W części publicystycznej odnajdziemy cztery felietony. Zgadzam się z Jakubem Ćwiekiem, że kino nie powinno zaniedbywać fabuły; cenię sobie ironię Petera Wattsa; zastanawia mnie wizja rzeczywistości rozszerzonej, którą przedstawił Rafał Kosik; celnej pointy gratuluję Łukaszowi Orbitowskiemu. Można również przeczytać krótkie, ale treściwe i dobrze napisane artykuły o Elvirze (czyli "Świętym Mikołaju Halloween"), o zabójstwie prezydenta Kennedy’ego i jego konsekwencjach dla popkultury (niedawno premierę miała powieść Kinga Dallas ‘63 dotycząca tego wydarzenia), a także o historii postaci Tintina (film już na ekranach kin). Nie zabrakło też recenzji – jedna z nich zachęciła mnie do zainteresowania się serialem Goście (V). Dla miłośników fantasy smacznym kąskiem będzie dołączony do pisma polski przekład jednego z rozdziałów Tańca ze smokami George’a R.R. Martina.
Czas przyjrzeć się działowi prozy polskiej. Za garść zbawienia Bartosza Orlewskiego to przede wszystkim brudny western, ale również – zgodnie z sugestywnym, choć dziwnie brzmiącym tytułem – alternatywna interpretacja chrześcijańskiego obrazu Boga i wiary, przechodząca w zaskakującą metafizykę. Historia rewolwerowca, który przybywa z niezwykłym zadaniem do Miasteczka Wszystkich Miasteczek, jest opowiadaniem przyzwoitym, z całkiem sprawnie poprowadzoną fabułą oraz dość ciekawie nakreślonymi postaciami protagonisty i jego głównych przeciwników, nieźle operującym niedopowiedzeniami i przemilczeniami. "Całkiem", "dość" i "nieźle", bowiem nie ma tu nic wybitnego; tekst zasługuje jednak na przeczytanie. Zaraz potem następują Miniatury literackie Grzegorza Janusza, czyli dziewięć parozdaniowych opowiastek z nieoczekiwanymi pointami. Mniej więcej połowę z nich oceniam wysoko, ponieważ nie tylko zaskakują, lecz także zachęcają do refleksji. Pozostałą część zapewne bardzo szybko zapomnicie.
Boleśnie rozczarowały mnie Korale Anny Dominiczak – utwór, który zajął równorzędne trzecie miejsce w konkursie "Władcy Słów". Przerysowane postacie (antagonista jest wręcz karykaturą), bardzo prosta wymowa całego tekstu, atak szczerości w scenie seksu mający wyjaśnić czytelnikowi niespecjalnie kreatywną fabułę (swoją drogą, jedno z kochanków podczas gry wstępnej posługuje się pełnymi, poprawnymi, literacko skonstruowanymi zdaniami – godne podziwu opanowanie), wreszcie bardzo niepokojąca, a zaprezentowana z aprobatą wizja kobiecości i męskości, tudzież równie dziwaczne przedstawienie relacji między matką a córką… Słowem, opowiadanie nieudane. O wiele lepszy jest Wampir ze Śląska Łukasza Henela: na zaledwie czterech stronach autor zdołał zawrzeć subtelnie przygotowany zwrot akcji, który pozwala na zdumiewającą reinterpretację słynnych zabójstw kobiet z okresu Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Zmiany narratorów i punktów widzenia pomagają budować napięcie, które nie znika do samego końca. Wampir ze Śląska to najlepiej opowiedziana historia w całym numerze i wielu pisarzy mogłoby się z tego utworu niemało nauczyć.
Dział prozy zagranicznej rozpoczyna tekst Davida Molesa W magicznym królestwie, oparty na znakomitym pomyśle: żeby spłacić długi, mieszkańcy przyszłej Ziemi podpisują umowy na przeniesienie świadomości do wirtualnego MMORPG, które wielokrotnie przerosło World of Warcraft. Początkowe sceny, w jakich szybko uświadamiamy sobie, że kiczowate scenerie i absurdalnie skomplikowana Smocza Mowa (język wymyślony przez kogoś na potrzeby gry) są tłem dla prawdziwych ludzkich dramatów, mogą naprawdę pobudzić do myślenia. Szkoda, że pisarz w drugiej połowie opowiadania wybiera drogę piętrowych komplikacji fabularnych, których głównym efektem jest wtórność; niemniej dla tych pierwszych kilku stron stanowczo warto zapoznać się z utworem.
Dwa kolejne, krótkie teksty autorów spoza Polski, Osy kartografowie i pszczoły anarchiści (Eugenia Lily Yu) oraz Karma (Christopher Moore), nie wydały mi się zbyt ciekawe. W pierwszym występują jedynie postacie epizodyczne, zmieniające się ze sceny na scenę; nie jest to opowieść o bohaterach, tylko o społecznościach oraz ideach. Można ją uznać za zdystansowaną i pod pewnymi względami krytyczną charakterystykę pewnych ustrojów i koncepcji politycznych, ale w sposobie ich przedstawienia nie znalazłem niczego, co zachęciłoby mnie do spojrzenia na nie z nowej strony. Jeżeli pod pomysłami autorki kryje się drugie dno, to niestety nie zdołałem go dostrzec. Z kolei w Karmie postacie pierwszoplanowe zagarniają dla siebie całą akcję, ale jest to opowiadanie doskonale przeciętne, nie stanowi wyzwania dla przyzwyczajeń czytelnika. Ze wszystkich utworów, z którymi miałem okazję się zapoznać w tym wydaniu Nowej Fantastyki, właśnie ten przypuszczalnie pozostanie mi w pamięci najkrócej.
Zawartość działów prozatorskich wydaje się nierówna: jeden tekst świetnie skonstruowany, jeden porządny, jeden po części twórczy, po części wtórny, jeden fatalny, dwa raczej średnie. Wszelako znacznie gorszym wariantem byłoby dla mnie sześć opowiadań przeciętnych, czyli takich, o których nie byłoby powodu pisać i mówić. W połączeniu z niezłą publicystyką przekłada się to na nie najgorszą notę końcową, ale czekam na więcej. W grudniu będziemy mieli okazję czytać wspólny dodatek Nowej… oraz Narodowego Centrum Kultury, wydany z okazji 30 rocznicy stanu wojennego; liczę na to, że będzie ciekawie.