» Recenzje » Marchia Cienia - Tad Williams

Marchia Cienia - Tad Williams


wersja do druku

Czyli kolejna cegła na biblioteczny mur

Redakcja: Grzegorz 'Thoron' Tusznio

Marchia Cienia - Tad Williams
Tada Williamsa nie trzeba przedstawiać. To on jest autorem znanej trylogii fantasy Pamięć, Smutek, Cierń oraz cyklu powieści z pogranicza cyberpunka, Inny Świat. Kto zna te książki, wie, że typowe dla tego autora są tomiska, liczące ponad pięćset stron. Marchia Cienia, najnowsza pozycja Williamsa, jaka ukazała się na polskim rynku, liczy sobie ponad siedemset. Jest więc co czytać. Dodatkowo format A5 dodaje "wagi urzędowej" temu dziełu. Krótko mówiąc, na pierwszy rzut oka lektura na długie letnie popołudnia. Autor stworzył sobie wielkie pole do popisu. Przeczytanie Marchii Cienia zabrało mi prawie cztery tygodnie. Dawno żadna książka mi się tak nie dłużyła. Dlaczego? Nie przyśpieszajmy faktów.

Fabuła Marchii Cienia jest prosta. Mamy świat fantasy, w którym istnieje federacja królestw (zwanych Marchiami), zagrożona najazdem quasi-arabskiego imperium Xandu. W zamierzchłych czasach przodkowie obecnych mieszkańców Marchii zwyciężyli w wojnie z magicznym ludem Qarów i wygnali ich daleko na północ, poza obszar wiecznych mgieł, zwany odtąd Granicą Cienia. Ziemie nadgraniczne nazwano Marchią Cienia. Miejscem akcji jest stolica Marchii Południowej, najpotężniejszego państwa pośród wszystkich. Swoją drogą, ostatnio coraz częściej spotykamy w powieściach konflikt, jak ze znanych nam czasów krucjat, najazdów osmańskich czy konfliktu Zachód kontra Arabski Wschód. Widać, ten motyw fabularny jest dziś "modny" wśród autorów fantasy. Wróćmy jednak do Marchii Cienia.

Książka zaczyna się stylizowanym traktatem historycznym, wprowadzającym nas w dzieje przedstawionych krain. Dalej opisano tajemnicze spotkanie dziwnych istot, zadziwiająco nawiązujących stylistycznie do postaci z szekspirowskiego Snu Nocy Letniej. Istoty owe przygotowują się do powrotu na dawne ziemie, z których zostały wyparte. Krótko mówiąc, odradza się Stare Zło. W międzyczasie, w Marchii Południowej dorasta para królewskich bliźniąt, okaleczony Barrick i jego siostra Briony. Ich ojciec jest w niewoli, a brat pada ofiarą spisku. Spadkobiercy sami muszą się podjąć sprawowania władzy, a knowania możnych rodów i własna niedojrzałość nie ułatwiają im rządów. Równocześnie ruszają armie autarchy Xandu, a Granica Cienia zaczyna się przesuwać. Z wiecznych mgieł wychodzą dziwne istoty, zaczynając wojnę na dwóch frontach. Marchie trafiają między przysłowiowy młot i kowadło. Jako że mamy do czynienia z powieścią wielowątkową, to pobocznie poznajemy jeszcze losy ludzkiego dziecka znalezionego przez członków rasy karłowatych kowali i górników oraz dzieje najmłodszej żony autarchy, w której odradza się dawna magia. Pomysł na fabułę nie razi rewolucyjnością, ale przecież najważniejsze jest jego wykorzystanie. Wszystkie obecne w powieści dość sztandarowe pomysły fabularne dają dobre fundamenty dla epickiej, "wielkiej" powieści fantasy. Williams niestety nie potrafi porwać swym piórem.

Na początku lektury miałem wrażenie, że Tad Williams pozazdrościł G.R.R. Martinowi i też chciał napisać "okrutną, feudalną fantasy". Martina bardzo cenię, więc cieszyłem się z tego, choć nie przepadam za niezbyt twórczym naśladownictwem. Autor Marchii Cienia starał się jednak tego uniknąć, gdyż spróbował wzbogacić fabułę motywami szekspirowskimi z całym niewidzialnym dworem "elfów" oraz władcami podobnymi do Oberona i Tytanii (ciężko użyć innego określenia, niż elfy). Motywy ze Snu Nocy Letniej sprawdziły się w trylogii Pamięć, Smutek, Cierń, ale w Marchii Cienia, zdają się być nienajlepiej wplecione i jest ich zdecydowanie za dużo. Dodatkowo, widać pewne niezdecydowanie co do dawki okrucieństwa, jaką miały zawierać przedstawiane wydarzenia. Zupełnie jakby Williams zastanawiał się, czy pisze łagodną powieść baśniową czy mroczne dark fantasy. Mało tu bitew, konkretnie pokazanego zła, co nie pozwala na ukazanie epickości, na jaką zasługuje ta książka. W końcu wydarzenia, sądząc po rozwoju fabuły, powinny mieć coś więcej niż tylko posmak dramatyzmu. Być może z powodu tej autocenzury w drastycznym opisie, feudalne intryganctwo nie wyszło autorowi zbyt przekonująco. Spiski są proste i stereotypowe, co nie buduje atmosfery książki.

Mamy do tego jeszcze zadziwiająco egzaltowane rodzeństwo głównych bohaterów (może ma to sugerować ich dorastanie?) i pewną płytkość w warstwie psychologicznej reszty osób. Nie oczekiwałem motywów z Makbeta, ale choć odrobinę głębi należało wpleść w portrety postaci. Autarcha Xandu jest nieludzki, karły opiekujące się ludzkim dzieckiem pocieszne i szlachetne, podobnie stereotypowa jest resztą osób przewijających się na kartach książki. Fabuła ciągnie się, naprawdę, czasem aż zmuszałem się do lektury.

Książka ta nie jest najgorsza, w okolicach sześćsetnej strony fabułą nabiera prędkości i czytelnik z łatwością dociera do końca lektury. Oczywiście można tłumaczyć to faktem planowanej wielotomowości cyklu o Marchiach, ale sześćset stron wstępu to zdecydowanie za dużo. Z lekkim trudem da się ją przeczytać i nawet zechcieć zapoznać się z dalszymi tomami. Mało tu jednak epickości, tajemnic, zręcznych zwrotów akcji i suspensu. Oczekiwałem po autorze czegoś więcej. Wiadomo, że Williams nigdy nie miał najlżejszego pióra, ale Pamięć, Smutek, Cierń były cyklem całkiem udanym, jeśli nie liczyć rozwleczonej końcówki. Tu zaczyna się dłużyzna, a to nie przykuwa czytelnika do Marchii Cieni.

Na tę chwilę mogę uznać Marchię Cienia za standardowe, średniej jakości fantasy, w obowiązkowej "cegłowatej" postaci. Można przeczytać, a potem odłożyć na półkę, tworząc mur z cegieł podpisanych przez Tada Williamsa. Oczywiście, staram się spojrzeć po lekturze Marchii Cienia, z nadzieją na następne tomy, ale czy autor się poprawi - nie wiadomo. Jest na to szansa, gdyż kolejny tom ma dobre recenzję w ojczyźnie autora.. Trzeba się tylko przebić przez Marchie Cienia (tom pierwszy). Trochę siły i uporu, a nie będzie problemu.

Dziękujemy wydawnictwu Rebis za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
8.25
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Marchia Cienia (Shadowmarch)
Cykl: Marchia Cienia
Tom: 1
Autor: Tad Williams
Tłumaczenie: Paweł Kruk
Autor okładki: Jacek Pietrzyński
Wydawca: Dom Wydawniczy Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 2006
Liczba stron: 732
Oprawa: miękka
Format: 132 x 202 mm
Seria wydawnicza: Fantasy
ISBN-10: 83-7301-770-4
Cena: 39,00 zł



Czytaj również

Serce Cienia - Tad Williams
Finis coronat opus
- recenzja
Zaspać na Sąd Ostateczny
Daj nam Boże eony wojny
- recenzja
Brudne ulice Nieba
Billy Angel
- recenzja
Kamień rozstania - Tad Williams
Psycholog w krainie czarów
- recenzja

Komentarze


~Felia

Użytkownik niezarejestrowany
    Marcha Cienie :/
Ocena:
0
Nie rozumiem :/ Książka jest bardzo lekka i przyjemnia. MIło się czyta i przede wszystkim wciąga. Widać mamy odwienne zdanei :/ i gusty
21-08-2006 13:22
~Zainteresowana

Użytkownik niezarejestrowany
    Nie zgadzam się z recenzją...
Ocena:
0
Książka jest strasznie wciągająca i lekko się ją czyta. Jest ŚWIETNIE napisana!
07-06-2007 13:58
~kolendra

Użytkownik niezarejestrowany
    a ja potwierdzam na całej rozciągłości
Ocena:
0
nad książką siedziałam dłuuugo... z początku ciekawe motywy w połowie robią się zbyt mdłe, a akcji jest niewiele... nigdy nie byłam zwolenniczką super-krótkich opisów, ale litości! Przejście korytarzem zajmuje postaci 3/4 strony... z drugiej strony, faktycznie mniej wiecej od 600 strony akcja nabiera rumieńców, spiski stają sie bardziej wyraziste i czyta się z prawdziwą przyjemnością. Jak dla mnie, jest to spokojna lektura, na spokojne leniwe wieczory, przy kubku dobrej herbaty. Mimo wszystko polecam. To (dosłownie) kawał lektry na przyzwoitym poziomie.
11-11-2007 16:07
~ech...

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Jeśli uważasz że ta książka jest najwyzej średnia i trzeba się przez nią "przebijać" , to musisz mieć jakieś wybujałe wymagania. Ta książka jest bardzo dobra, a "Rozgrywka Cienia"- tom 2, jest wręcz genialny.Czemu recenzje na tym portalu piszą takie bubki :/
05-09-2009 07:42
~Lady_

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Właśnie o to chodzi - lekko sie czyta i nie trzeba za duzo myślec. Dlatego własnie ta książka jest średnia. A recenzja jest bardzo trafna - nie zgadzam się jedynie z tym, że trzeba się z trudem przez nią "przebijać". Nie prawda. Łatwo wchodzi, tyle ze nie jest za bardzo wymagająca.
Jak dla mnie była fajna, ciekawa, a byłaby świetna gdyby było więcej suspensu, więcej intrygi i więcej ciekawych, lepiej zarysowanych postaci. Ale i tak przeczytam drugi tom, zobaczymy :)
Moja ocena 7/10
10-01-2010 11:50

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.