» » Pamięć wszystkich słów. Opowieści z Meekhańskiego pogranicza

Pamięć wszystkich słów. Opowieści z Meekhańskiego pogranicza


wersja do druku

Wielce udany powrót do Meekhanu!

Redakcja: Tomasz 'Asthariel' Lisek, Alicja 'cichutko' Laskowska

Pamięć wszystkich słów. Opowieści z Meekhańskiego pogranicza
Robert M. Wegner kazał czekać fanom na kolejny tom Opowieści z meekhańskiego pogranicza trzy długie lata. Ale można mu to wybaczyć, bo Pamięć wszystkich słów wciąż trzyma wysoki poziom. Przekonajmy się jednak, czy dorównuje poprzednim częściom.

W Pamięci wszystkich słów Wegner powraca do postaci, których zabrakło w Niebie ze stali. Na pierwszy plan wysuwa się Altsin, złodziej z Ponkee-Laa, który opuścił majestatyczne miasto-port i udał się na niegościnną Amonerię – wyspę zamieszkaną przez skłócone i bardzo wrogo nastawione, zarówno do siebie nawzajem, jak i do obcych, plemiona seehijczyków – z nadzieją odnalezienia tam wiedźmy, która była obecna podczas wydarzeń prowadzących do zagnieżdżenia się w złodzieju pewnego boskiego bytu. Po drugiej stronie świata śledzimy losy pustynnej mistrzyni mieczy Deany, siostry Yatecha znanej z nagrodzonego Zajdlem opowiadania Gdybym miała brata. Młoda kobieta po opuszczeniu rodzinnych stron w celu odbycia duchowej pielgrzymki przez zrządzenie Losu wplątuje się w przedziwny i śmiertelnie groźny splot wydarzeń, by ostatecznie trafić do Białego Konoweryn. Tam przyjdzie jej odnaleźć się w politycznym światku, do którego pasuje – przynajmniej na pierwszy rzut oka – niczym pięść do nosa. Powraca także Yatech, który dalej pozostaje związany z wielce tajemniczą Małą Kaną; jego rola – po ok. 200 stronach, gdzie działa aktywnie – ogranicza się jednak tylko do biernego towarzyszenia podczas niezliczonych przeskoków z miejsca na miejsce i – od czasu do czasu, ale stanowczo zbyt rzadko – dotykania rękojeści czarnych yphirów.

Już powyższe streszczenie fabuły sugeruje kierunek, który w omawianym tomie obrał Wegner. Autor bezceremonialnie wyrywa bohaterów z rodzinnych stron i posyła ich w jakieś odległe miejsce, dając sobie tym samym asumpt do wielostronicowych opisów nowych regionów, ludów zamieszkujących owe krainy, tamtejszych kultur, zwyczajów, tradycji i wszystkich pozostałych elementów składających się na porządne światotwórstwo. Z tego wynika zarówno największa zaleta, jak i największa wada książki – bardzo mało tu wartkiej akcji, a bardzo dużo dygresji, podczas których świat Meekhanu rozrasta się do prawdziwie niebotycznych rozmiarów. W swym podejściu Wegner przypomina Martina lub Sandersona – tak jak i oni inwestuje mnóstwo miejsca, by kreować swoje uniwersum. Choć robi to w świetnym stylu – powieść językowo stoi na bardzo wysokim poziomie, a na prawie 700 stronach pojawił się zaledwie jeden niewielki zgrzyt związany z kilkukondygnacyjną metaforą – i z wielką fantazją (może nie wszystkie pomysły są zabójczo oryginalne, ale czym byłaby fantasy bez pewnych schematów?), to niektórym takie zachwianie równowagi może nie przypaść do gustu.

Pamięć wszystkich słów to w dużym stopniu powieść drogi – zarówno w sensie dosłownym, jak i symbolicznym. W dosłownym, bo wszyscy protagoniści przemierzają wielkie odległości, w symbolicznym – ponieważ równolegle odbywają wędrówkę w głąb siebie. Można tu zaobserwować pewną prawidłowość: jak w Niebie ze stali mieliśmy do czynienia przede wszystkim z bohaterem grupowym – z jednej strony górale wchodzący w skład szóstek, a z drugiej czaardan Laskolnyka – a co za tym idzie, z wieloma zakrojonymi na szeroką skalę scenami batalistycznymi, które nadawały pierwszej powieści z cyklu prawdziwie epickiej skali, tak w najnowszym tomie Wegner skupia się na pojedynczym bohaterze, na trudach i przeciwnościach, które ten musi pokonać, a także na zmianach, jakie w tym procesie zachodzą w danej postaci. I tak Deana będzie musiała niejednokrotnie skonfrontować swoje przekonania (szczególnie religijne) z nowym otoczeniem, które rządzi się prawami odmiennymi od tego, co wojowniczka nosi w sercu. Altsin z kolei zostaje zmuszony do porzucenia swojego złodziejskiego żywota, przemyślenia wartości, które są dla niego ważne i podjęcia decyzji, od których może zależeć nie tylko jego życie. Natomiast skonfrontowanie ortodoksyjnego w sposobie myślenia Yatecha z anarchistyczną i niezwykle krytyczną wobec bezmyślnego podążania za skostniałą tradycją Kanayoness prowadzi do intrygujących rozważań – Wegner ma filozoficzne zapędy, a ilość społecznej krytyki (wisienką na torcie są rozważania na temat człowiekowatości), na którą można natrafić w owej powieści, pokazuje, że i fantasy może zmuszać do myślenia o sprawach bardziej ważkich niż wynik starcia między zmyślonymi stworami.   

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Na szczególną uwagę – zwłaszcza w dobie całkowicie transparentnych i pisanych na jedno kopyto powieści – zasługują również zabawy z narracją i chronologią opowiadanych wydarzeń. Wegner wyjątkowo upodobał sobie schemat, w którym początek sceny ma miejsce po wydarzeniu, które dopiero zostanie przedstawione na zasadzie retrospekcji. Autor w szczególnie zmyślny sposób poradził sobie z wplataniem w narrację trzecioosobową (naszpikowaną niezłymi przejściami do mowy pozornie zależnej) dygresji służących nie tylko rozwijaniu przedstawionego uniwersum, lecz spełniających również dodatkową rolę – ukazania powolnego procesu mieszania się osobowości złodzieja z duszą zamieszkującego go bożka (tzw. uniki). Pisząc o strukturze powieści, nie wypada nie wspomnieć o licznych interludiach tworzących metapłaszczyznę, swego rodzaju nawias, a także przestrzeń będącą areną zmagań bogów. Wszystko to przekłada się w niemałym stopniu na skomplikowanie fabuły (przede wszystkim na poziomie metafizycznym), nawarstwianie się tajemnic i niedomówień, co skutkuje pęczniejącym bąblem ciekawości, który ostatecznie nie znajduje w pełni ujścia, bo Wenger po raz kolejny serwuje więcej pytań niż odpowiedzi.

Pamięć wszystkich słów to powieść fundamentalnie różna od poprzedzającego ją Nieba ze stali – praktycznie brak tu akcji i emocjonujących walk, za to najnowszy dodatek do cyklu Opowieści z meekhańskiego pogranicza wręcz pęka w szwach od doskonale prowadzonych postaci i światotwórstwa najwyższej próby. Choć trudno oprzeć się wrażeniu, że Wegner lepiej radzi sobie jednak w krótszej formie, to kłamstwem byłoby stwierdzenie, że ostatnie trzy lata zmarnował. Wręcz przeciwnie, cały ten czas (wraz z przekładaniem premiery) wykorzystał, aby dostarczyć swoim fanom 700-stronicową cegiełkę, którą czyta się niemal jednym tchem. I nawet mimo pewnych mankamentów można śmiało stwierdzić, że Robert M. Wegner jest obecnie najciekawszym i najsolidniejszym polskim autorem fantasy.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.11
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 5
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Pamięć wszystkich słów. Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Cykl: Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Tom: 4
Autor: Robert M. Wegner
Wydawca: Powergraph
Data wydania: 6 maja 2015
Liczba stron: 702
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-64384-24-0
Cena: 49,90 zł



Czytaj również

Pamięć wszystkich słów. Opowieści z meekhańskiego pogranicza
Gdzie południe spotyka się z zachodem
- recenzja
Łopatką Wronkę: Meekhan
...czyli innowacja czy stagnacja w polskim fantasy?

Komentarze


Ciacho
   
Ocena:
0

Ja mam pytanie, bo piszesz "W Pamięci wszystkich słów" Wegner powraca do postaci, których zabrakło w Niebie ze stali". Znaczy się, że jak nie czytałem "Nieba ze stali", to nie muszę tego robić, aby sięgnąć po "Pamięć wszystkich słów", czy jednak są jakieś inne, mniejsze lub większe powiązania między tymi powieściami? Pytam, bo czytałem oba tomy opowiadań, ale nie czytałem "Nieba ze stali", i się zastanawiam czy mogę spokojnie czytać nową książkę, czy nie? Z góry dziękuję za odpowiedź. :)

29-05-2015 14:01
Asthariel
   
Ocena:
0

Są powiązania - czytając tom 4 dowiadujesz się, jak zakończył się główny wątek tomu 3.

29-05-2015 14:20
Ciacho
   
Ocena:
0

Ale to gdzieś tam w dalszej części książki  wychodzi, czy to jest bezpośrednia kontynuacja wydarzeń po tomie 3, czyli dowiadujemy się zaraz na początku? I czy oprócz tego coś jeszcze jest?

29-05-2015 14:53
Clod
   
Ocena:
0

Możesz czytać bez znajomości 3 tomu, choć wydarzenia, które się tam rozgrywały mają bezpośredni wpływ na sporą część fabuły - szczególnie wątki boskie, metafizyczne. Bez znajomości Nieba ze stali pewnie trudniej będzie wychwycić i zrozumieć wszystkie powiązania i związki przyczynowo-skutkowe, ale nie ma powinno się to przełożyć na wielkie straty przyjemności czerpanej z lektury. Wegner w najnowszym tomie nawiązuje do Nieba... i częściowo (ale bardzo skrótowo i eliptycznie) wspomina najważniejsze wydarzenia, które miały tam miejsce, więc zapewnia pewne niezbędne minimum, żeby poradzić sobie bez znajomości Nieba...

Mam nadzieję, że nie pogmatwałem za bardzo :)

29-05-2015 22:12
Ciacho
   
Ocena:
0

W porządku. W takim razie nie chwytam się tego przed przeczytaniem "Nieba...". Dzięki Wam bardzo. ;)

01-06-2015 09:23

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.