Nocny obserwator - Oleg Diwow
Wampiry i wilkołaki na ruskiej wsi – zapowiadała się przaśna, bezpretensjonalna pozycja rozrywkowa, suto okraszona niewyszukanym, szczerym humorem i odpowiednią dawką rubaszności. Czy tak właśnie jest? Nie do końca. Diwow, lubiący przecież zaskakiwać, pokazał tym razem wrażliwsze, prawie liryczne oblicze.
Oleg Diwow powoli wyrasta na mojego ulubionego rosyjskiego pisarza. Nocny obserwator to trzecia już i jak na razie ostatnia jego książka wydana na polskim rynku. Po bardzo dobrej Wybrakówce (gorzka political fiction) trochę mnie rozczarował Najlepszą załogą Słonecznego (aż nazbyt cierpka i przez to nieco nudna space opera), ale teraz wszystko wybaczone – Obserwator jest chyba jego najlepszą powieścią i zarazem najlepszą fantastyczną prozą, jaką miałem przyjemność czytać od wielu miesięcy. I, co u Diwowa jest najwyraźniej tradycją, książka ta jest kompletnie inna niż pozostałe.
Zaczyna się niewinnie. Łuzgin, moskiewski dziennikarz, powraca w swoje rodzinne strony, czyli na wieś Zaszyszewie. Tam jest świadkiem pojmania miejscowego wilkołaka, Wowki, jego uwięzienia… i zmuszenia do pracy przez zaradnych miejscowych. Urzekająca jest prostota takiego wiejskiego pomyślunku: złapaliśmy wilkołaka? Jest wielki i silny? To zakuć go w obrożę, kajdany, dać niezbyt długi łańcuch i niech w tartaku pracuje. Nie brakuje tutaj zabawnych scen, takich jak ta, w której baba mieszkająca w jednej z chat daje wilkołakowi w łeb polanem – myślała, że to mąż po pijaku wraca. Potem jednak sprawy się komplikują, a Łuzgin odkrywa, że to nie wilkołaki są problemem, lecz ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto ma swoich ludzi nawet w moskiewskiej milicji, i to na wysokich stanowiskach. Na całym świecie potajemnie obecne są złożone struktury, których członkowie tworzą w dodatku jakąś hierarchię. Wciągnęły mnie te coraz bardziej paranoiczne teorie, za pomocą fantastyki tłumaczące różne znane w świecie rzeczywistym wydarzenia historyczne i zjawiska społeczne. Widzę duży sukces autora w tym, że nawet mnie zdołał w dużym stopniu zainteresować przebiegiem tych wątków, choć nie jestem wielkim zwolennikiem takich fabuł.
Komplikuje się również konstrukcja powieści, bo składa się ona z trzech części, a ta o wilkołaku na wsi to tylko pierwsza. Ma ona wyraźnie inny rytm i nastrój od reszty utworu – w Dniu wampira i Nocnym obserwatorze (ostatnia część ma ten sam tytuł co cały utwór) znika przyziemność, prostoduszność i prostolinijność. Zamiast tego pojawiają się: polityka, szpiegostwo, miejskość, nowoczesność. Mnie ta zmiana nie do końca odpowiadała, wydała mi się zbyt gwałtowna. Co prawda kluczowe postaci z każdego segmentu przewijają się także w pozostałych, ale już jedynie jako drugo-, a nawet trzecioplanowe. Niemniej wszystko, oczywiście, splata się w finale.
Nie można natomiast nie być Diwowowi wdzięcznym za całą resztę. Jak zwykle, jego styl jest sam w sobie sednem powieści. Przemyślenia bohaterów, dotyczące takich życiowych spraw, jak zawodowe niespełnienie, małżeństwo, zdrada, nałogi (pojawiający się w utworze wampiryzm jest przedstawiony właśnie jako metafora uzależnienia) daleko wykraczają poza standardy książek rozrywkowych, są to niemal ludzie z krwi i kości. Ich język, poczucie humoru (jak już wspominałem, rubaszne), uleganie nałogom i wszystkie te typowo ludzkie wady i zalety są u Diwowa niesłychanie realistycznie oddane. Niezbyt dokładnie pamiętam już drobne szczegóły intrygi, pamiętam za to osoby zaludniające powieść. Nie ucieka też autor w proste przesłanie, na przykład o tym, jak to ludzie nie akceptują inności, chcą zniszczyć to, czego nie rozumieją. Ba, pisarz wręcz sam taką koncepcję wyśmiewa, podsuwając Łuzginowi w pewnym momencie pomysł napisania jakiejś tam komercyjnej powieści fantastycznej o wilkołaku Wowce. Który to pomysł dziennikarz na szczęście porzuca, przewidując niewielką nośność tematu ("Recenzenci powiedzą: autor pisał o koszmarnym wilkołaku, ale wyszło mu o nieszczęśliwych ludziach").
Zresztą nie tylko ludzie mają w Nocnym obserwatorze momenty głębszej egzystencjalnej zadumy i realistycznych zachowań. Ludzkimi odruchami potrafią zaskoczyć nawet wampiry. Tu po raz kolejny Diwow dowodzi, że nie tylko rubasznością i prostodusznością jego powieść żyje. Trzeba bowiem nielichego talentu i subtelnego, niemal poetyckiego wyczucia, żeby bez odrobiny kiczu opisać taką scenę: wampir Misza, w poprzednim życiu malarz (notabene Diwow wywodzi się z rodziny o malarskich tradycjach, co najwidoczniej nie jest w jego twórczości rzeczą bez znaczenia), czuwa nocą nad młodziutką dziewczyną, niedoszłą samobójczynią, ofiarą gwałtu, i urzeczony jej niewinnym pięknem, zastanawia się, jak by to było ją odmalować na obrazie olejnym. Przyznam, że fragment ten doprowadził mnie na krawędź łez. To kawałek solidnej prozy, dojrzałej, poważnej, a przecież nie jedyny w tej książce.
Jestem bardzo ciekaw, jak będzie się w przyszłości prezentować pozycja Olega Diwowa na rynku księgarskim w Polsce. Za wschodnią granicą jego twórczość to podobno czołówka fantastyki, od debiutu kilkanaście lat temu opublikował około dziesięciu książek, jest laureatem kilku prestiżowych branżowych nagród i wyróżnień. Wydawać by się więc mogło, że i nas czeka zbiorowe wydawanie polskich tłumaczeń całej jego twórczości. Ale skoro wszystkie powieści Diwowa mogłem kupić za grosze na przecenach, nieczytane w dodatku, chyba nic z tego nie będzie – nie ma popytu. Szczerze mówiąc, nie rozumiem dlaczego. Te książki to rozrywka w najlepszym wydaniu, ciekawa, wzruszająca i nietuzinkowa, zbierająca dobre recenzje. Może po prostu utonęły w zalewie tych kolorowych cudeniek wydawanych w dużych ilościach przez Fabrykę Słów, wydawnictwo zresztą bardzo przeze mnie cenione. Gdyby zniechęciło się ono średnim przyjęciem Diwowa i zarzuciło go na zawsze, byłoby naprawdę szkoda. Bo ja czytać po rosyjsku niestety nie umiem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
______________________
Oleg Diwow powoli wyrasta na mojego ulubionego rosyjskiego pisarza. Nocny obserwator to trzecia już i jak na razie ostatnia jego książka wydana na polskim rynku. Po bardzo dobrej Wybrakówce (gorzka political fiction) trochę mnie rozczarował Najlepszą załogą Słonecznego (aż nazbyt cierpka i przez to nieco nudna space opera), ale teraz wszystko wybaczone – Obserwator jest chyba jego najlepszą powieścią i zarazem najlepszą fantastyczną prozą, jaką miałem przyjemność czytać od wielu miesięcy. I, co u Diwowa jest najwyraźniej tradycją, książka ta jest kompletnie inna niż pozostałe.
Zaczyna się niewinnie. Łuzgin, moskiewski dziennikarz, powraca w swoje rodzinne strony, czyli na wieś Zaszyszewie. Tam jest świadkiem pojmania miejscowego wilkołaka, Wowki, jego uwięzienia… i zmuszenia do pracy przez zaradnych miejscowych. Urzekająca jest prostota takiego wiejskiego pomyślunku: złapaliśmy wilkołaka? Jest wielki i silny? To zakuć go w obrożę, kajdany, dać niezbyt długi łańcuch i niech w tartaku pracuje. Nie brakuje tutaj zabawnych scen, takich jak ta, w której baba mieszkająca w jednej z chat daje wilkołakowi w łeb polanem – myślała, że to mąż po pijaku wraca. Potem jednak sprawy się komplikują, a Łuzgin odkrywa, że to nie wilkołaki są problemem, lecz ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto ma swoich ludzi nawet w moskiewskiej milicji, i to na wysokich stanowiskach. Na całym świecie potajemnie obecne są złożone struktury, których członkowie tworzą w dodatku jakąś hierarchię. Wciągnęły mnie te coraz bardziej paranoiczne teorie, za pomocą fantastyki tłumaczące różne znane w świecie rzeczywistym wydarzenia historyczne i zjawiska społeczne. Widzę duży sukces autora w tym, że nawet mnie zdołał w dużym stopniu zainteresować przebiegiem tych wątków, choć nie jestem wielkim zwolennikiem takich fabuł.
Komplikuje się również konstrukcja powieści, bo składa się ona z trzech części, a ta o wilkołaku na wsi to tylko pierwsza. Ma ona wyraźnie inny rytm i nastrój od reszty utworu – w Dniu wampira i Nocnym obserwatorze (ostatnia część ma ten sam tytuł co cały utwór) znika przyziemność, prostoduszność i prostolinijność. Zamiast tego pojawiają się: polityka, szpiegostwo, miejskość, nowoczesność. Mnie ta zmiana nie do końca odpowiadała, wydała mi się zbyt gwałtowna. Co prawda kluczowe postaci z każdego segmentu przewijają się także w pozostałych, ale już jedynie jako drugo-, a nawet trzecioplanowe. Niemniej wszystko, oczywiście, splata się w finale.
Nie można natomiast nie być Diwowowi wdzięcznym za całą resztę. Jak zwykle, jego styl jest sam w sobie sednem powieści. Przemyślenia bohaterów, dotyczące takich życiowych spraw, jak zawodowe niespełnienie, małżeństwo, zdrada, nałogi (pojawiający się w utworze wampiryzm jest przedstawiony właśnie jako metafora uzależnienia) daleko wykraczają poza standardy książek rozrywkowych, są to niemal ludzie z krwi i kości. Ich język, poczucie humoru (jak już wspominałem, rubaszne), uleganie nałogom i wszystkie te typowo ludzkie wady i zalety są u Diwowa niesłychanie realistycznie oddane. Niezbyt dokładnie pamiętam już drobne szczegóły intrygi, pamiętam za to osoby zaludniające powieść. Nie ucieka też autor w proste przesłanie, na przykład o tym, jak to ludzie nie akceptują inności, chcą zniszczyć to, czego nie rozumieją. Ba, pisarz wręcz sam taką koncepcję wyśmiewa, podsuwając Łuzginowi w pewnym momencie pomysł napisania jakiejś tam komercyjnej powieści fantastycznej o wilkołaku Wowce. Który to pomysł dziennikarz na szczęście porzuca, przewidując niewielką nośność tematu ("Recenzenci powiedzą: autor pisał o koszmarnym wilkołaku, ale wyszło mu o nieszczęśliwych ludziach").
Zresztą nie tylko ludzie mają w Nocnym obserwatorze momenty głębszej egzystencjalnej zadumy i realistycznych zachowań. Ludzkimi odruchami potrafią zaskoczyć nawet wampiry. Tu po raz kolejny Diwow dowodzi, że nie tylko rubasznością i prostodusznością jego powieść żyje. Trzeba bowiem nielichego talentu i subtelnego, niemal poetyckiego wyczucia, żeby bez odrobiny kiczu opisać taką scenę: wampir Misza, w poprzednim życiu malarz (notabene Diwow wywodzi się z rodziny o malarskich tradycjach, co najwidoczniej nie jest w jego twórczości rzeczą bez znaczenia), czuwa nocą nad młodziutką dziewczyną, niedoszłą samobójczynią, ofiarą gwałtu, i urzeczony jej niewinnym pięknem, zastanawia się, jak by to było ją odmalować na obrazie olejnym. Przyznam, że fragment ten doprowadził mnie na krawędź łez. To kawałek solidnej prozy, dojrzałej, poważnej, a przecież nie jedyny w tej książce.
Jestem bardzo ciekaw, jak będzie się w przyszłości prezentować pozycja Olega Diwowa na rynku księgarskim w Polsce. Za wschodnią granicą jego twórczość to podobno czołówka fantastyki, od debiutu kilkanaście lat temu opublikował około dziesięciu książek, jest laureatem kilku prestiżowych branżowych nagród i wyróżnień. Wydawać by się więc mogło, że i nas czeka zbiorowe wydawanie polskich tłumaczeń całej jego twórczości. Ale skoro wszystkie powieści Diwowa mogłem kupić za grosze na przecenach, nieczytane w dodatku, chyba nic z tego nie będzie – nie ma popytu. Szczerze mówiąc, nie rozumiem dlaczego. Te książki to rozrywka w najlepszym wydaniu, ciekawa, wzruszająca i nietuzinkowa, zbierająca dobre recenzje. Może po prostu utonęły w zalewie tych kolorowych cudeniek wydawanych w dużych ilościach przez Fabrykę Słów, wydawnictwo zresztą bardzo przeze mnie cenione. Gdyby zniechęciło się ono średnim przyjęciem Diwowa i zarzuciło go na zawsze, byłoby naprawdę szkoda. Bo ja czytać po rosyjsku niestety nie umiem.
Mają na liście życzeń: 1
Mają w kolekcji: 8
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 8
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Nocny obserwator
Autor: Oleg Diwow
Tłumaczenie: Eugeniusz Dębski
Autor okładki: Tomasz Łukaszczyk
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 8 maja 2009
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-076-9
Cena: 33,90 zł
Autor: Oleg Diwow
Tłumaczenie: Eugeniusz Dębski
Autor okładki: Tomasz Łukaszczyk
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 8 maja 2009
Liczba stron: 456
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-076-9
Cena: 33,90 zł
Tagi:
Nocny obserwator | Oleg Diwow