodring Stover
Bardzo często zdarza się, że konserwatyzm i zbyt duża konsekwencja stają się przyczynami upadku długich cykli powieściowych. Niewielu pisarzy potrafi bowiem rozbudowywać wątki swoich najpopularniejszych bohaterów i, jednocześnie, podtrzymywać zainteresowanie czytelnika fabułą. Podobne obawy wiązałem z Prawem Caine’a. Tymczasem Matthew Woodring Stover zmusił mnie do spojrzenia na ten problem z zupełnie innej strony. Podczas lektury wielokrotnie zadawałem sobie pytanie: czy zbyt dużo świeżości może "zabić" cykl? Nad odpowiedzią zastanawiałem się aż do ostatniej strony powieści.
 
Ktoś, kto nigdy nie słyszał o Cainie, ma co najmniej dwa powody do zadowolenia. Po pierwsze, jest naprawdę wyjątkowy, gdyż to jeden z najsłynniejszych ludzi na całym świecie. Mało kto nie słyszał o jego dokonaniach. Po drugie, los nie zmusił go do spojrzenia w oczy chodzącej destrukcji, dla której nie ma granic. Ten psychopatyczny wojownik uśmiercał już najpotężniejszych władców, niepokonanych – do czasu – rycerzy i bogów oraz nieposkromione, jak się wydawało, demony. Tym razem jego plany sięgają jeszcze dalej – jego zamierzeniem jest zniszczenie świata.
 
Od otwierającego cykl Bohaterowie umierają aż do Czarnego Noża Akta Caine’a były raczej zrównoważonym melanżem fantasy i bardzo lekkiego science fiction. Raz Stover wysyłał swoich bohaterów na długie przygody pośród dzikich grilli, szalejących magów i szlachetnych elfów, innym razem przenosił akcję do świata, przypominającego bardziej rozwiniętą Ziemię. W najnowszym tomie sagi ta równowaga zostaje wyraźnie zachwiana – a to dlatego, że pojawia się trzeci element, który zdecydowanie dominuje nad dwoma pozostałymi. Co charakterystyczne – trudno go jednoznacznie określić! Realizm magiczny? Surrealizm? Stover wyrywa Caine’a z rzeczywistości i umieszcza go poza okowami czasu i przestrzeni, gdzie ten, wraz z przywoływanymi skądinąd przyjaciółmi, planuje swoją największą akcję. Taki zabieg wyraźnie wpływa na kompozycję powieści. Poprzednie teksty rozwijały się linearnie; Prawo Caine’a przypomina raczej atom – wokół umieszczonego poza czasoprzestrzenią jądra krążą elektrony luźno powiązanych ze sobą przygód. Najśmieszniejsze jest to, że Stover zadbał nawet o swoistą zasadę nieoznaczoności: jeśli czytelnik jest w stanie natychmiast powiązać dane wydarzenia z głównym wątkiem powieści, to za nic nie określi ich położenia w czasie i odwrotnie.
 
To wszystko sprawia, że Prawo Caine’a jest zupełnie nowym zjawiskiem w całym cyklu. Niestety, Stoverowi nie udało się wprowadzić tych zmian zupełnie bezboleśnie dla czytelnika. Pierwsze kilkadziesiąt stron tekstu było dla mnie prawdziwą torturą; zupełnie nie potrafiłem powiązać ze sobą przedstawianych w kolejnych rozdziałach wydarzeń i dopiero po pewnym czasie zrozumiałem, że najprawdopodobniej tak właśnie miało być. Mniej więcej w połowie powieści jako tako zorientowałem się w fabularnych i ideowych (tak! W najnowszej odsłonie Akt Caine’a pojawia się pewna myśl przewodnia!) założeniach i mogłem skupić się na rozplątywaniu skomplikowanych węzłów wydarzeń. W pewnym momencie odczułem nawet czytelniczą satysfakcję, ale szybko dopadła mnie raczej smutna myśl: poprzednie teksty, choć proste do granic banału, sprawiały zdecydowanie więcej radości. Fragmenty poświęcone pozaczasowemu "jądru" zaburzają rytm narracji, na którą i bez tego składają się krótkie, niezbyt spójne rozdziały – ma się przez to wrażenie obcowania ze szkicem czy wprawką zamiast pełnoprawnego tekstu. Tych słabości nie maskuje nawet dobra końcówka, w której Stover stara się złapać dwie sroki za ogon – i prawie, prawie mu się to udaje. Wiąże ze sobą kilka wątków, wyjaśnia kilka niejasności, ale to nie wystarczy, aby wynagrodzić mnóstwo obecnego w Prawie Caine’a chaosu.
 
O dziwo, w ten cały galimatias pisarzowi udaje się zręcznie wpleść dwójkę nowych, bardzo ciekawych bohaterów. Pierwszym jest końska wiedźma – tajemnicza kochanka Caine’a, która bardzo rzadko odpowiada na zadawane jej pytania, ale odgrywa w misji niszczenia świata wyjątkową rolę. Drugi to Tanner, postać jakby żywcem wyjęta z poprzednich tomów cyklu: dowcipny zabijaka, bezustannie dążący do realizacji swoich celów. Śledzenie rozwoju tej dwójki to jedno z niewielu zadań, jakie można realizować na przestrzeni całej powieści – stanowią pewien stały element i tym zdecydowanie wyróżniają się na tle literackiego bałaganu Prawa Caine’a.
 
Jeszcze jedną cechą twórczości Stovera, którą z pewnością natychmiast rozpoznają miłośnicy Akt, jest bogaty w wulgaryzmy styl. Sam się zdziwiłem, ale kiedy przypomniałem sobie wszystkie obrazowe porównania, tak typowe dla Caine’a, poczułem ochotę na przypomnienie sobie jego wcześniejszych przygód. Dla uczulonych na dosadny język książka będzie praktycznie niemożliwa do przeczytania, ale jeśli przymknąć oko na co pikantniejsze wyrażenia (ze szczególnym wskazaniem na bzika głównego bohatera na punkcie seksu analnego), można się całkiem nieźle ubawić.
 
Prawo Caine’a było dla mnie totalnym zaskoczeniem. Spodziewałem się kolejnej prostej, szybkiej sieczki, podczas której trup będzie ścielił się gęsto, a krew zaleje ulice miast. W zamian za to dostałem tekst poplątany, pogmatwany, za to dużo bardziej oryginalny. Trudno jednak pogodzić się ze zmianą tak wielką. Miłośnicy Caine’a pewnie nie będą zadowoleni – a przecież to głównie do nich adresowana jest ta powieść.
 
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.0
Ocena recenzenta
7
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Prawo Caine'a
Cykl: Akta Caine'a
Tom: 4
Autor: Matthew Woodring Stover
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 27 kwietnia 2012
Liczba stron: 480
Oprawa: miękka
Format: 135 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-250-5
Cena: 35 zł



Czytaj również

Komentarze


Asthariel
   
Ocena:
0
Ignoruję niską (jak na Stovera) ocenę - na książkę się rzucę, gdy tylko będę miał okazję.
18-05-2012 19:56
~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Fakt książka tylko dla faów Caina ale dlatego że nie da się jej przecztrać bez znajomości poprzednich części.
18-05-2012 21:24
earl
   
Ocena:
0
Po to właśnie robione są cykle powieściowe, aby czytelnicy, przez fabułę, byli zmuszani zapoznawać się z całą serią.
19-05-2012 10:10
feanor785
   
Ocena:
0
"W pewnym momencie odczułem nawet czytelniczą satysfakcję, ale szybko dopadła mnie raczej smutna myśl: poprzednie teksty, choć proste do granic banału, sprawiały zdecydowanie więcej radości. "

Moim zdaniem "Ostrze... cz.2" były w pewien sposób zagmatwane psychologicznie i raczej nie nazwałbym tej książki "prostą do granic banału".
10-07-2012 11:00
~anonim

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Książka jest rzeczywiście pogmatwana, jednak przebrnąłem przez nią w szybkim tempie wiedziony ciekawością co do dalszych losów Caina, nie zawiodłem się. Mam cichą nadzieję na kontynuację.
28-01-2013 21:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.