» Recenzje » Onikromos

Onikromos


wersja do druku
Onikromos
Pierwsza powieść Pawła Matuszka, Kamienna ćma, była niezwykłym wydarzeniem na naszym rynku: książka dla dorosłych z bogatą oprawą graficzną, stanowiącą w dodatku integralną cześć historii! W Onikromosie pisarz udowadnia, że wcale nie zawarł w poprzednim tekście wszystkich swoich niecodziennych pomysłów – zrezygnował wprawdzie z języka obrazów, lecz z formą wciąż eksperymentuje.

Druss jest ostatnim człowiekiem w Livenogre – przynajmniej od momentu tragicznej śmierci jego brata. Mężczyzna musi rozwikłać zagadkę zgonu, w czym pomogą mu jego nieludzcy przyjaciele: Tenan i Hemal, przedstawiciele dwóch ras dominujących w mieście. Sytuacja wydaje się wystarczająco trudna, gdy okazuje się, że władającej nim Radzie nie bardzo podoba się działalność Drussa. Zresztą nic w tym dziwnego, bo ten błyskawicznie dochodzi do wniosku, iż rozwikłanie jednego problemu w Livenogre powoduje prawdziwą eksplozję kolejnych, które spiętrzą się w końcu tak bardzo, że zagrożą istnieniu miasta.

Onikromos to bardzo obszerna wizja, na którą składa się całe zatrzęsienie krótkich mikroopowieści – czasami kilku-, rzadko kilkunastostronicowych. Mozaikowa forma nie jest oczywiście nowym pomysłem, ale Paweł Matuszek tę ideę posunął bardzo daleko: w jego tekście powiązania pomiędzy kolejnymi fragmentami są głęboko ukryte, autor rzadko pokazuje czytelnikowi oczywiste ślady interakcji między dwoma osobnymi historiami i wręcz uwielbia stawiać pytania, na które odbiorca musi odpowiedzieć zupełnie sam. Można doszukiwać się pewnych punktów wspólnych między najnowszą powieścią polskiego pisarza a twórczością Davida Mitchella, który ukochał sobie taki sposób budowania opowieści (co szczególnie dobrze widać w jego debiutanckim Widmopisie oraz popularnym za sprawą ekranizacji Atlasie chmur), ale w Onikromosie Matuszek poszedł o krok dalej: rozmył granicę oddzielającą sen od jawy, pozwolił swoim narratorom na ucieczkę w świat narkotycznych wizji, które pełne są zarówno kolorów, łamiących prawa fizyki kształtów oraz ekstatycznej energii, jak i brutalności, agresji, krwi. Choć to nieco trywializujące, lubię nazywać mozaikową narrację pisaniem scenkami – u Mitchella bywają one poruszające, bywają absurdalne, niekiedy nawet straszne, ale są raczej stonowane; Matuszek podkręcił kontrast na maksa i zamiast spokojnego rozmyślania funduje czytelnikowi jazdę bez trzymanki. Najbliższym porównaniem dla Onikromosu w dotychczasowej polskiej fantastyce byłoby chyba Głową w mur – warto jednak zauważyć, że Orkan podporządkował tekst rozwojowi fabuły (co dobrze widać w kontynuacji książki, Dzikim Mesjaszu), u Matuszka natomiast ważniejsza wydaje się wizja rozbitego na kawałeczki, a jednak powiązanego wciąż świata.

Inną rzeczą, która różni Onikromos od wspomnianych powieści Mitchella, jest to, że pisarz przez cały czas prowadzi jeden wątek, spoiwo całej opowieści. Wydaje się, iż wszystko zaczyna się klarować, prawda? Fabularna oś, a wokół niej kolejne elementy układanki – brzmi bardzo prosto, dopóki nie okazuje się, że Matuszek i tutaj uciekł się do podstępu. Druss oraz jego towarzysze w swoich poszukiwaniach zostają zmuszeni do wyzbycia się własnych tożsamości i podróży w głąb podzielonego świata. I choć teoretycznie co drugi rozdział dotyczy ich perypetii, to nie znaczy wcale, że czytelnik będzie miał okazję, aby wrócić do Livenogre i wszystko sobie na spokojnie poukładać. Dużo częściej zdarza się, iż we fragmentach poświęconych Drussowi oraz Hemalowi i Tenanowi autor nakłada na swoją opowieść kolejne warstwy tajemnic.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Warto w końcu zadać pytanie: czy te wszystkie mikroopowieści warte są lektury? Czy nie jest ich za dużo? Czy mają sens? Odpowiedź może być tylko jedna: Matuszek naprawdę zadbał o to, aby w Onikromosie pojawiły się wyłącznie ciekawe historie – nawet wtedy, gdy rzeczywiście są króciutkie. Wizje spowiadającego się ze swego życia bogacza czy wracającej do domu przez ciemny park dziewczynki zostaną ze mną bardzo długo. Największe wrażenie robi jednak wyrosła gdzieś na styku Innych pieśni Dukaja i Przedwiecznych Lovecrafta opowieść o Barkelbym. Matuszek poprowadził narrację tego fragmentu po mistrzowsku, a w dodatku popisał się kilkoma naprawdę ciekawymi ideami, wśród których prym wiedzie doskonale opisane i bardzo nieoczywiste świadome uzbrojenie. Cechą wspólną wszystkich tych historii jest wyraźnie wyczuwalna atmosfera rozpadu, niepewności i niepokoju wywołana przez niesamowite zdarzenia, które nagle rozszarpują rzeczywistość – Matuszek dba o dziedzictwo Philipa K. Dicka i zmusza czytelnika, aby ten zwątpił we wszystko, co do tej pory uważał za pewnik.

Co może się w Onikromosie nie podobać? To oczywiste, ale dla przyzwoitości warto zaznaczyć: miłośnicy klasycznych fabuł pod żadnym pozorem nie mają tu czego szukać. Jeśli lubicie elegancko opowiedziane historie napędzane przez dobrze wykreowanych bohaterów, to ten potężny tom błyskawicznie Was zniechęci. Trzeba też dodać, że Matuszkowi zdarza się odpływać – są fragmenty, kiedy zbyt mocno poświęca się cyzelowaniu zdań i dopieszczaniu obrazów zamiast piętrzyć tajemnice, co wychodzi mu najlepiej.

Onikromos to bez wątpienia rzecz wyjątkowa. Literatura kojarzy się z opowiadaniem historii, tymczasem najnowsza książka Pawła Matuszka z tym schematem może niezupełnie zrywa, ale od niego ucieka. I choć czasem brak odpowiedzi jest w niej irytujący, przez co wizja zdaje się lekko trzeszczeć w szwach, to jako całość lektura sprawdza się wyśmienicie. Jeśli macie odrobinę odwagi i samozaparcia, to bez wahania sięgnijcie po ten tom – nie pożałujecie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
10
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 2
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Onikromos
Autor: Paweł Matuszek
Wydawca: MAG
Data wydania: 20 maja 2016
Liczba stron: 784
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7480-649-7
Cena: 59 zł



Czytaj również

Onikromos
Świat jakiego nie znałeś
- recenzja
Onikromos
- fragment
Dookoła Zajdla - Kamienna Ćma
Czy kamień leży tam, gdzie leży?
Kamienna Ćma - Paweł Matuszek
Synteza formy oraz treści
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.