» Artykuły » Inne artykuły » Nowa Fantastyka 03/2013 - omówienie numeru

Nowa Fantastyka 03/2013 - omówienie numeru


wersja do druku
Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Nowa Fantastyka 03/2013 - omówienie numeru
Poprzednim razem, zaniepokojony postępującym spadkiem formy, wyrażałem obawy o poziom marcowej Nowej Fantastyki. Dziś uspokajam – jest lepiej.

____________________


Publicystyka

Omówienie zacząłbym jak zwykle od felietonu Jakuba Ćwieka, tym razem jednak został on zastąpiony przez reklamę książki i konkurs-reklamę gry wideo z polskim dubbingiem. No cóż, w takim razie przechodzę dalej, do Krainy Oz. Korzystając z okazji, jaką jest premiera filmu Disneya, Andrzej Kaczmarczyk przybliża losy ekranizacji i adaptacji dzieł L. Franka Bauma na dużym i małym ekranie. Szkoda że autor nie miał więcej miejsca i z konieczności przedstawił obraz niepełny, choć zrobił to rzetelnie i ciekawie.

Aleksander Daukszewicz pisze zaś o ludziach, którzy zakładają majtki na spodnie (lub biustonosze na bluzki) i wybiegają w miasto pomagać potrzebującym. Społecznictwo w niecodziennej oprawie, tym właśnie zajmują się Prawdziwi Superbohaterowie. Rację miał Ian McDonald – USA to dziwny kraj. Niemniej zjawisko interesujące. O ciężkim życiu fana gargulców opowiada z kolei Łukasz Czarnecki. Trud egzystencji polega w tym wypadku na tym, że istnieje zaledwie jeden świetny serial animowany i jeden dobry film z tymi potworami w rolach głównych, reszta to chłam. Współczuję.

Do kin trafia kolejna ekranizacja romansu paranormalnego, a Mateusz Albin przekrojowo wypowiada się o tym "gatunku". Tajemnicą pozostaje dla mnie sens powstania tego artykułu. Prowadzący do oczywistych wniosków przegląd niewartych lektury książek. Bartosz Czartoryski przedstawia sylwetkę J.J. Abramsa, którego nazwisko znane jest już chyba każdemu miłośnikowi filmowej fantastyki. Niestety, nic ciekawego tam nie wyczytałem, ale uśmiech porucznik Uhury z nowego Star Treka nieco wynagradza ów zawód. W tym numerze przychodzi nam też wreszcie obserwować efekty zapowiadanego przejęcia działu prozy polskiej przez Michała Cetnarowskiego. W swoim exposé nowy szef zapowiada, że będzie się starał publikować rzeczy zróżnicowane, i każe zapiąć pasy. Trzymam kciuki.

15 odcinek Rad dla piszących to lekcja z plastyki języka. "Im więcej elokwencji wkładasz w język, tym prostsza musi być fabuła" – mówi Michael J. Sullivan i dlatego swoją serię naładowanych przygodami powieści napisał stylem prostym i przeźroczystym, nieraz usuwając fragmenty, które były zbyt znakomitą prozą. Dobrze, że Tolkien nie miał takiego doradcy. O zaginionych kontynentach, w tym o Atlantydzie, opowiada duet Haska–Stachowicz. Jak zwykle jest to atrakcyjnie podana porcja ciekawostek.

Co ma robić pisarz, który otrzymuje od czytelników mnóstwo korespondencji z najróżniejszymi życzeniami? Oczywiście – robić swoje. Rafał Kosik, wychodząc od kwestii wulgaryzmów w literaturze dla młodzieży, przedstawia kuriozalne nieraz wymagania i oskarżenia, jakie trafiają na jego skrzynkę mailową. Są nawet posądzenia o obrażanie ludzi ubogich i promowanie niechęci do homoseksualistów. Niesamowite. Peter Watts tym razem filmowo: o Avatarze i Życiu Pi. Ten drugi film podobał mu się o wiele bardziej, a jeżeli zdeklarowany ateista twierdzi, że pod wpływem obrazu Anga Lee sam prawie zaczął wierzyć, to wiele znaczy (ewentualnie Watts po prostu się starzeje). Zaczynam żałować, że nie wybrałem się do kina. Łukasz M. Wiśniewski chwali trzecią odsłonę gry Crysis. Odnoszę wrażenie, że chwali aż za bardzo. Łukasz Orbitowski natomiast opowiada, jakie wrażenie zrobił na nim bałkański film z 2011 r. "Nieprzyjaciela oglądałem w wielkim napięciu – pisze. – To naprawdę przejmujący film, jeden z tych, które obchodzą się z widzem bez litości". No i mnie przekonał.

Proza polska

Na początek wybór nietypowy, ponieważ Euklidesja Macieja Parowskiego jest przedrukiem ze zbioru, który ukazał się 28 lat temu. Krótki tekst przybiera formę eseju o tytułowej fikcyjnej krainie rządzonej przez tyrana zauroczonego Euklidesową ideą równoległości. Kojarzy mi się on nieco z Tlön, Uqbar, Orbis Tertius J.L. Borgesa (swoją drogą pisarza także w Euklidesji przywoływanego), gdzie również poszukiwano w literaturze śladów nieistniejącego kraju. Cetnarowski określa utwór swojego poprzednika "literacką zabawą w skojarzenia i pseudohistoryczne mistyfikacje", a ja sam lepiej bym tego nie nazwał. Tekst przypomina, że Parowski potrafi pisać także zajmującą fikcję literacką, a ponieważ obiecał, że na emeryturze wróci do tego zajęcia, to pozostaje tylko wypatrywać efektów.

Chimaerusem w druku debiutuje młody autor Jędrzej Burszta. Opowiadanie fantasy traktuje o głodnym wiedzy czarnoksiężniku, na którego podczas jednej z wędrówek spada klątwa. Zrodzona z mroku obca istota zamieszkuje w jego ciele i dręczy go niczym pasożyt. Tekst niczym nie porywa, ale dają się w nim zauważyć pewne pozytywne elementy, jak choćby zakończenie każące spojrzeć trochę inaczej na całą historię. Nie jest źle.

Alexander Gütsche w Agnozji, zapisie przypadku proponuje zgoła odmienne klimaty – nieco cyberpunkową s.f., w której warszawski młody wilk, pracownik korporacji, zmaga się z problemami natury umysłowej. To zaś przywodzi na myśl Dicka z wszechobecnym u niego motywem odkrywania tożsamości. Czyta się to szybko i przyjemnie, choć na dłużej opowiadania raczej nie zapamiętam – jest poprawne, ale niczym się nie wyróżnia. Warto odnotować zastosowany tu nietypowy zabieg: w tekście rozmieszczone są kody QR odsyłające do sugerowanych przez autora podkładów muzycznych.

Proza zagraniczna

Tutaj tylko jeden utwór, ale za to obszerny i zarazem najlepszy w numerze. O mało nie oszaleliśmy z radości Davida Maruska robi spore wrażenie. Jest to fantastyka naukowa z akcją umieszczoną u schyłku XXI wieku. Ludzkość mieszka w ukrytych pod kopułami metropoliach, nie istnieje już problem starości i umierania (główni bohaterowie mają grubo ponad sto lat), obowiązuje jednak zrozumiały w takich okolicznościach zakaz prokreacji. Do tego autor serwuje nam samoświadome sztuczne inteligencje, klony ("ludzie do usług"), podróże na Księżyc i wiele innych atrakcji – wizja Amerykanina zachwyca ilością przemyślanych szczegółów. Na poziomie fabularnym zaś jest to historia właściwie obyczajowa, o uczuciu łączącym artystę z wpływową kobietą sukcesu, o tym, ile są w stanie dla siebie nawzajem poświęcić i jaki wpływ na nich wywrze pozwolenie na posiadanie dziecka. Utwór na Zachodzie spodobał się na tyle, że pisarz zdążył już rozwinąć go w powieść i dopisać jej kontynuację. Z chęcią sięgnę po obie.

*

Po tym opowiadaniu marcową NF zamknąłem z niekłamaną radością. Zadziwiające, jak znakomity tekst na koniec potrafi wynagrodzić wszelkie braki tych poprzednich. Gdyby nie Marusek, pewnie trudno byłoby tak chwalić, ale w gruncie rzeczy dostaliśmy całkiem niezły numer, bez słabej prozy i z niewielką tylko liczbą mało ciekawych artykułów. Dwa zapowiadane na kwiecień opowiadania też pozwalają wyrażać nadzieję, że będzie dobrze.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.