» Recenzje » Odtrutka na optymizm

Odtrutka na optymizm

Odtrutka na optymizm
Odtrutka na optymizm to pierwszy tak obszerny zbiór opowiadań Petera Wattsa – w takiej formie wydany został jedynie w Polsce (we wstępie autor zaznacza, że w naszym kraju odbiór jego prozy jest szczególny). Kilka z nich było już u nas publikowane, kilka z nich może oburzać lub konfundować, ale nie zmienia to faktu, że jest to zbiór intrygujących tekstów science fiction (choć większa część science należy do reality, a nie do fiction).

Tekstami, które mogą okazać się znajome, są jedne z najlepszych (jeżeli nie najlepsze) w całym zbiorze: Wyspa oraz Cosie. Ten pierwszy, opublikowany już w Nowej Fantastyce 05/2011, traktuje o kontakcie z całkowicie obcą i, w zasadzie, niezrozumiałą inteligencją oraz o konflikcie pomiędzy SI a człowiekiem, o tym, co w miejscu tak dalekim od korzeni, odróżnia człowieka od maszyny, co rządzi tym pierwszym. Watts wplótł w opowiadanie także rozważania na temat ubóstwa ludzkiej percepcji i możliwościach ewolucji gatunku. Z kolei Cosie (w Krokach w nieznane 2010 jako Rzeczy) to przeróbka filmu Johna Carpentera pod tytułem Coś – Watts przedstawia filmowe wydarzenia z punktu widzenia kosmity, którego ludzie usilnie chcą zniszczyć. Przyjęcie obcej, nieludzkiej perspektywy, próba przekazania motywacji bytu nie z tego świata to najmocniejszy element opowiadania. To tekst raczej hermetyczny – bez znajomości filmu Carpentera, wiele smaczków umknie czytelnikowi.

Ale zalety tego zbioru nie kończą się na tych dwóch tekstach. Interesującym (a dla mnie również prześmiewczo-humorystycznym) opowiadaniem jest Dużo żarcia, traktujące o nawiązaniu kontaktu z orkami (morskimi, nie tymi zielonymi). Ludziom udaje się zrozumieć ich język, co prowadzi do ożywionej współpracy: jak się okaże, nie tylko ludzie toczą polityczne gierki, a głupota naszej cywilizacji, jak mówił Einstein, jest nieskończona. Równie absurdalnym tekstem jest Hillcrest kontra Velikovsky. Siła wyższa? o sprawie sądowej, w której pewien ateista jest oskarżony o nieumyślne spowodowanie śmierci wierzącej, starszej kobiety. To jeden z wielu tekstów Wattsa, w których odnosi się on zdecydowanie negatywnie do sformalizowanych form kultu religijnego. Bardzo na plus wyróżnia się także Malak o wykorzystywaniu sztucznej inteligencji w przypadku broni – przedstawia on proces formowania się w niej samoświadomości i możliwe tego skutki; dodatkowym smaczkiem jest osadzenie opowiadania w sytuacji konfliktu zbrojnego (domyślnie: walka z terrorystami). Podobnie jak w Wyspie o trudnym (i raczej pesymistycznym) rodzaju Pierwszego Kontaktu pisze Watts w Ambasadorze  – a co, jeżeli obcy okażą się niezrozumiałymi, niszczycielskimi istotami? Na uwagę zasługuje całkowite odżegnanie się od wielu optymistycznych wizji spotkania się z nowym gatunkiem.

Kilka opowiadań za podstawę bierze sobie rozważania naukowe. W Ciało stało się słowem mężczyzna, który stracił bliską osobę (jej głos i charakter zachował w formie SI swojego głównego komputera), bada proces umierania ludzi i zwierząt, sprawdzając laboratoryjnie jak wygląda śmierć, czy jest w niej coś znaczącego. Smutny i depresyjny utwór, odzierający życie z lukru. Betlejem jest igraniem z mechaniką kwantową – wszystkie wydarzenia zależą od obserwatora, a raczej od tego, czy ten obserwuje jakiś fakt czy nie; ciekawe jako fabularne rozważania naukowe, jako samodzielny tekst raczej nudny i niespójny. Z kolei Drugie przyjście Jasmine Fitzgerald nie tylko tytułem nawiązuje do religii – w tym opowiadaniu Watts bawi się samą istotą rzeczywistości i wskazuje, że boskie moce mogą zależeć od interpretacji pewnych praw fizyki oraz skupionej woli, czym kwestionuje również oddawanie czci jakiemuś wyższemu bytowi. Oczy Boga wskazują na jedną z możliwych ścieżek rozwoju techniki, która ułatwiałaby sprawowanie kontroli nad ludźmi i ich zachowaniem pod przykrywką chęci chronienia ich przed zagrożeniem. Jętka jedniodniówka to, momentami szokująca (wyłączanie dziecka pilotem!), opowieść o możliwości wtłoczenia w ciało dziecka SI o olbrzymiej mocy przeliczeniowej – a opiekunami tej istoty są, nie do końca mogący sobie poradzić z tą sytuacją, rodzice. Poza żonglowaniem nauką rozgrywa się tutaj także relacja człowiek-maszyna, w której bardzo trudno o jakiekolwiek zrozumienie czy nawiązanie równorzędnego kontaktu; zupełnie jakby Watts chciał pokazać, że te gatunki żyją w całkowicie odmiennych rzeczywistościach. Jest tu też miejsce dla Nowiny dla pogan (publikowanej u nas pt. Tylko słowo), w której wiara religijna to nic innego niż oddziaływanie na pewne fragmenty mózgu. Można więc nią sterować, usuwać, dodawać – co, oczywiście, wpływa na wizerunek samego Kościoła, definicje wielu pojęć  a także na rozwój specyficznej nauki opartej na tej wiedzy. Niezwykle intrygujący tekst, po którym następuje posłowie Wattsa gdzie z nadzieją wyraża się o możliwości wyrugowania wiary, widzianej przez niego jako irracjonalne zaburzenie.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Pozostałe teksty to Nimbus, Fraktale, Powtórzenie przeszłości. Wykład z historii rodziny oraz W domu. Pierwsze dwa należą do najsłabszych w zbiorze. Nimbus, poza intrygującym pomysłem wyjściowym (inteligentne chmury),jest jedynie dość łzawą i pretensjonalną historyjką o stracie – opisywanie emocji i relacji międzyludzkich tym razem słabo wychodzi Wattsowi. Z kolei Fraktale są zlepkiem przemyśleń na temat ewolucji oraz problemów społecznych powiązanych z imigracją i tolerancją (a także tożsamością)… i tyle. Odkrywczych myśli brak, za to znalazła się tutaj pretekstowa fabuła oraz zaznaczenie olbrzymiego znaczenia ewolucji. Całkiem inne jest Powtórzenie z przeszłości. Wykład z historii rodziny, gdzie autor przedstawia problem porozumienia międzypokoleniowego, głównie z powodu rozwoju techniki i tego, jak szybko historia staje się czymś fantastycznym i nieistotnym dla kolejnych pokoleń. Krótki, ale celny i dobitny tekst z dość stanowczym zakończeniem. Ostatnie z wymienionych opowiadań, W domu, jest krótkim powrotem w świat ryfterów – ukłon w stronę fanów serii, dla całej reszty interesująca ciekawostka.

Całość zbioru przedstawia wiele ciekawych ekstrapolacji w sferze naukowej, stawia kilka(naście) interesujących pytań dotyczących rozwoju ludzkości i jej granic oraz tego, czym jest rzeczywistość – czyli sporo kwestii obecnych w nurcie science fiction od dawna. I, ogólnie, wykonanie tych założeń stoi na dobrym poziomie, z paroma wyjątkami (Nimbus, Fraktale). Drugim ważnym motywem tej książki jest, niemalże propagandowe, wychwalanie (lub podkreślanie ważkości) ewolucji i jej wpływu na człowieka a także całkowite krytykowanie (niezbyt pogłębione) wszelkich form zorganizowanej religii, ze szczególnym uwzględnieniem chrześcijaństwa – co niektórych czytelników może odrzucić, a innych wręcz przeciwnie.

Odtrutka na optymizm nie jest kandydatem na najlepszą tegoroczną książkę science fiction wydaną w Polsce, nie jest to też szczyt możliwości Petera Wattsa. Ale to solidny zbiór jednego z bardziej popularnych pisarzy SF XXI wieku, zawierający sporo science, zakorzeniony w realnym świecie i jego przyszłych możliwych problemach czy obecnych, interesujących hipotezach naukowych. Szkoda też, że najlepsze teksty z tego zbioru już się w Polsce ukazały i niektórzy czytelnicy zapłacą dwa razy za to samo.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Odtrutka na optymizm
Autor: Peter Watts
Tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz
Wydawca: MAG
Data wydania: 3 lipca 2013
Liczba stron: 360
Oprawa: twarda
Format: 135x202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-364-9
Cena: 35 zł



Czytaj również

Rozgwiazda
Podwodne tu i teraz
- recenzja
Poklatkowa rewolucja
Sztuczna inteligencja czy nie sztuczna inteligencja?
- recenzja
Echopraksja
- fragment
Ślepowidzenie
Inteligentny kontakt
- recenzja
Behemot – Peter Watts
Demony końca świata
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.