Inaczej sytuacja ma się z najnowszymi powieściami Rice, które ukazały się dzięki wydawnictwu Otwarte – obydwa tomy opowiadające o przygodach nawróconego przez swojego Anioła Stróża mordercy, Toby'ego O'Dare'a, nie porywają. Każda część oparta jest na podobnym schemacie, historyczne realia nie są już tak głęboko zobrazowane, jak we wcześniejszych powieściach pisarki, a postacie irytują plastikowym altruizmem. Fakt, że nowsze książki Rice nie dorównują swoim poprzednikom, nie świadczy najlepiej o kierunku rozwoju pisarki i popycha do gorzkich refleksji na jej temat. W temacie reedycji warto również wspomnieć o powieści Tytus Groan autorstwa Mervyna Peake'a, absolutnym klasyku literatury fantasy, oraz Krabacie, Preusslerowskiej reinterpretacji dość popularnej, łużyckiej legendy.
Miłośnicy thrillerów również nie powinni mieć powodów do narzekań – począwszy od kilku niezłych tekstów, zahaczających o powieść psychologiczną (świetne Myszy i koty oraz wstrząsające Oko za oko) poprzez masę tradycyjnych dreszczowców, jak Podwójne życie Olivera Harrisa czy klimatyczny Król mieczy Nicka Stone'a, skończywszy wreszcie na mocno obyczajowym Dallas '63 Kinga, przywodzącym na myśl jego największą do tej pory sagę, Mroczną Wieżę (głównie poprzez motyw podróży w czasie i rozbudowany wątek miłosny) – sporo interesujących i, co ważniejsze, różnorodnych tytułów, nawet najbardziej wybredny czytelnik powinien znaleźć coś dla siebie.
W kraju również działo się sporo. W czerwcu Piekara zafundował kolejny (ósmy już!) tom inkwizytorskiej sagi; pierwszą powieść, której przynajmniej po części udało się przełamać dotychczasową schematyczność serii. Kolejną ciekawą propozycją Fabryki Słów było wydane w czerwcu Tae ekkejr!, oparta na dialogach powieść drogi, będąca przyjemnym powrotem do zdominowanego przez elfy, krasnoludy, magię i miecz fantasy. Miłym zaskoczeniem było również wydane miesiąc później przez Oficynkę Fatum – osadzony w świetnie zarysowanych realiach XVII-wiecznego Gdańska zbiór kryminalnych opowiadań Piotra Rowickiego, będących pełną czarnego humoru wiwisekcją ciemnej strony ludzkiej natury.
Krótko mówiąc – było ciekawie, choć bez wielkich rewelacji. Pozostaje liczyć, że te przyniesie zbliżający się wielkimi krokami Anno Domini 2012, czego zarówno autorom, sobie, jak i pozostałym czytelnikom życzę.