» Recenzje » Horrorarium

Horrorarium

Horrorarium
W krajowych ofertach wydawniczych polski horror pojawia się coraz częściej, zupełnie jakby wydawcy starali się nadrobić dystans dzielący ich od licznych licznych pozycji tego gatunku tłumaczonych z języka angielskiego. Nowe nazwiska wyrastają jak grzyby po deszczu, często zaskakują nas również osoby, które do tej pory nie ujawniały się z horrorowymi ciągotami - tak jak Piotr Zaremba (Plama na suficie) czy też Zygmunt Miłoszowski (Domofon). Innych znamy z opowiadań zamieszczanych w Internecie – na przykład Robert Kucharczyk i Robert Cichowlas ostatnio zadebiutowali niewielkim zbiorkiem W otchłani mroku. Jednak w twardym świecie grozy pisanej w czołówce utrzymują się wciąż weterani gatunku - Kazimierz Kyrcz Jr. i Dawid Kain. Po wielu perypetiach i zawirowaniach związanych ze zmianą wydawcy ujrzało światło dzienne ich drugie dzieło: Horrorarium. Początkowo zbiór zawierał teksty trzech autorów i miał być wydany przez Copernicus Corporation. W związku z ciągle przekładaną datą wydania od ekipy odłączył się Łukasz Śmigiel, a książka została ostatecznie wydana przez Wydawnictwo PRESTO.

Może nie jest prawdą to, że druga książka wyznacza wielkość autora, ale i tak pada pytanie: pierwsza książka była tylko jednorazowym przebłyskiem talentu, czy też dowodem na to, że autorzy należą do elitarnego klubu pisarzy z krwi i kości? Czy zatem duetowi Kyrcz & Kain udało się wyjść zwycięsko z tej próby? Myślę, że tak, choć uważam, iż największa walka jeszcze przed nimi.

Zbiór opowiadań jest skomponowany na tej samej zasadzie, co Piknik w piekle (debiut autorów z 2004 roku) i składa się z opowiadań samodzielnych oraz pisanych wspólnie. Ich treść opiera się na wydarzeniach, których może doświadczyć każdy z nas. Jest to groza złudzeń, przypadków i demonów dni powszednich, które nawiedzają ludzi z wybujałą wyobraźnią lub nadmierną wrażliwością. Nie uświadczymy tu super stworów, przedwiecznych wampirów (czyżby to wynikało z faktu, że Warszawa jest mniejsza od Nowego Jorku?) ani dawnych bogów chcących zawładnąć światem. Bohaterowie nie usłyszą „tylko ty możesz uratować świat”, co jednak nie umniejsza samego dramatyzmu: wszak ich mały świat jest wszystkim, co znają. Czy moja śmierć, mój dramat jest mniejszy w subiektywnym odczuciu niż dramat całego świata?

Osobiście wolę bardziej rozbudowane historie, dlatego bardzo mi przypadło do gustu opowiadanie Zabawki, bazujące na starej prawdzie, że jesteśmy tylko kukiełkami w rękach bogów. Jest to historia dwóch osób, których codzienna monotonna rzeczywistość przypomina raczej bieg myszy w kółku niż rozświetlone słońcem reklamy. Bohaterowie egzystują od zlecenia do następnej fuchy, od jednego Malibu do…

Kyrcz Jr. ma skłonności do bazowania na zabiegach emocjonalnych i grania na empatii czytelnika. Wykorzystuje uczucia, które zna każdy z nas: miłość, poczucie więzi rodzinnej, przyjaźń. Pokazuje ich płytkość (Salto mortale) lub intymność ich (Bezdech). Są to opowiadania graniczne: o momencie przejścia, zmianie, ułożone gdzieś między życiem i śmiercią, człowieczeństwem i jego brakiem. Zastanawiające, śmieszne, czasem nieprzyjemne. Nie są pozbawione humoru - mam wrażenie, że we wspólnych tekstach to właśnie Kyrcz Jr. przemyca humor rodem z Monty Pytona lub opowiadań Rolanda Topora.

U Dawida Kaina uderzyła mnie sprawność dostrzegania groteski dnia codziennego. Zwłaszcza Błona dostarczyła mi sporo zabawy prostą prawdą: w nudzie i marazmie zwykłego blokowiska horror może być przygodą całego życia.

Jest też kilka krótkich tekstów, które mają wiele uroku. Jeden z nich wykorzystano jako pole do eksperymentów i łączenia prozy z poezją, a dokładniej z rymowankami charakterystycznymi dla hip-hopu. To, co na początku wzięłam za złą korektę, okazało się swoistym monologiem chłopaka z blokowisk, który niezwykle wzbogaca krótkie opowiadanie Dawida Kaina Ja nie jestem chory. Osiągnął on naprawdę ciekawy efekt, nasunął skojarzenia z obrzędami, gdzie świątynie zastąpiły blokowiska a mamroczących rytualne pieśni wyznawców kolesie z ławki z rymami hip-hopowymi w głowie i na ustach.
Nie wszystkie opowiadania zasługują na wysoką ocenę. Niektóre wydają się wtórne, inne zupełnie do mnie nie trafiają. Myślę, że zależy to od indywidualnych preferencji czytelniczych. Jednak całościowo zbiór oceniam na więcej niż dobry. To kawał solidnej roboty z zapowiedzią czegoś więcej.

Mając do czynienia ze wspólnie wydanym zbiorkiem, mimowolnie porównujemy jakość i sprawność pisania. Jednak tutaj autorzy piszą na zbliżonym poziomie – myślę, że jest to nie do uniknięcia przy wspólnym omawianiu i korekcie. Mam wrażenie, że wspólnie napisane opowiadania mają rozmach i potencjał. Mając na uwadze fakt, iż to już drugi zbiór opowiadań, a mimo to duet Kyrcz & Kain jeszcze się nie rozpadł (co więcej, ich prace zapowiadają się coraz lepiej), mam nadzieję przeczytać w najbliższej przyszłości obszerniejszą powieść ich autorstwa.

Na dzień dzisiejszy polecam Horrorarium, czytelnikowi, który lubi zastanowić się nad tekstem i skonfrontować swoje codzienne demony z cudzymi. Co prawda niewielka książeczka z klimatyczną okładką dostarczy rozrywki na jeden, góra dwa wieczory, ale zapewniam, że niektóre motywy pozostaną w pamięci na dłużej. Są one również dowodem na to, że horror napisany przez polskich pisarzy jest nie tylko inny niż hity zagraniczne, ale również bardzo nam bliski.

Mam jeszcze pewne uwagi, co do błędów i literówek – imię Dawid/David występuje w dwóch formach, co jest ewidentnym zaniedbaniem, ale PychO-reaktywacja (PsychO-reaktywacja) tylko wywołała mój uśmiech. Mimo tych wpadek gratulujemy Wydawnictwu PRESTO debiutu w klimatach grozy.

Dziękujemy Wydawnictwu PRESTO za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.