» Recenzje » Małe, duże - John Crowley

Małe, duże - John Crowley


wersja do druku
Małe, duże - John Crowley
Powieści opowiadające o losach całych rodów często stają się w pewnym momencie niestrawne – przebijanie się przez przygody kolejnego pokolenia, które do złudzenia przypomina poprzednie to najprawdziwszy horror, choć wątpię, żeby zadowolił fanów pana Kinga. Czy wystarczy przenieść taką sagę rodzinną w realia fantastyczne, żeby uczynić strawne danie z odgrzewanego kotleta? Nie potrafię tego stwierdzić, gdyż Małe, duże nie jest daniem strawnym – to najprawdziwsza uczta.

Smoky, podobnie zresztą jak jego ojciec, wydaje się być pozbawiony charakteru. Więcej nawet – jest anonimowy nawet dla tych, którzy powinni być z nim emocjonalnie związani (chociażby dla członków dużej rodziny Barnable’ów). W przezwyciężaniu jego nijakości w żaden sposób nie pomaga mu to, że ojciec właściwie wyłączył go z życia społecznego – z powodu częstych przeprowadzek Smoky nigdy nie uczęszczał do prawdziwej szkoły, ani z nikim się nie zaprzyjaźnił. Przełomem w jego życiu będzie dopiero poznanie z Georgem Mousem, który z kolei wciągnie Smoky’ego w swoje życie rodzinne. Droga do Edgewood, rodzinnego gniazda rodziny Drinkwaterów, będzie dla naszego bohatera wędrówką po własny charakter.

John Crowley miesza składniki swojej powieści z niezwykłą pewnością siebie – obok motywów z tradycyjnych baśni stawia poważne problemy społeczne i filozoficzne. Mogłoby wydawać się to trochę szalone, gdyby nie jeden drobny szczegół – pisarz świetnie czuje się w postmodernistycznych klimatach i widać to w każdym szczególe tej niezwykłej książki. Poważne rozmowy dotyczące sensu życia prowadzone z rybą, czy poszukiwania prowadzone z bocianiego grzbietu, to tylko nieliczne przykłady wspaniałej pomysłowości autora. Na szczęście Crowley znakomicie wyczuł także granicę pomiędzy niezwykłością a śmiesznością – luźniejsze wątki często przeplatają się z opisami degrengolady niektórych bohaterów, co zdecydowanie zwiększa targające czytelnikiem emocje. Klimat jest właśnie takim niezwykłym łamańcem – w czasie sielanki zbliża się mocno do atmosfery znanej czytelnikom Dickensa, podczas bardziej dramatycznych momentów bliżej mu natomiast do mroku rodem ze Zbrodni i kary. Porównuję powieść Crowleya do takich ikon literatury nieprzypadkowo – Małe, duże z dumą mogłoby stanąć obok tych arcydzieł.

We wstępie wspomniałem o sagach rodzinnych – każdy, kto jest chociażby w połowie przygody z Małe, duże już wie, że zrobiłem to celowo. Książka dotyka losów kilku pokoleń rodu Drinkwaterów i można by ją interpretować właśnie jako kronikę tej rodziny. W żadnym przypadku nie można jednak mówić o tym, że gdziekolwiek wkrada się nuda charakterologiczna czy psychologiczna. Wszyscy bohaterowie są wyjątkowi – począwszy od Smoky’ego, który w końcu odnajduje swoją ścieżkę w życiu, poprzez palonego przez namiętność Augusta, aż do poszukującego szczęścia Auberona. Choć Crowley nie raz puszcza oczko do czytelnika uwypuklając powiązania losów niektórych postaci, to łatwo można wyczuć, iż robi to celowo – zapewne po to, aby ukazać nieuchronność losu. Warto zapoznać się z Małe, duże, aby poznać niezwykłą rodzinę Drinkwaterów – zapewniam Was, że nie uwierzycie, iż ci ludzie to tylko wytwór wyobraźni Crowley’a.

W sprawie stylu najłatwiej rozpoznać nawiązanie do tradycyjnych powieści dwudziestowiecznych – pisarz posługuje się językiem eleganckim. Nie napuszonym czy patetycznym, ale właśnie eleganckim – delikatnym, subtelnym, kiedy trzeba – dosadnym i dynamicznym. Pisarz posiada niezwykły talent – wielokrotnie targały mną emocje, kiedy czytałem o wydarzeniach przedstawianych przez niego ze spokojem. Czytam nie od wczoraj i wiem, że niewielu autorów potrafi w taki sposób panować nad nastrojem czytelników, nie używając przy tym wulgaryzmów i nie angażując się w rozbudowane opisy. Nie oznacza to wcale, że część opisowa jest chłodna – wręcz przeciwnie: Crowley wywołuje emocje kilkoma słowami i czyni to z pełną świadomością. Dialogi są skonstruowane naturalnie, ale pisarz nie przesadza z ich ilością. Skupia się raczej na warstwie refleksyjnej. Jeśli czytacie literaturę współczesną tęskniąc za językową elegancją Dickensa czy Kafki – podczas lektury Małe, duże poczujecie się jak w dawno nieodwiedzanym domu.

Pod względem wydania Solaris – jak zwykle – stanęło na wysokości zadania. Książki tego wydawnictwa zawsze przygotowane są solidnie – tak jest i w przypadku Małe, duże. Okładka jest gustowna, spodoba się zapewne tym, którzy lubią ustawiać lektury w poczesnych miejscach. Szkoda tylko, że wydawnictwo nie zdecydowało się na wypuszczenie wariantu powieści w twardej okładce – proza Crowleya to rozrywka dla koneserów i jestem pewien, że nie wahaliby się długo przed wydaniem kilku czy kilkunastu złotych więcej w zamian za jeszcze lepszą oprawę.

Jeśli miałbym określić wspaniałą powieść Johna Crowleya dwoma przymiotnikami, powiedziałbym: efemeryczna i elegancka. Niezwykły, ulotny klimat połączony z klarownym stylem trafi do wszystkich czytelników, którzy nie krzywią się na dźwięk słowa "postmodernizm". Polecam Małe, duże każdemu – ta książka udowodni Wam, że wciąż jeszcze nie jesteście zbyt dojrzali na prawdziwą baśń.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
8.44
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Małe, Duże (Little, Big)
Autor: John Crowley
Tłumaczenie: Beata Horosiewicz
Autor okładki: Sophie Anderson
Autor ilustracji: Jarosław Mankiewicz
Wydawca: Solaris
Miejsce wydania: Stawiguda
Data wydania: 9 czerwca 2008
Liczba stron: 740
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 195 x 125 cm
ISBN-13: 978-83-7590-024-8
Cena: 45,00 zł



Czytaj również

Małe, duże - John Crowley
Klasyka klasyką, a gusta gustami
- recenzja
Małe, duże
Mała podróż, duże wyzwanie
- recenzja
Demonomania
Kulminacja psychomachii
- recenzja
Demonomania - John Crowley
Prolog do kwadrantu jesiennego

Komentarze


~kika

Użytkownik niezarejestrowany
    CUDOWNA PODRÓŻ!!!
Ocena:
0
Zicocu, podpisuję się pod każdym zdaniem tej recenzji. Jedna z napiękniejszych i najbardziej magicznych powieści, jakie czytałam. Zgadzam się też z recenzentem "Nowej Fantastyki", że to książka bardziej dla miłośników realizmu magicznego niż fantasy. Tym razem "Solaris" pokazali klasę. Okładka prześliczna!
21-07-2008 18:18

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.