» Recenzje » Ostatni rejs "Fevre Dream" - George R. R. Martin

Ostatni rejs "Fevre Dream" - George R. R. Martin


wersja do druku
Redakcja: Ilona Sokołowska

Ostatni rejs
Kapitan Abner Marsh nie jest w najlepszej sytuacji. Po tym, jak rzeczne roztopy zmiotły z rzek Ameryki dziewięćdziesiąt procent jego firmy przewozowej, nie ma absolutnie żadnego pomysłu na odbicie się od dna. Został mu jeden "Eli Reynolds" i kilka wspomnień o wspaniałych, zadbanych parostatkach, których był właścicielem. Jednak któregoś dnia w tunelu pojawia się światełko: z Marshem kontaktuje się Joshua York. Chce on zainwestować, w przegraną wydawałoby się sprawę Abnera. I choć ekstrawagancki styl życia nowego inwestora niezbyt przekonuje starego wilka rzecznego, to wspaniałe wizje, jakie roztacza (czy raczej roztaczają jego pieniądze), przekonują kapitana do podjęcia kolejnej próby zostania królem parostatków.

Największą zaletą Ostatniego rejsu "Fevre Dream" jest Joshua York. Każdy przenikliwy (czy chociażby uważny) czytelnik szybko dojdzie do wniosku, że nie jest on zwykłym człowiekiem, ale nie o tajemnicę tutaj chodzi. Martin wykreował tego bohatera z zadziwiającym wyczuciem: nie zrobił z niego bestii, niszczącej wszystko na swojej drodze, ani wymuskanego, spokojnego mordercy z klasą. Nasz wampir okazuje się umysłem zadziwiająco pięknym, obdarzonym marzeniami, pewną wizją, do zrealizowania której dąży z żelaznym uporem. York, co zarzuca mu jego główny przeciwnik, jest człowiekiem ubranym w wampirze szaty, ale to olbrzymi plus powieści! Joshua to bohater intrygujący, którego przygody chce się śledzić, a widoki na przyszłość, jakie roztacza przed kapitanem, często są tym, co najbardziej motywuje do lektury.

Nie można też odmówić uroku samemu Abnerowi. Jest niesamowicie szpetny, przeklina co drugie słowo, dla swoich rozmówców bywa opryskliwy, kocha tylko parostatki i rzeki – czyż mógłby być lepszy towarzysz podróży dla obdarzonego wdziękiem i klasą wampira? Warto zaznaczyć, że przyciąga nie tylko kontrast między tymi dwoma postaciami, lecz także autentyzm uczuć, które rodzą się między nimi. Nie jest tak, że Martin obdarował nas jedynie śmiechem, kiedy przedstawiał sytuacje, w których przeklinający kapitan próbuje zrozumieć cytującego Byrona Joshuę; ponad tym jest szczerość w ich wzajemnych relacjach i wizja wspaniałej przyjaźni, pozbawionej kłamstwa i sztucznego patosu.

Niestety, nie wszyscy bohaterowie są podobnie fascynujący. Zawiodłem się przede wszystkim na Julianie, początkowo przedstawianym jako wyrafinowany miłośnik zabijania, potem bezduszny morderca, a w końcu prastara bestia, pragnąca tylko śmierci. Schemat ten okazał się wyjątkowo nudny. Rzeczowy stosunek narratora do antagonisty sprawił, że nie zrodziły się we mnie najmniejsze wątpliwości – od początku do końca wiedziałem, komu powinienem, zdaniem autora, kibicować.

Można też narzekać na dużą monotonię przedstawionych w książce wydarzeń. Oczywiste, że przy lekturze najróżniejszych powieści zdarza się czytelnikom przewidzieć drogi, jakimi podąży historia – czasami jest to nawet przyjemne. Nie wtedy jednak, kiedy bez żadnego wysiłku da się wytyczyć wszystkie szlaki, które wybiorą bohaterowie. Spory wpływ ma na to mocno zawężona wizja świata przedstawionego (trudno znaleźć coś na horyzoncie poza parowcami). Nie da się być nieustannie zaintrygowanym lekturą, kiedy przez cały czas jest się świadkiem prucia kolejnych fal Missisipi. Za mało w Ostatnim rejsie "Fevre Dream" wątków pobocznych, które byłyby tak interesujące, jak chociażby krótka historia rasy wampirów. Martin zaserwował ją w takiej chwili, że pobudził moją ciekawość. Niestety, od tego momentu zaczęła się, niekoniecznie intrygująca, przeplatanka kolejnych ucieczek i pościgów, których efekt nietrudno przewidzieć. Trudno byłoby mi zaprzeć się na tyle, aby dokończyć lekturę w przyzwoitym nastroju, gdyby nie zaskakująco romantyczny rozmach w kreowaniu dramatu bohaterów – odniesienia do Shelleya czy Byrona nie są tylko sztucznymi ozdobnikami tekstu.

Zadziwiła mnie pewna niekonsekwencja w stylu Martina: z jednej strony autentyzm, z jakim wykreował relacje międzyludzkie (czy międzygatunkowe, trzymając się języka powieści), z drugiej natomiast – zaskakująca ucieczka od scen szczególnie brutalnych. I nie mówię tu o fizycznym "wycięciu' ich z Ostatniego rejsu "Fevre Dream", ale raczej o wyczuwalnej granicy, jaką stawia sobie narrator: opiszę to i to, ale bez najmniejszych śladów zaangażowania, z suchą rzeczowością. Dziwnie kłóci się to z romantycznymi ciągotami Martina, poszukującego każdej najmniejszej okazji do wzbudzenia w czytelniku większych emocji. Esencją tych dążeń, zaskakujących w tekście nieco awanturniczym, jest epilog - rzewny, melancholijny, wyjątkowo spokojny, który jednak wywołuje raczej smutną refleksję o przemijaniu zamiast sztucznych łez.

Ostatni rejs "Fevre Dream" to powieść pełna kontrastów między intrygującymi głównymi bohaterami i nudnym antagonistą, rzeczowością a romantyzmem, brutalnością a melancholią. W gruncie rzeczy jest to jednak tekst, który może nikogo nie porwie, ale zapewni kilka godzin solidnej rozrywki – tym lepszej, że jest w niej coś więcej, przebijającego się gdzieś spomiędzy rozmów o marzeniach nie do spełnienia, które to konwersacje prowadzą intrygujące ze wszech miar postaci. Polecam tę lekturę szczególnie fanom wampirów, wątpiącym, że we współczesnej fantastyce mogą być one czymś więcej niż mdłymi kochankami dla nastolatek.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
Tytuł: Ostatni rejs Fevre Dream (Fevre Dream)
Autor: George R.R. Martin
Tłumaczenie: Robert P. Lipski
Wydawca: Zysk i S-ka
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 20 lipca 2010
Liczba stron: 588
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-7506-497-1
Cena: 35,90 zł



Czytaj również

Porozmawiajmy o fan fiction. Część 3
Po co właściwie ludzie piszą fiki? Pytanie o motywacje
Lodowy smok
Baśń o wojnie
- recenzja
Niebezpieczne kobiety
Niebezpieczne i nużące
- recenzja
Świat Lodu i Ognia
Ogień i Lód
- recenzja
Światło się mroczy
Zostawcie Titanica, nie wyciągajcie go
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.