» Recenzje » Klub martwych - Charlaine Harris

Klub martwych - Charlaine Harris


wersja do druku
Klub martwych - Charlaine Harris
Charlaine Harris uraczyła mnie jak dotąd dwoma swymi powieściami o Sookie Stackhouse i za każdym razem miałem z tego powodu koszmary senne. Sięgając więc po trzeci tom przygód głupiutkiej blondynki, jaką okazała się Sookie, musiałem wpierw zaopatrzyć się w czteropak piwa. Jak się szybko okazało, było to stanowczo za mało, gdyż nie dość, że Klub Martwych jest zdecydowanie gorszy od swych poprzedników, to na domiar złego autorka starała się wrzucić tutaj całą masę rozterek moralnych oraz filozoficznych. Efekt? Przeczytałem książkę, przy której Wstęp do Filozofii Tatarkiewicza to tętniąca akcją oraz wysublimowanymi dialogami powieść kryminalna. I bynajmniej nie jest to recenzencki żart, a smutna prawda.

Tym razem Sookie ma już całkowitą pewność, że jej wampirzy kochanek Bill jest dla niej tym jedynym. Niestety jak to zwykle w tego typu opowieściach bywa, para kochanków stopniowo się od siebie oddala poprzez głupie nieporozumienia, aż w końcu dziewczyna orientuje się, że jej facet zniknął. Sookie oczywiście nie ma zamiaru się poddać i rusza śladem ukochanego, trafiając ostatecznie do stolicy stanu Missispi. Tam natomiast odkrywa tajemniczy, elitarny lokal, zwany Klubem Martwych, w którym wszelkiej maści nieludzie spędzają czas na sadomasochistycznej rozrywce. Nawiązawszy kontakt z kilkoma stałymi bywalcami, dziewczyna odnajduje w końcu swego kochanka i odkrywa parę jego mrocznych sekretów. Rozdarta pomiędzy uczuciem i rozsądkiem waha się, co zrobić dalej – ratować Billa czy naostrzyć na niego kołek.

Tak pokrótce wygląda wstęp. Tradycyjnie pomysł jest niezły, gdyż mimo oklepanych schematów może dużo zaoferować czytelnikowi. Jednak już po pierwszych kilku stronach czar pryska i po raz kolejny winę za to ponosi forma tekstu, a raczej jej brak. Tak jak w poprzednich częściach, tutaj również wszystko, z czym zetknie się czytelnik, jest opisywane przez Sookie, której stan ewolucyjny raczej się cofnął, niż ruszył do przodu. Poza tradycyjnymi odzywkami na poziomie naszprycowanej gimnazjalistki dziewczyna daje się unieść swym przemyśleniom na temat wartości moralnych świata ludzi i nieumarłych, miłości, tolerancji oraz rozeznania, co jest dobrem, a co złem. Robi to gorzej niż tragicznie.

Zastanawiałem się, co w ogóle autorka powieści chciała tym zabiegiem osiągnąć. Jeśli przekazać jakąś głębszą myśl o ludziach i tolerancji, to zdecydowanie chybiła. Natomiast w pełnej okazałości udało jej się przedstawić chaos, niezdecydowanie i absurdalną wręcz głupotę jej głównej postaci literackiej. To wszystko zaowocowało oczywiście bzdurami wszelkiej maści u innych bohaterów tej książki, czego wynikiem jest tak pogmatwana fabuła, że po jej rozpisaniu drzewo genealogiczne rodziny Foresterów z Mody na sukces wydaje się kryształowo przejrzyste.

Po przebrnięciu w końcu przez tę pozycję miałem gigantyczne problemy z ulokowaniem jej w jakimś gatunku literackim. Co prawda poprzednie dwie opowieści z serii o Sookie Stackhouse też były ciężkie do sklasyfikowania, ale mimo to dało się to uczynić. W przypadku Klubu Martwych jest to niewykonalne. Książka ta jest miksem pseudofilozoficznych oraz pseudomoralnych wywodów, zawierającym cały ogrom scen spod znaku sado-maso przeplatających się z tanim porno, z udziałem mitycznych stworzeń dark fantasy, a na koniec doprawionym nielogicznym wątkiem kryminalnym o charakterze pokracznego dramatu. Słowem chaos. Jedno, z czym mogę się zgodzić, to pogląd, że jest to pozycja z gatunku horroru, tyle że dla oczu osoby mającej nieszczęście przeczytać powyższe "dzieło".

Ostatnim, dużym gwoździem do trumny są korekta oraz forma językowa autorki. W pierwszym wypadku po raz kolejny dobiły mnie braki ogonków w polskich znakach i częste literówki. W drugim chodzi mi o powstawianie przez pisarkę całej tony zdań w nawiasach, które mają uzupełnić myśli naszej blondyneczki. Jest ich od groma, przez co jeszcze trudniej mi się czytało to dziwadło, bo czasem kompletnie się gubiłem, nie wiedząc, czy Sooki kogoś opisuje, czy też po prostu proponuje następne przemyślenia na temat siebie samej i otaczającego ją świata. Przy wszystkich wyżej wymienionych wadach, ta ostatnia sprawiła, że chciałem pojechać do Ameryki i roztrzaskać pisarce twarz czymś ciężkim.

Klub Martwych zraził mnie do Charlaine Harris tak mocno, że nigdy już nie sięgnę po żadną książkę tej autorki. Nieważne, co będzie pisać światowa prasa, dla mnie Harris się spaliła, a seria książek o Sookie Stackhouse jest wręcz ohydną plamą w sztuce pisarskiej. Książki nie polecam absolutnie nikomu, gdyż szkoda na nią zarówno czasu, jak i pieniędzy, a przede wszystkim oczu. Lepiej chwycić za jakiś stary kryminał lub po prostu pójść na spacer z psem.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
1.0
Ocena recenzenta
6.43
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Klub martwych (Club Dead)
Cykl: Sookie Stackhouse
Tom: 3
Autor: Charlaine Harris
Tłumaczenie: Ewa Wojtczak
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 24 lutego 2010
Liczba stron: 386
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7480-159-1
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Komentarze


Blanche
   
Ocena:
0
Ta książka musi być naprawdę imponująco zła - a ja narzekałam na "Pod piracką flagą". :P
03-10-2010 11:41

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.