W tej odsłonie miesięcznika prozę polską dobrze charakteryzuje słowo "przeciętność". Andrzej Miszczak w Demonach z Arkony przedstawia ciekawy, choć w dość sztampowy sposób przedstawiony, problem dotyczący wiary w bóstwa, osadzając akcję na terenie średniowiecznej Rugii. Niestety, tekstowi zabrakło pogłębienia tematu oraz jakichkolwiek zaskakujących przemyśleń, które sprawiłyby zapamiętanie go na dłużej. Także Lensmann i kot, który płakał Sylwii Skorstad, koncentrujący się na tajemniczej naturze tych czworonogów niczym nie przykuwa uwagi – fanów tych zwierząt odsyłam do antologii Jedenaście pazurów. Najbardziej nietypowym tekstem są Rozmowy Li Bartosza Działoszyńskiego, będące sumą rozważań na kilka tematów, zawierające pewną dozę absurdu, ale całość podano w na siłę udziwnionej i mało atrakcyjnej formie, jakby autorowi zabrakło umiejętności.
Także proza zagraniczna niczym specjalnym się nie wyróżnia – opowiadanie Źle się dzieje w państwie mawek Olgi Gromyko, które miało być humorystycznym fantasy, kpiącym z kilku najbardziej ogranych motywów nudzi, gdyż jest zbyt rozwlekłe a bohaterowie nieciekawi. Ot, kolejny solidny pseudo-humorystyczny średniak jakich wiele. Drugim tekstem w tej sekcji jest dwustronicowa miniatura Wachlarz namiestniczki Wiery Szkolnikowej, która nawiązuje do pierwszego tomu Trylogii Suremu – Namiestniczki. W zasadzie to jedyne co jestem w stanie o nim powiedzieć – dla fanów interesujący dodatek, reszta może z czystym sumieniem pominąć.
Jak wspominałem, siłą tego numeru jest zróżnicowana publicystyka. W lutowej NF dostajemy dwa felietony filmowe (Orbitowskiego o The Call of Cthulhu oraz Ćwieka o Dannym Trejo – ten pierwszy ciekawszy) oraz naprawdę wciągający tekst Agnieszki Szady o mitycznych bestiach oraz ich genezie w ludzkiej wyobraźni. Druga zaś z Agnieszek, Haska, wraz z Jerzym Stachowiczem prezentują doniesienia prasowe z ubiegłego wieku na temat nawiedzonych domów – bardzo miła ciekawostka. Jest także krótka rozmowa z Wierą Szkolnikową, którą wrzuciliśmy na naszą stronę i artykuł Andrzeja Miszczaka opisujący postępującą infiltrację obywateli przez państwo, zmierzającą powoli w stronę wizji Orwella i Zajdla.
Lutowa Nowa Fantastyka nie zachwyca – opowiadaniom, moim zdaniem esencji takiego magazynu, brak ikry, zdecydowania i przebojowości. Numer ten ratuje ciekawa publicystyka, choć łącznie zajmuje ona tyle miejsca, co jedno opowiadanie. Mam nadzieję, że zmiana, która nastąpiła na stanowisku redaktora literatury zagranicznej, wyjdzie miesięcznikowi na lepsze.