» Recenzje » Ostrze Tyshalle'a. Część 2 - Matthew Stover

Ostrze Tyshalle'a. Część 2 - Matthew Stover


wersja do druku

Caine w najlepszej formie

Redakcja: Aleksandra 'Zsa-Zsa' Tomicka

Ostrze Tyshalle'a. Część 2 - Matthew Stover
Shanna, znana w Nadświecie jako Pallas Ril, nie żyje. Bliski śmierci jest też Hari Michaelson. Wszystko wskazuje na to, że choć znajduje się niewyobrażalnie daleko od domu, triumfatorem w długoletnim pojedynku okaże się Tan'elKoth: jego przeciwnik w niczym nie przypomina już groźnego mordercy, którym był niegdyś. Teraz to przedwcześnie postarzały wrak człowieka o nogach pożeranych przez gangrenę, wieziony na pełnym gnoju wozie do miejsca, gdzie zgnije. Hari umrze, to pewne. Ale przyjaciel z dawnych lat przypomni naszemu bohaterowi, że zawsze był kimś więcej niż Aktorem z Nadświata – w końcu to Caine, Książę Chaosu, Ostrze Tyshalle'a, Wróg Boga.

Powyższe wprowadzenie do fabuły kolejnej części Akt może wydawać się trochę nadęte, zbyt patetyczne; komuś, kto nie zna wcześniejszych tekstów, zapewne nieprzyjemnie zaleci tandetą. Ale ci, którzy zapoznali się Bohaterowie umierają, na pewno się nie przestraszyli. My, fani Caine'a wiemy, że na całą historię nałożony jest filtr sprawiający, iż powieść odbiera się całkiem inaczej niż proste opowiastki o rycerzu ratującym świat. Dzięki kojarzącej się z głównym bohaterem brutalności, agresji, przemocy, tekst staje się dużo ciekawszy, bardziej przejmujący. Lejąca się obficie krew nie jest w przypadku Ostrza Tyshalle'a sposobem na przyciągnięcie fanów prymitywnych rozrywek; odebrałem ten zabieg raczej jako pastisz, przedstawienie heroic fantasy w inny sposób, niż jest to zazwyczaj robione. Znajdziemy tu zatem dużo walki, potyczek, będziemy mieli pojedynki, magię (tudzież magję), ujrzymy nawet starcie Caine'a z najprawdziwszym bogiem. Stoverowi udało się jednak zachować rozsądne proporcje, a dzięki postanowieniu, iż krew tych dobrych będzie się lała częściej niż ich oponentów, nic nie jest pewne, powieść nieustannie trzyma w napięciu. Trochę zawiodło mnie jednak zakończenie: spodziewałem się czegoś mocniejszego, a dostałem tylko opowiastkę z interesującą narracją. Jeśli jednak szukacie krwawej fabuły, możecie być pewni: Ostrze Tyshalle'a was nie zawiedzie.

Warto przyjrzeć się powieści, tym bardziej że Stover zaskakuje nie tylko rozwiązaniami fabularnymi. Byłem autentycznie zszokowany, kiedy w tekście pojawił się całkiem poważny fragment dialogu filozoficznego. Widać wyraźnie, że ta część historii jest poważniejsza, a sam autor dojrzewa: nie gra już tylko na emocjach (tych najprostszych, jak zżycie się czytelnika z bohaterem, ale i złożonych, trudnych: choćby uczuciach rodziców, których oddziela się od krzywdzonego dziecka), ale i stara się pobudzić intelekt czytelnika. Dość niespodziewanie autor zagłębił się całkiem poważnie w metafizykę – byłem mile zaskoczony, kiedy okazało się, że to, nomen omen, czytadło sprawiło, iż naprawdę uruchomiłem szare komórki. Nie ukrywajmy, nie będziemy tutaj mieli okazji zmagać się z filozofią tak poważnie, jak miało to miejsce w Peanatemie, ale Ostrze Tyshalle'a jest dużo poważniejsze od bliskiej mu tematycznie Drogi cienia. Według mnie takie zaskakująco zgrabne dodatki mogą sprawić, że po książkę sięgną nawet ci, którzy nie przepadają za literaturą stricte rozrywkową.

Jestem natomiast dosyć mocno rozczarowany warstwą językową powieści. Są oczywiście fragmenty godne pochwały, zresztą w przypadku pierwszoosobowej narracji Caine'a takie przeważają, ale, niestety, w opisy wkradły się dwie rzeczy, które niesamowicie psują klimat. Po pierwsze: fatalne onomatopeje, pojawiające się co prawda tylko kilkakrotnie, ale mocno zapadające w pamięć. Może jestem niewolnikiem pewnego stereotypu, ale powtarzane z ogromną częstotliwością "Bum!" nieodmiennie kojarzy mi się z kreskówkami i najzwyczajniej w świecie nie pasuje do krwawej atmosfery powieści. Dochodzą do tego, zupełnie moim zdaniem niepotrzebne, określenia techniczne, które odbierają tekstowi krwawą magię. Najpierw Stover konsekwentnie buduje więź czytelnika z Nadświatem (czyli stroną fantasy), aby nagle podkopywać fundamenty tego zabiegu elektronami, kwarkami, macierzami kwantowymi i, co mnie rozśmieszyło, 10^-4 s. Czyżby stary dobry "ułamek sekundy" już odszedł do lamusa? Nie bądźcie jednak złej myśli: oprócz tych niepotrzebnych bonusów, dostaniecie także tradycyjne u Caine'a sarkazm i czarny humor.

Drugim tom Ostrza Tyshelle'a odbudował we mnie zaufanie do Stovera, które pierwsza część powieści dość skutecznie zburzyła. Możecie mi wierzyć, że dla tego tomu warto zapoznać się z wcześniejszą historią Caine'a – choćbyście w którymś momencie zwątpili w naszego bohatera, to ta książka pokazuje, że tkwi w nim ogromny potencjał.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.36
Ocena użytkowników
Średnia z 14 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Ostrze Tyshalle'a (Blade of Tyshalle)
Cykl: Akta Caine'a
Tom: 2 (część 2)
Autor: Matthew Stover
Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec i Wojciech Szypuła
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 4 grudnia 2009
Liczba stron: 600
Oprawa: miękka
Format: 135 × 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-152-2
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Bohaterowie umierają - Matthew Stover
Fantasy w płaszczu science-fiction
- recenzja
Ostrze Tyshalle'a. Część 1 - Matthew Stover
Dajcie nam więcej Caine'a!
- recenzja
Prawo Caine'a - Matthew Woodring Stover
Złodziej artefaktów, zabójca bogów, niszczyciel światów
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.