» Recenzje » K-PAX. Trylogia - Gene Brewer

K-PAX. Trylogia - Gene Brewer


wersja do druku

Duże rozczarowanie

Redakcja: Grzegorz 'Thoron' Tusznio

K-PAX. Trylogia - Gene Brewer
Parę lat temu obejrzałem K-PAX – świetny film o pacjencie szpitala psychiatrycznego podającym się za kosmitę, którego wspaniale zagrał Kevin Spacey. W rolę zajmującego się jego przypadkiem psychiatry wcielił się równie dobry Jeff Bridges. Film obejrzałem jakiś czas po premierze i nie udało mi się już dostać książki, na podstawie której powstał. Dlatego też, gdy zobaczyłem w EMPiKu pudełko z powieścią K-PAX i jej dwiema kontynuacjami (Na promieniu światła i Światy prota), w bardzo przystępnej cenie, nie wahałem się ani chwili. Ze względu na to, że książki zostały wydane razem i przeczytałem je jednym ciągiem, w tej recenzji omówię trylogię jako całość.

Powieści pisane są w narracji pierwszoosobowej, z punktu widzenia doktora Gene’a Brewera (w książce, inaczej niż to było w filmie, nosi on nazwisko autora), dyrektora Instytutu Psychiatrii na Manhattanie. Pewnego dnia w instytucie zjawia się nowy pacjent, nazywający siebie protem (według niego na pisanie nazw wielkimi literami zasługują jedynie nazwy planet, gwiazd i większych obiektów), który twierdzi, że pochodzi z tytułowej planety, K-PAX w konstelacji Liry.

Dużą część wszystkich trzech powieści stanowią dialogi prowadzone między protem a Brewerem podczas sesji terapeutycznych. Psychiatra stara się podczas z nich znaleźć luki w historii pacjenta oraz wskazówki, które naprowadzić go mogą na prawdziwą tożsamość chorego psychicznie człowieka (lub „ziemskiego przyjaciela” prota, jeśli wierzyć jego wersji). Coraz więcej faktów, w tym niezwykła wiedza astronomiczna i wrażliwość na ultrafiolet, zaczyna jednak świadczyć na korzyść pacjenta. W dodatku prot zaczyna pomagać pozostałym pacjentom, których wyleczyć nie byli w stanie Brewer i jego koledzy po fachu. W kolejnych tomach rozwija się też wątek miłosny, jedynie zasygnalizowany w pierwszej części, a zupełnie pominięty w filmie.

O ile (mimo słabego tłumaczenia, o czym niżej) pierwsza książka jest ciekawa, dowcipna i skłaniająca do refleksji, druga i trzecia część trylogii są niestety bardzo wtórne. Prot pomaga kolejnym pacjentom, a doktor Brewer odkrywa coraz to nowe traumy z dzieciństwa Roberta, ziemskiego "gospodarza" kosmity, co z każdą kolejną staje się coraz mniej interesujące. Na promieniu światła i Światy prota w zasadzie nie wnoszą nic nowego do przesłania książki, a jedynie czynią je coraz bardziej nachalnym. Powtarzające się we wszystkich trzech tomach przedstawienia utopijnej planety K-PAX, gdzie nie ma wojen, przemocy, nienawiści, religii ani rodzin, a wszystkie stworzenia potrafią ze sobą rozmawiać i są wegetarianami, po jakimś czasie zaczynają nużyć. Osobiście, po jakimś czasie zacząłem mieć nadzieję, że prot rzeczywiście jest wariatem, albo że przynajmniej nie zostanie to nigdy wyjaśnione – opisana przez przybysza z konstelacji Liry planeta jest dla mnie zbyt idealna, aby była naprawdę ciekawa.

Dużą wadą polskiej edycji jest słabe tłumaczenie. Przekład Marii i Andrzeja Gardzielów nie tylko ciężko się czyta, ale występuje w nim również sporo błędów merytorycznych. Nie dysponuję angielską wersją powieści, ale porównałem dialogi z wersji Gardzielów z tymi filmowymi, gdyż większość dialogów jest żywcem przeniesiona z oryginału. W wielu przypadkach polska wersja tej samej rozmowy brzmiała dużo bardziej drętwo, tłumaczom umknęły też niektóre żarty językowe. Drażni również nadmiar przypisów od tłumaczy – rozumiem tłumaczenie w nich czytelnikom znaczenia terminów psychiatrycznych czy niezrozumiałych w Polsce odwołań kulturowych, ale wyjaśnianie, kim jest Hannibal Lecter czy Meg Ryan, albo co to jest DNA, to gruba przesada.

Jeśli zaś chodzi o błędy merytoryczne - "Bluebird of Happiness" tłumacze, nie wiedzieć czemu, przełożyli jako „srokę modrą, na szczęście”. Wyraźne chodziło bowiem o nawiązanie do legendarnego Błękitnego Ptaka Szczęścia i dramatu Błękitny Ptak, Maurice’a Maeterlincka oraz do błękitnika (ang. "bluebird"), żyjącego w Ameryce gatunku ptaka, a nie o eurazjatycką srokę (ang. "azure-winged magpie"). Notatki prota w polskiej wersji pomogła przetłumaczyć pani " Rosetta Stone" – w oryginale chodziło o kamień z Rosetty, dzięki któremu w XIX wieku udało się rozszyfrować egipskie hieroglify.

Przyczepić się muszę do jeszcze jednej rzeczy – gdy przeczytałem notkę z tyłu okładki Światów prota, zdenerwowałem się na siebie, bo zdradza ona zakończenie tomu drugiego. Jeszcze bardziej jednak zdenerwowałem się na wydawcę, gdy po skończeniu trylogii okazało się, że zdradza ona również zakończenie trzeciej części! Jeśli więc zamierzacie przeczytać cały cykl, to do tego czasu ostatnią stronę okładki radzę czymś zakleić.

Reasumując, pierwsza część cyklu jest dobrą książką, którą psuje kiepskie tłumaczenie. Mimo wszystko zdecydowanie bardziej podobał mi się film na jej podstawie, którego znajomość odświeżyłem sobie zaraz po przeczytaniu trylogii – być może ze względu na rewelacyjną grę aktorską, bardzo dobre zdjęcia i świetną stronę dźwiękową. Możliwe jednak, że gdybym przeczytał wersję angielską powieści, zmieniłbym zdanie. Nie polecam jednak tego pakietu ze względu na mierny przekład całości i coraz niższy poziom dalszych tomów. Wygląda na to, że Gene Brewer pozostanie pisarzem jednej książki – nie napisał nic przed K-PAX, a w przygotowaniu są kolejne tomy cyklu o procie i książka o... pisaniu K-PAX. Szczerze wątpię, że czwarta część wniesie do serii coś świeżego.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: K-PAX. Trylogia
Cykl: K-PAX
Tom: 1-3 (pudełko z 3 książkami)
Autor: Gene Brewer
Tłumaczenie: Maria Gardziel, Andrzej Gardziel
Wydawca: Książnica
Miejsce wydania: Katowice
Data wydania: 2006
Oprawa: miękka
Seria wydawnicza: Książnica kieszonkowa
ISBN-13: 978-83-7132-954-8
ISBN-10: 83-7132-954-7
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Komentarze


Ausir
    Z rzeczy, które wyjaśniali w przypisach, a nie powinni...
Ocena:
0
były m.in. jeszcze: Kot z Cheshire, alter ego, Werner Heisenberg, shalom, aloha, au revoir, Hulk, zespół wielorakiej osobowości :)
27-07-2006 23:01
~aamatorkaa

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Nie powinni? Dla Ciebie może nie m u s i e l i tego robić, ale nie sądzę, żeby wszyscy znali te pojęcia. Warto zauważyć, że również trochę młodsi czytają książki takie jak te i może jednak warto co nie co wyjaśnić...
08-08-2008 09:49
Ausir
   
Ocena:
0
W przypisach od tłumaczy, jeśli w ogóle takie mają być (a szkoły tłumaczenia są różne, część w ogóle potępia taki zabieg), tłumaczone powinny być odwołania kulturowe znane czytelnikowi oryginału, ale nieznane czytelnikowi przekładu. Naprawdę uważasz, że przeciętny czytelnik amerykański wie, co to jest DNA, a polski nie?
12-08-2008 00:20
~Agnieszka389

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Przeciętny polski czytelnik powinien wiedzieć czym jest DNA, lecz też twierdzę, że młodsi mogą nie wiedzieć. Dobrze, że pojawiło się takie objaśnienie. Od przybytku głowa nie boli! ;) Kto wie ten wie, kto nie wie ten może się dowiedzieć.

Pozdrawiam cieplutko
07-07-2009 09:44
~

Użytkownik niezarejestrowany

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.