» Recenzje » Kolonie Knellera - Etgar Keret

Kolonie Knellera - Etgar Keret

Kolonie Knellera - Etgar Keret
Etgar Keret jest głosem młodego pokolenia Izraelczyków. Pierwszy raz spotkałam się z jego twórczością kilka lat temu na łamach Gazety Wyborczej, gdzie przedrukowano jego felieton z The New York Timesa. Była to swojego rodzaju relacja z życia w Izraelu podczas kryzysu libańskiego. Ci, którzy pamiętają Kereta z przedruków z GW lub obejrzeli współreżyserowany przez niego film, Meduzy, będą wiedzieli dobrze, czego spodziewać się w jego najnowszym zbiorze. Być może nawet ktoś z was czytał już jedną z jego wcześniejszych książek wydanych po polsku (Gaza blues, Osiem procent z niczego lub Rury) – tych spieszę poinformować, że i w Koloniach Knellera autor prezentuje świetną formę.

Keret pisze w stylu nieco niepokornym, jakby niedopracowanym, gorzko-słodkim i lekko ironicznym; pisze o sprawach bardzo ważnych skrytych w cieniu przyziemnych problemów. W swoich utworach przygląda się człowieczeństwu i robi to w sposób zachwycająco delikatny, choć jego spostrzeżenia mają spory potencjał do wywrócenia do góry nogami niejednego punktu widzenia. Autor przyznaje się do inspiracji twórczością Kafki i trzeba przyznać, że trudno tego nie zauważyć.

W Koloniach Knellera dominuje temat życia po śmierci. Temat ten równie trudny, co inspirujący jest dla Kereta także dość osobisty, bo jak sam przyznał w jednym z wywiadów – jego przyjaciel popełnił samobójstwo. Zbiór otwiera krótka Historia o kierowcy autobusu, który chciał być Panem Bogiem czy raczej o jednym z jego pasażerów. Ci, którzy pokuszą się o wyczytanie w tej pozornie banalnej historyjce czegoś między wierszami, nie powinni się zawieść. Atmosfera gęstnieje w Szprycerku z piekła, w którym autor rozważa możliwość związku osoby żyjącej z mieszkańcem piekła. Kolejny tekst okazał się dla mnie ogromnym zaskoczeniem – Macica jest najbardziej hermetycznym tekstem w całym opowiadaniu, w którym Keret opowiada o obsesji pewnego mężczyzny, chcącego za wszelką cenę zachować macicę matki, wystawioną jako okaz muzealny. Przedmiot jego uwielbienia jest dla niego tym ważniejszy, im częściej odkrywa niechęć lub odrazę u innych ludzi.

Kolejne teksty łączą się w mini powieść o szkatułkowej budowie – wymienioną wcześniej biograficzną historię o grupie przyjaciół odwiedzanych przez ducha ich przyjaciela-samobójcy. Jeden z nich podczas opętania cały czas coś notuje. Okazuje się, że jest to swojego rodzaju dziennik, w którym tragicznie zmarły opisuje zaświaty samobójców. Świat ten jest mroczny i klaustrofobiczny, ale tylko nieco lepszy od tego, co znamy z życia na co dzień – samobójcy znajdują tu pracę, szukają swojej połówki, bawią się w klubach i mają znajomych, a nawet rodziny. Mimo tego pozornego ruchu ich życie jest jednak pozbawione energii, a wieczność do spędzenia w takim miejscu wydaje się bohaterowi nie do zniesienia, więc powoli zaczyna się on pogrążać w depresji. I kiedy wydaje się, że jego całkowite załamanie się jest tylko kwestią czasu, spotyka swojego dawnego współlokatora, który mówi mu, że jego niespełniona miłość również popełniła samobójstwo wkrótce po jego śmierci. Chłopak postanawia więc wyruszyć w podróż, żeby ją znaleźć.

Autor, opisując zaświaty dla zmarłych skonstruowane na kształt naszego świata, daje nam jasno do zrozumienia, że wierzy, iż poza życiem doczesnym jest coś jeszcze. Również teoria powstawania cudów w krainie zmarłych jest dość ciekawa i dowodzi tego, że ból egzystencjalny jest dość częstą przypadłością, na którą można jednak znaleźć skuteczne lekarstwo. Jednak ten pełen nadziei obraz zaburzają rozmowy samobójców na temat powodów, dla których postanowili zakończyć swoje życie. To, czego Keretowi nie można absolutnie odmówić, to talent do portretowania znaczących wycinków rzeczywistości, pełnych absurdu, ale i głębokiej prawdy o tym, jak naprawdę czują się ludzi żyjący w świecie, w którym pokój kojarzy się raczej z pacyfikacją niż ze stanem normalności. Keret daje do zrozumienia, że tam, gdzie wszystko wydaje się poukładane i na swoim miejscu, wojna jest nie tylko żywiołem pochłaniającym ludzkie istnienia w trakcie działań wojennych, ale uderza też rykoszetem w cywilów, którzy żyją z dala od teatru wojny i mimo wszystko starają się żyć normalnie.

Na koniec należy się kilka ciepłych słów za tłumaczenie – przekład autorstwa Agnieszki Maciejowskiej jest po prostu świetny. Potoczny styl autora i jego felietonowa lekkość są zaznaczone jak należy, a jego luźne, młodzieżowe słownictwo potraktowane z ogromną pieczołowitością.

Czy więc Kolonie Kellera okażą się dla któregoś z bohaterów rajem, w którym znajdzie swoje szczęście? Co jest poza przedpieklem i czy Bóg nadal się troszczy o swoją mniej pokorną trzódkę, a może nieszczęśnicy zostaną zostawieni sami sobie? O tym już musicie przekonać się sami, do czego gorąco was zachęcam. Atmosfera utworów jest nieco przygnębiająca, ale rozważania Kereta na temat życia, śmierci i absurdów życia codziennego są absolutnie bezcenne. Dla każdego, kto ceni sobie porządną literaturę – lektura obowiązkowa.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
10.0
Ocena recenzenta
9.5
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Kolonie Knellera (Hakaitana shel Knelleri)
Autor: Etgar Keret
Tłumaczenie: Agnieszka Maciejowska
Wydawca: W.A.B.
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 11 lutego 2009
Liczba stron: 112
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 12,3 x 19,5 cm
ISBN-13: 978-83-7414-550-3
Cena: 29,90 zł



Czytaj również

Kolonie Knellera - Etgar Keret
Opowieść o miłości w krainie samobójców
- recenzja

Komentarze


27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Nienawidzę tego sofistycznego określenia "lektura obowiązkowa". Nienawidzę. NIENAWIDZĘ!!!
10-02-2009 12:13
teaver
    LOL
Ocena:
0
Spokojnie Aureus. To tylko dla tych, którzy chcą czytać coś więcej niż tylko fantasykę. Nikt ci nie każe tak NAPRAWDĘ. :P
10-02-2009 21:54
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Sugerujesz, że czytam tylko fantastykę? Na filologii polskiej? : )

W każdym razie po przeczytaniu ostatniego zdania wiem, że nie cenię sobie porządnej literatury, bo nie przeczytalem Kolonii.
11-02-2009 12:11
senmara
   
Ocena:
0
Aureus, nie ma w tym nic dziwnego, bo dopiero dziś chyba trafiło to do księgarni :)
Ja pewnie sobie kupię, bo nawet jeśli do klasyków sf czy fantasy mam dystans, to "pogranicza" chętnie przeczytam.
11-02-2009 12:16
Alchemist
   
Ocena:
0
Książkę pewnie kupię, zachęciła mnie recenzja. Szkoda, że okładka taka tandetna.
11-02-2009 12:49
senmara
   
Ocena:
0
Magia dla początkujących też miała wściekle różową okładkę, która w realu okazała się bardziej stonowana. A treść już jak najbardziej była ok.
11-02-2009 12:51
Alchemist
   
Ocena:
0
"Magię dla początkujących" czytałam - dobra książka. Kupiłam też, z powodu recenzji, która mnie zachęciła. :)
11-02-2009 13:20

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.