Gromowładny - Felix Gilman
Sytuacja starożytnego Chóru stale się pogarsza: od zniknięcia Głosu, - jedynego boga, którego wyznają muzycy - ludzie nie przyprowadzają nawet dzieci do rekrutacji. Organizacja postanawia wysłać jednego ze swych członków, Ajruna, na poszukiwanie zaginionego ducha. Ma udać się do Ararat, miejsca, które zakrzywia metafizyczną przestrzeń świata, przyciągając prawie wszystkich bogów.
Zaszufladkować Gromowładnego pod względem gatunkowym byłoby niezwykle trudno. Po pierwsze: ogromną rolę odgrywają tutaj bogowie, przedstawieni jednak w bardzo unikalny sposób – dawno nie spotkałem się z tekstem, w którym taki nacisk kładłoby się na stricte naukowe podejście do teologii. Tak więc clerical fiction? Raczej nie, gdyż opowieść została osadzona w świecie fantasy. Trzecim elementem, który wprowadza do gatunkowej różnorodności jeszcze więcej smaczku, jest uczynienie jednym z bohaterów samego Ararat – miasto jest czynnym uczestnikiem akcji (co przywodzi na myśl urban fantasy).
Tym, co bardzo zadziwiło mnie w Gromowładnym, jest fabuła, a raczej jej tempo – Gilman idealnie nad nim panuje, co niezwykle cieszy u debiutanta. Prolog jest dosyć długi, świetnie wprowadza w klimat opowieści, potem energiczne rozwinięcie, szalone emocje w zakończeniu i doskonały epilog. Już dawno nie czytałem książki, przy której czas mija tak niepostrzeżenie – wszystko dzięki intrygującym zwrotom akcji, niespodziewanym przyspieszeniom i nagłemu, ale nie sztucznemu spowalnianiu. Dodatkowym atutem jest trójtorowa narracja – dzięki podzieleniu historii na trzy oddzielne segmenty (które na końcu łączą się w jeden) nie miałem uczucia znużenia i mogłem zaczytać się na naprawdę długie godziny.
Największym atutem powieści jest jednak świat przedstawiony. Po pierwsze: postacie. Doskonale wykreowany Ajrun, który – o dziwo – mimo uczynienia z niego człowieka bardzo chwiejnego, świetnie sprawuje się jako główny bohater. Dołączają do tego niesamowicie przypominający Piotrusia Pana (w dużo brutalniejszej wersji oczywiście) Jack i intrygujący bohater zbiorowy: środowisko badaczy, wolnomyślicieli, w Ararat bezlitośnie tępione. Po drugie: bogowie. Opis powrotu Ptaka do miasta jest doskonały – nie trzeba być szczególnie wrażliwym, żeby poczuć ogrom emocji, który mu towarzyszy. Całkiem inaczej jest z Głosem, który przedstawiany jest w rzewnych i melancholijnych wspomnieniach, stając się w oczach czytelnika bezpieczną przystanią, do której dąży bohater. W końcu szaleńczy Tajfun, "główny zły", będący czystym gniewem. Ta różnorodność podparta jest jeszcze potężną granicą między światem ludzi i światem bogów: ci pierwsi mogą patrzeć na swych patronów tylko przez pryzmat nauki. Trzecim elementem, który czyni ze świata przedstawionego prawdziwą perełkę, jest samo Ararat. Jak wspomniałem, Gilman wywołuje złudzenie życia potężnej metropolii. Uczucie jest jeszcze bardziej dojmujące niż w Cieniu w środku lata.
Styl autora to połączenie ogromnej plastyczności opisu i dużej naturalności dialogów. Co prawda, nie mamy tu jakichś szczególnie oryginalnych wtrętów, ale wcale nie są one potrzebne – Gilman radzi sobie z opisaniem podupadającego miasta i szalejących bogów tak świetnie, że i tak byłem usatysfakcjonowany. Jedyną, maleńką wadą języka jest śmieszność większości wypowiedzi, w które wplecione zostały przekleństwa. Nie budzą one emocji, nie niosą ładunku emocjonalnego – raczej wywołują uśmiech zażenowania.
Gromowładny został wydany bardzo dobrze. Okładka ze skrzydełkami i doskonała ilustracja na niej wzbudzają bardzo pozytywne odczucia estetyczne. W środku jednak pojawia się mały mankament – na niektórych stronach druk jest rozmyty, co potrafi wywołać ból oczu. Mimo to – nie ma na co się skarżyć, bo te kilka kartek nie psuje ogólnego odbioru.
Gromowładny to powieść bez mała idealna – brak w niej może jakiegoś pierwiastka doskonałości, może nie przemyca jakichś bogatych treści, ale jest tak niesamowicie wciągająca, tak bogata i tak świetnie napisana, że nie żałuję ani chwili spędzonego przy niej czasu. Jeśli zauważycie tę książkę w księgarni i nie będziecie zdecydowani – zapewniam, że warto.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Zaszufladkować Gromowładnego pod względem gatunkowym byłoby niezwykle trudno. Po pierwsze: ogromną rolę odgrywają tutaj bogowie, przedstawieni jednak w bardzo unikalny sposób – dawno nie spotkałem się z tekstem, w którym taki nacisk kładłoby się na stricte naukowe podejście do teologii. Tak więc clerical fiction? Raczej nie, gdyż opowieść została osadzona w świecie fantasy. Trzecim elementem, który wprowadza do gatunkowej różnorodności jeszcze więcej smaczku, jest uczynienie jednym z bohaterów samego Ararat – miasto jest czynnym uczestnikiem akcji (co przywodzi na myśl urban fantasy).
Tym, co bardzo zadziwiło mnie w Gromowładnym, jest fabuła, a raczej jej tempo – Gilman idealnie nad nim panuje, co niezwykle cieszy u debiutanta. Prolog jest dosyć długi, świetnie wprowadza w klimat opowieści, potem energiczne rozwinięcie, szalone emocje w zakończeniu i doskonały epilog. Już dawno nie czytałem książki, przy której czas mija tak niepostrzeżenie – wszystko dzięki intrygującym zwrotom akcji, niespodziewanym przyspieszeniom i nagłemu, ale nie sztucznemu spowalnianiu. Dodatkowym atutem jest trójtorowa narracja – dzięki podzieleniu historii na trzy oddzielne segmenty (które na końcu łączą się w jeden) nie miałem uczucia znużenia i mogłem zaczytać się na naprawdę długie godziny.
Największym atutem powieści jest jednak świat przedstawiony. Po pierwsze: postacie. Doskonale wykreowany Ajrun, który – o dziwo – mimo uczynienia z niego człowieka bardzo chwiejnego, świetnie sprawuje się jako główny bohater. Dołączają do tego niesamowicie przypominający Piotrusia Pana (w dużo brutalniejszej wersji oczywiście) Jack i intrygujący bohater zbiorowy: środowisko badaczy, wolnomyślicieli, w Ararat bezlitośnie tępione. Po drugie: bogowie. Opis powrotu Ptaka do miasta jest doskonały – nie trzeba być szczególnie wrażliwym, żeby poczuć ogrom emocji, który mu towarzyszy. Całkiem inaczej jest z Głosem, który przedstawiany jest w rzewnych i melancholijnych wspomnieniach, stając się w oczach czytelnika bezpieczną przystanią, do której dąży bohater. W końcu szaleńczy Tajfun, "główny zły", będący czystym gniewem. Ta różnorodność podparta jest jeszcze potężną granicą między światem ludzi i światem bogów: ci pierwsi mogą patrzeć na swych patronów tylko przez pryzmat nauki. Trzecim elementem, który czyni ze świata przedstawionego prawdziwą perełkę, jest samo Ararat. Jak wspomniałem, Gilman wywołuje złudzenie życia potężnej metropolii. Uczucie jest jeszcze bardziej dojmujące niż w Cieniu w środku lata.
Styl autora to połączenie ogromnej plastyczności opisu i dużej naturalności dialogów. Co prawda, nie mamy tu jakichś szczególnie oryginalnych wtrętów, ale wcale nie są one potrzebne – Gilman radzi sobie z opisaniem podupadającego miasta i szalejących bogów tak świetnie, że i tak byłem usatysfakcjonowany. Jedyną, maleńką wadą języka jest śmieszność większości wypowiedzi, w które wplecione zostały przekleństwa. Nie budzą one emocji, nie niosą ładunku emocjonalnego – raczej wywołują uśmiech zażenowania.
Gromowładny został wydany bardzo dobrze. Okładka ze skrzydełkami i doskonała ilustracja na niej wzbudzają bardzo pozytywne odczucia estetyczne. W środku jednak pojawia się mały mankament – na niektórych stronach druk jest rozmyty, co potrafi wywołać ból oczu. Mimo to – nie ma na co się skarżyć, bo te kilka kartek nie psuje ogólnego odbioru.
Gromowładny to powieść bez mała idealna – brak w niej może jakiegoś pierwiastka doskonałości, może nie przemyca jakichś bogatych treści, ale jest tak niesamowicie wciągająca, tak bogata i tak świetnie napisana, że nie żałuję ani chwili spędzonego przy niej czasu. Jeśli zauważycie tę książkę w księgarni i nie będziecie zdecydowani – zapewniam, że warto.
Mają na liście życzeń: 4
Mają w kolekcji: 8
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 8
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Gromowładny (Thunderer)
Autor: Felix Gilman
Tłumaczenie: Robert Waliś
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 29 lipca 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 135 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-138-6
Cena: 35,00 zł
Autor: Felix Gilman
Tłumaczenie: Robert Waliś
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 29 lipca 2009
Liczba stron: 504
Oprawa: miękka
Format: 135 x 202 mm
ISBN-13: 978-83-7480-138-6
Cena: 35,00 zł
Tagi:
Felix Gilman | Gromowładny