» Recenzje » Niewidoczni akademicy - Terry Pratchett

Niewidoczni akademicy - Terry Pratchett


wersja do druku
Niewidoczni akademicy - Terry Pratchett
Wydanie nowej pozycji przez Terrego Pratchetta to prawdziwe święto dla wszystkich jego fanów. Nie da się ukryć, że od pewnego czasu święta takie wypadają coraz rzadziej, stąd tym większym wydarzeniem jest każdy nowy tytuł. W kolejnej odsłonie świata podróżującego na grzbiecie A’Tuina autor powraca do korzeni serii, więc i czytelnikowi po raz kolejny przyjdzie spotkać się z mieszkańcami Niewidocznego Uniwersytetu. Tym razem jednak Pratchett wprowadza za mury instytutu od kuchni, i to dosłownie – ponieważ oprócz magów to pracownicy nocnej kuchni oraz nieznani dotąd członkowie obsługi są bohaterami Niewidocznych akademików.

Jak zwykle akcja książki toczy się wielotorowo. W nocnej kuchni niepodzielną władzę dzierży Glenda Sugarbean, nadzorująca, aby nawet po zmierzchu magom nie zabrakło ciepłych przekąsek. Ma wszystko, czego potrzeba uniwersyteckiej kucharce: niezwykły talent do robienia zapiekanek i wątpliwej jakości urodę, przez co nie powoduje u magów niepotrzebnych skoków ciśnienia. Jednak nawet ona potrzebuje pomocników; jako nowa pomoc kuchenna do pracy stawia się Juliet Stollop, młoda niewiasta, której zjawiskowy wygląd w pełni rekompensuje zupełny brak inteligencji i umiejętności kucharskich. Jak nietrudno się domyślić, jej pojawienie się spowodowało w szeregach magów masowe krztuszenie się kawą i wypadanie z rąk przekąsek.

Tymczasem wiele pięter poniżej nocnej kuchni świeci niegasnący płomień, którego opiekunem i głównym ściekaczem jest Smeems. Zajmowane przez niego stanowisko jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania uczelni, bo któż widział naukę przy świeżej, pozbawionej ścieków świeczce?! Dodatkowo Smees może się pochwalić tym, że za jego kadencji niegasnącemu płomieniowi nie udało się nie zgasnąć jedynie trzy razy – na tle historii tego zawodu to nie lada wyczyn… Pomocnikami głównego ściekacza są Trev Likely, syn nieżyjącego już sławnego piłkarza i Nutt, którego pochodzenie okrywa mroczna tajemnica.

Paradoksalnie, motyw magów i piłki nożnej wcale nie gra tu pierwszych skrzypiec. Problem, z którym muszą zmierzyć się magowie, to utworzenie tytułowej drużyny Niewidocznych Akademików. Zgodnie z tradycją muszą oni rozegrać mecz z drużyną Ankh-Morpork i najlepiej przeżyć (choć nie jest to warunek konieczny) w przeciwnym razie będą musieli się pożegnać z budynkiem Niewidocznego Uniwersytetu.

Liczba wątków poruszanych w Niewidocznych akademikach bije na głowę wszystkie poprzednie części. Pomiędzy bohaterami istnieją całe sieci zależności, które w mniejszym lub większym stopniu wpływają na finał powieści. Niestety, przez swoją liczbę często tracą one na jakości i wiele wątków kończy się, zanim drzemiący w nich potencjał zostanie wyczerpany. Wydaje się, że Pratchett skondensował kilka pomysłów na książki w jednym tomie. Oczywiście dzięki temu nie można mówić o nudzie, bo akcja toczy się wartko przez cały czas, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że utwór nie został do końca przemyślany.

Na szczęście niełatwo zarzucić cokolwiek sylwetkom bohaterów. Są to mocne, charakterystyczne postacie, doskonale dopasowane do odgrywanych ról. Najlepsza jest niewątpliwie Glenda, która ma w sobie coś z Vetinariego – pomimo przemiłego sposobu bycia potrafi mówić tak, aby jej słuchano. Jednak pomimo tak silnego charakteru wątpię, aby była osobą, z którą spotkamy się po raz drugi. Autor bowiem dość skrupulatnie zakończył wszystkie wątki, nie zostawiając niedopowiedzeń. Nie rozwinął również w żaden sposób historii Ankh-Morpork, przez co recenzowana pozycja, pomimo iż traktuje o magach, jest książką poboczną na równi z Ruchomymi obrazkami czy Pomniejszymi bóstwami.

Analizując Niewidocznych akademików pod kątem poczucia humoru, można stwierdzić, że są oni znacznie bliżsi pierwszym książkom z serii – składają się z przeplatanych akcją słownych żartów – co jest zresztą charakterystyczne dla książek z magami. Trudno jednak przy tej powieści mówić o zaśmiewaniu się do łez; wywołuje ona co najwyżej łagodny uśmiech na twarzy.

Podsumowując, nie jest to książka, którą koniecznie trzeba przeczytać, jednak trzyma poziom i na pewno nie można się przy niej nudzić. Nie zaskakuje niczym nowym, ale czy tak liczna seria, jaką jest Świat Dysku, może jeszcze czymś zaskoczyć?
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
7.8
Ocena użytkowników
Średnia z 25 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Niewidoczni akademicy (Unseen Academicals)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyńki i s-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 8 kwietnia 2010
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 142 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7648-377-1
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Blask fantastyczny
Błyskotliwe dowcipy
- recenzja
Straż! Straż!
Pierwsze spotkanie ze Strażą Miejską Ankh Morpork
- recenzja
Niuch
Sam Vimes melduje się na... urlop!
- recenzja
Mgnienie ekranu - Terry Pratchett
Panoptikum Terry'ego Pratchetta
- recenzja

Komentarze


earl
   
Ocena:
0
A czy pojawiają się w tej powieści rektor Ridcully, bibliotekarz-orangutan oraz Stibbons?
31-10-2010 20:38
baczko
   
Ocena:
0
Cała trójka się pojawia;)
31-10-2010 20:44
Scobin
   
Ocena:
0
W dodatku okazuje się w końcu, że są dawno zaginionymi braćmi! ;)
31-10-2010 20:59
earl
   
Ocena:
0
I pewnie do tego bliźniakami jednojajowymi? :P
31-10-2010 22:09
Scobin
   
Ocena:
0
Jednojajogłowymi! (Chociaż w wypadku bibliotekarza jajogłowie to tylko wspomnienie).
31-10-2010 22:35
~Troll Slayer

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Biorąc pod uwagę, iż Terry Pratchet zmaga się od paru lat z chorobą alzheimera, perspektywa tworzenia i publikacji kolejnych części świata dysku stoi pod wielkim znakiem zapytania. Cieszmy się zatem być może jedną z ostatnich książek tego wielkiego pisarza!
01-11-2010 17:38
~barneej

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie kracz waćpan, bo się poryczę...
04-11-2010 15:34

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.