» Recenzje » Nie jestem seryjnym mordercą - Dan Wells

Nie jestem seryjnym mordercą - Dan Wells


wersja do druku

Nieudany klon Dextera

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Nie jestem seryjnym mordercą - Dan Wells
Niejeden miłośnik kryminałów i powieści sensacyjnych przyzna, że te gatunki byłyby znacznie uboższe bez seryjnych morderców. Od zdeprawowanych dewiantów, przez genialnych socjopatów po brutalnych rozpruwaczy – galeria książkowych i filmowych morderców jest przebogata. Dexter Morgan pokazał natomiast, że socjopatyczny morderca nie musi być wcale tym złym. Nastoletni John Wayne Cleaver, główny bohater Nie jestem seryjnym mordercą, morderstwa jeszcze nie popełnił, ale ma ku temu solidne zadatki (podpalanie, znęcanie się nad zwierzętami i nocne moczenie). Na razie jednak ktoś go w tym wyręcza – w mieście popełniane są kolejne brutalne zbrodnie.

Nie można z całą pewnością stwierdzić, czy autor inspirował się Demonami dobrego Dextera Jeffa Lindsaya, ale polski wydawca wręcz wymusza takie porównania. Dzieje się tak nie tylko poprzez wspomnienie serialu na okładce, ale i przez samą okładkę, która jest zapożyczona z sekwencji otwierającej pierwszy sezon serialu. Mało kreatywną inspirację można by było wybaczyć, gdyby porównanie wypadło dobrze, a tak nie jest.

Najpoważniejszą wadą powieści jest brak tła dla dwóch kluczowym elementów fabuły. Pierwszym z tych elementów jest socjopatia głównego bohatera. Niby pracuje z matką i jej siostrą w zakładzie pogrzebowym, niby ojciec ich porzucił, ale to nieco za mało. Czytelnik nie dowiaduje się ani kiedy zaczęła się ta choroba, ani nie poznaje żadnego drastycznego zdarzenia, które mogło ją wywołać. Drugim elementem jest kluczowy fakt dotyczący istoty tajemniczego mordercy (zdradzenie go jednak byłoby poważnym spoilerem). W tym przypadku znów brakuje jakiegokolwiek uzasadnienia, a przede wszystkim pasuje do konwencji kryminału jak pięść do nosa.

Na wspomniany powyżej problem z głównym bohaterem można by było przymknąć oko, gdyby nie to, że przez większość powieści jest on nudnym nastolatkiem. Nudny socjopata to niemal paradoks, ale Danowi Wellsowi udało się go osiągnąć. John nie rozumie uczuć innych, nie nawiązuje szczerych kontaktów z rówieśnikami i musi trzymać się sztywnych zasad chroniących go przed szaleństwem, a przy tym fascynuje się seryjnymi mordercami. Pomimo tego wszystkiego udaje się mu być nijakim. Zmienia się to dopiero pod koniec książki. Na dodatek okazuje się, że jego socjopatia dopuszcza pewne wyjątki (takie jak np. zalążek wątku miłosnego), co większego sensu nie ma.

I to właśnie ostatnia ćwiartka stanowi jasny punkt Nie jestem seryjnym mordercą. Nie tylko protagonista nabiera kolorów, ale i główny niemilec przestaje być tylko bezwzględnym mordercą. Szczegółów zdradzić się nie da bez zdradzania fabuły, ale w końcu dostajemy nieco dwuznaczności. Ponadto akcja nabiera tempa, główny bohater nie traci wiele czasu na rozwodzenia się nad swoimi problemami i postrzeganiem świata.

Końcówka to jednak zbyt mało, żeby wybić książkę ponad przeciętność. Spory potencjał zostaje zmarnowany przez niepotrzebne i nieuzasadnione fabularnie mieszanie konwencji oraz niedopracowanie postaci głównego bohatera. Nie jest to powieść, która odrzuca, ale pozytywy pojawiają się zdecydowanie zbyt późno. W większości stanowi średniawe czytadło. Na sam koniec dla osłody mogę dodać od siebie, że mimo to ciekaw jestem kontynuacji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
9
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 2
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Nie jestem seryjnym mordercą (I Am Not a Serial Killer)
Cykl: John Cleaver
Tom: 1
Autor: Dan Wells
Wydawca: Znak
Miejsce wydania: Kraków
Data wydania: 12 stycznia 2012
Liczba stron: 256
Oprawa: miękka
Format: 144x205 mm
ISBN-13: 978-83-240-1739-3
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Częściowcy
Ucieczka z Nowego Jorku
- recenzja
Pan Potwór - Dan Wells
Potworna niespodzianka
- recenzja

Komentarze


~Magnes

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Psychopatą jest się bowiem od urodzenia, a nie jak w filmach z powodu traumy. Polecam poczytać coś napisanego przez Hare na ten temat -a konkretnie "Psychopaci są wśród nas" - jest ekspertem, opracował amerykańske testy na psychopatię.
12-02-2012 23:46
Qbuś
   
Ocena:
0
Z chęcią dowiem się czegoś więcej. Zresztą po przeczytaniu Twojego komentarza już trochę poszperałem i wychodzi na to, że rzeczywiście kwestie biologiczne mają kluczowe znaczenie, ale i psychospołeczne mają swój wpływ. Czasem winne mogą być także urazy fizyczne i neuroinfekcje.

Ale w recenzji chodziło mi bardziej o to, że autor nie uzasadnił tego zaburzenia w żaden wyraźny sposób. Jest i tyle.
13-02-2012 10:04
malakh
   
Ocena:
0
Marudzę, ale oto kolejna recenzja, w której recenzent ocenia to, co chciałby dostać, a nie to, co dostał.

Jak wytkął Magnes, niekonieczne jest traumatyczne przeżycie, by stać się socjopatą. Tego typu wydarzenia raczej stanowią zapalnik, ale materiał już tam był. Poza tym, John jeszcze nie jest socjopatą w wydaniu Dexterowskim, bo nalezy zauważyć, że na chwilę obecną jakoś nikogo z nożem nie gania (może do tego potrzebne jest owe wydarzenie?).

Poza tym - samo wytłumaczenie nie jest przecież konieczne. Autor opowiada ci historię, stawiając pewne warunki początkowe. Jednym z nich jest socjopatia Johna. Tyle.

W tym przypadku znów brakuje jakiegokolwiek uzasadnienia, a przede wszystkim pasuje do konwencji kryminału jak pięść do nosa

Kryminału? A skąd to? Toż powieści Dana Wellsa to young adult - tego tropu zresztą zabrakło w recenzji, a jest on niezwykle istotny, ponieważ historie Johna są w pewien sposób przełomowe dla gatunku.

Pomimo tego wszystkiego udaje się mu być nijakim.

W sensie? Odebrałem to zupełnie inaczej - John jest błyskotliwy, świetnie obserwuje otoczenie, bywa także cyniczny.
13-02-2012 14:22
Qbuś
   
Ocena:
0
Marudzę, ale oto kolejna recenzja, w której recenzent ocenia to, co chciałby dostać, a nie to, co dostał.

Ocenia też to, co stara się mu (i nie tylko) sprzedać wydawca.

W kwestii socjopatii już odpowiedziałem. Wytłumaczenie nie jest konieczne, ale w przypadków kluczowych elementów fabuły, na których opiera się 'zawieszenie niewiary' jest mile widziane. Według mnie autor za dużo każe czytelnikowi brać na wiarę.

Co do young adult - mea culpa. Tym tropem nie poszedłem, ale to dlatego, że nie mam w nim rozeznania (co przyznaję bez bicia), ale i dlatego, że sam klimat książki i sposób przedstawiania akcji bliski jest kryminałom. No i na dodatek jest to jedyny taki element w całej powieści. Jakbyś zareagował na pojawienie się cyborga w świecie Harry'ego Pottera?

Odebrałem to zupełnie inaczej...

Może to więc kwestia indywidualnego odbioru. Dla mnie cynizm był nieco sztuczny, a sam John zachowywał się jak dorosły wciśnięty w ciało nastolatka.
13-02-2012 15:10
malakh
   
Ocena:
0
Ocenia też to, co stara się mu (i nie tylko) sprzedać wydawca

A tutaj zgadzam się w 100%, że wydawca trochę przesadził. Ja rozumiem - Dexter jest znany, porównanie samo wyskakuje. Ale żeby bić nim z frontu książki? Przeginka.

Wytłumaczenie nie jest konieczne, ale w przypadków kluczowych elementów fabuły, na których opiera się 'zawieszenie niewiary' jest mile widziane. Według mnie autor za dużo każe czytelnikowi brać na wiarę.

Ale dlaczego jest konieczne? Wells pisze: John jest socjopatą. Wyjaśnia, na czym to polega. Dlaczego musi napisac, jak to się stało? Szczerze, mnie mało to obchodzi, bo nie uważam, iż ma to jakikolwiek wpływ na fabułę... Inaczej - gdyby miało mieć wpływ na fabułę, na pewno zostało by to ujęte w powieści.

Rozbija się o to, że nie podchodziłeś do tej książki jak do YA. A to klucz. Dlatego autor nie wgłębiał się w przeszłość Johna - bo nie była potrzebna, a w YA tylko przeszkadza.

ale i dlatego, że sam klimat książki i sposób przedstawiania akcji bliski jest kryminałom.

I o to chodzi! "Nie jestem..." to YA, które zmienia gatunek, bo łamie tabu. John jest socjopatą. Fascynuje go śmierć. Jest niezwykle cyniczny i krytyczny wobec otoczenia, zwłaszcza zaś wobec rówieśników. Itp, itd.

Książka wiele traci w ocenie recenenta, jeżeli nie spojrzy się na nią przez pryzmat YA. To trochę tak, jakbyś sztancę hard SF przykładał do "Felixa, Neta i Niki" Kosika. Niby trop jakoś tam poprawny, ale jednak poziom skomplikowania nie ten, uznałbyś, że autor duuużo pominął.

Jakbyś zareagował na pojawienie się cyborga w świecie Harry'ego Pottera?

Rozwiń, bo nie rozumiem.

Dla mnie cynizm był nieco sztuczny, a sam John zachowywał się jak dorosły wciśnięty w ciało nastolatka.

Hm... a jaki miał być? To socjopata, od małego przyzwyczajony do śmierci i trupów. IMHO to logiczne, że jest tak dojrzały, mimo młodego wieku.
13-02-2012 19:16
Qbuś
   
Ocena:
0
Ale dlaczego jest konieczne?
Nie konieczne, a mile widziane.

Co do mego pominięcia aspektu YA. Jeśli dobrze rozumiem i wnioskuję, to 'Nie jestem...' zmienia gatunek YA, bo prawie nie ma w nim elementów YA? Rozumiem rewolucyjność w tym aspekcie, ale jakoś klasyfikowanie 'Nie jestem...' wyłącznie jako YA.

Wyznacznik YA jest to, że zostało napisane z myślą o młod(sz)ym odbiorcy. Więc w zasadzie tu ciałem decyzyjnym jest autor, bo to on wie z myślą o kim pisał. Przejrzałem parę wywiadów i jakoś autor wyraźnie o tym nie wspomina.

Rozwiń, bo nie rozumiem.

Do rozwinięcia potrzebuję możliwości zaspoilerowania tekstu... A nie wiem, czy w komentarzach jest to możliwe, bo tag [spoiler] nie działa.

IMHO to logiczne, że jest tak dojrzały, mimo młodego wieku.

Do pewnego stopnia, ale dla mnie i tak jest i tak nieco zbyt dojrzały. Przydałoby się choć trochę cech nastoletnich.
14-02-2012 09:21
malakh
   
Ocena:
0
Co do mego pominięcia aspektu YA. Jeśli dobrze rozumiem i wnioskuję, to 'Nie jestem...' zmienia gatunek YA, bo prawie nie ma w nim elementów YA? Rozumiem rewolucyjność w tym aspekcie, ale jakoś klasyfikowanie 'Nie jestem...' wyłącznie jako YA

Dlaczego prawie nie ma w nim elementów YA? Żadna z tych nowych rzeczy, jak chociażby uczynienie bohatera socjopata, nie dyskwalifikuje "Nie jestem..." jako YA. Po prostu nikt wcześniej tego nie robił.

YA się zmienia. Nie są to już grzeczne bajki dla nieco starszych dzieci, w których dzielny Tomcio odkrywa w sobie bohatera i bezkrwawo ratuje całą krainę, a największą tragedią może być zgubienie się w lesie. To, że bohater nie jest nieskazitelny, że czytelnik wierzy, że on może zginąć, nie wpływa na to, że mamy do czynienia z YA.

To wciąż są książki dla młodszych, ale dla współczesnych młodszych - stąd te zmiany. Wells jako pierwszy je wprowadza, nie wychodzi jednak z gatunku. Poza tym, współczesne YA jest pisane przede wszystkim dla młodych, nie zapomina się jednak o dorosłych (vide cykl o Stracharzu). Gatunek się zmienia, a książki Wellsa to jeden z kamieni milowych.

Wyznacznik YA jest to, że zostało napisane z myślą o młod(sz)ym odbiorcy. Więc w zasadzie tu ciałem decyzyjnym jest autor, bo to on wie z myślą o kim pisał. Przejrzałem parę wywiadów i jakoś autor wyraźnie o tym nie wspomina

Cormac McCarthy nigdy nie przyzna, że "Droga" to fantastyka, a jednak...

"Nie jestem..." to YA - młody protagonista, brak drastycznych scen, dobór słownictwa, tempo akcji, uproszczenia fabularne, konstrukcja zdań (większość prostych) itp.

15-02-2012 09:36
Qbuś
   
Ocena:
0
Tak jak pisałem - od YA nie jestem specjalistą pod żadnym względem. Dlatego też dziękuję za sporą dawkę wiedzy. Będę przynajmniej wiedział, jak podchodzić do YA w przyszłości. Choć przypuszczam, że nadal mogę mieć pewne problemy z rozpoznaniem w niejasnych przypadkach.

Mam jeszcze jednak pytanie - czy 'przeciętny czytelnik' (który nie istnieje, ale to już osobny temat) rozpozna tu YA, czy jest ryzyko, że podejdzie podobnie do mnie?
16-02-2012 12:02
malakh
   
Ocena:
0
Trudno mi mówić, co zrobią inni czytelnicy, ja mogę pisać za siebie.

Dla mnie oczywiste jest, że to YA.
16-02-2012 13:54

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.