Gone: Zniknęli - Michael Grant
Czyli młodzieżowy komiks w formie książki
Autor: Piotr 'Rebound' Brewczyński
Redakcja: Marcin 'malakh' ZwierzchowskiKiedyś mogę pożałować, że to piszę, ale kiedy byłem młodszy jedną z moich najczęściej powtarzających się fantazji było to, że z niewiadomych przyczyn nagle ze świata znikają wszyscy dorośli, oddając Ziemię we władanie dzieciakom. Oczywiście ja miałem być jednym z przywódców na nowo organizującej się lokalnej społeczności, dbającym między innymi o to, by w pierwszym rzędzie dzieciaki zaopatrzyły się w jedzenie, źródło elektryczności i środki czystości, a dopiero potem w zabawki, konsole do gier i najnowsze zdobycze świata rozrywki. Z drugiej strony, jako aktywny 14-latek równie często rozmyślałem o tym, jak świetnie byłoby mieć jakąś super moc, która stawiałaby mnie nad innymi, a jednocześnie pozwalała bronić słabszych i uciśnionych...
Skończyliście się śmiać? No dobrze. W takim razie czas przejść do sedna. Okazuje się bowiem, że nie ja jeden (co – umówmy się – nie jest żadną niespodzianką) miałem takie fantazje. Pewien gość, a konkretniej – Michael Grant, po osiągnięciu wieku, w którym trzymanie podobnych rzeczy we własnej głowie robi się już nieco dziwne, poszedł znacznie dalej i napisał o tym książkę! Dokładnie tak – powieść o tym, jak nagle wszyscy dorośli znikają, a władzę przejmują dzieciaki, nie mające więcej niż 15 lat. Mało tego. Niektóre z tych dzieciaków zyskują... super moce! Jak mógłby powiedzieć dowolny młody Amerykanin: "How cool is that?!"
No dobra. Być może nie brzmi to zbyt ambitnie, ale przyjrzyjmy się dokładniej fabule. Perdido Beach to mała miejscowość, zamieszkana przez całkiem spokojną społeczność. Pewnego dnia wszyscy, którzy skończyli 15 lat, po prostu znikają – ot tak, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Dla jednego z dzieciaków, Sama, to nie jest jednak początek dziwnych zjawisk, a już kolejne z nich. Chłopak bowiem już kilka tygodni wcześniej odkrył, że w chwilach kryzysowych jest w stanie emitować z rąk jaskrawe światło, którym może również parzyć. Nie wie jednak, jak kontrolować tę moc, a ponadto nie mówi o niej nikomu z lęku przed odrzuceniem. Nowa, przedziwna sytuacja sprawia jednak, że jego sekret szybko wychodzi na jaw, zwłaszcza że grupa "trudnych" uczniów z pobliskiej Coates Academy próbuje przejąć władzę w Perdido Beach za pomocą dość radykalnych i brutalnych metod. Sam oraz jego przyjaciele – w tym dziewczyna o imieniu Astrid i zalękniony chłopak, Quinn – początkowo nie chcą mieszać się do "wielkiej gry", ale po pewnym czasie, kiedy zaczyna robić się naprawdę nieciekawie, przestają mieć jakikolwiek wybór. Co gorsza, w oddalonej od wioski zapomnianej kopalni, pewna dziewczyna odkrywa mroczną siłę, która może mieć coś wspólnego ze zniknięciem (i dalszym znikaniem po osiągnięciu magicznej bariery 15 lat) ludzi z Perdido Beach...
Jeśli powyższy opis wydaje wam się dość sztampowy i naiwny... Cóż, nie będę dłużej przekonywał. Powiem tylko, że pomimo pozornej prostoty i niewielkiej oryginalności niektórych pomysłów, pierwsza część Gone: Zniknęli to naprawdę kawał świetnego, młodzieżowego czytadła. Książka momentalnie wciąga, a jej objętość zapewnia solidną dawkę rozrywki na dobrym poziomie, odpowiednim nie tylko dla młodszych, ale także dla dojrzalszych czytelników. Być może narażę się tym twierdzeniem na kpiny, ale porównanie Gone z Władcą much – bądź co bądź: klasykiem literatury światowej – wydaje mi całkiem nieźle uzasadnione. Zresztą, po lekturze zacząłem wierzyć, że Stephen King rekomenduje książkę nie tylko dlatego, że ktoś sowicie sypnął groszem.
To, co przemawia za Gone: Zniknęli, to nie tylko "miodny" temat, który na pewno spodoba się każdemu przedstawicielowi grupy wiekowej 13-16, ale także konstrukcja postaci i naprawdę dobrze poprowadzona fabuła. Akcja nie jest przewidywalna, a dzieciaki, które poznajemy na kartach książki, zachowują się jak żywi ludzie... może tylko trochę zbyt dojrzale, jak na swój wiek. Pozycji nie można też zarzucić dużego "zdziecinnienia" - czasem nawet krew leje się tak gęsto, a napięcie budowane jest z taką wprawą, że płynące z powieści wrażenia mogą być porównywalne z tymi, których dostarcza przyzwoity thriller.
Gone: Zniknęli przeczytałem jednym tchem, w niecałe dwa dni. Wady? Chyba tylko to, że książka jest nieco za krótka, a działania niektórych bohaterów czasami wydają się nieracjonalne, nawet w zestawieniu z niestandardową sytuacją, w jakiej się znajdują. Mimo to, z czystym sumieniem polecam Gone każdemu. Możecie śmiało kupić ją młodszemu rodzeństwu, a potem podebrać i samemu przeczytać. W żadnym razie nie będzie to strata czasu.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Skończyliście się śmiać? No dobrze. W takim razie czas przejść do sedna. Okazuje się bowiem, że nie ja jeden (co – umówmy się – nie jest żadną niespodzianką) miałem takie fantazje. Pewien gość, a konkretniej – Michael Grant, po osiągnięciu wieku, w którym trzymanie podobnych rzeczy we własnej głowie robi się już nieco dziwne, poszedł znacznie dalej i napisał o tym książkę! Dokładnie tak – powieść o tym, jak nagle wszyscy dorośli znikają, a władzę przejmują dzieciaki, nie mające więcej niż 15 lat. Mało tego. Niektóre z tych dzieciaków zyskują... super moce! Jak mógłby powiedzieć dowolny młody Amerykanin: "How cool is that?!"
No dobra. Być może nie brzmi to zbyt ambitnie, ale przyjrzyjmy się dokładniej fabule. Perdido Beach to mała miejscowość, zamieszkana przez całkiem spokojną społeczność. Pewnego dnia wszyscy, którzy skończyli 15 lat, po prostu znikają – ot tak, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Dla jednego z dzieciaków, Sama, to nie jest jednak początek dziwnych zjawisk, a już kolejne z nich. Chłopak bowiem już kilka tygodni wcześniej odkrył, że w chwilach kryzysowych jest w stanie emitować z rąk jaskrawe światło, którym może również parzyć. Nie wie jednak, jak kontrolować tę moc, a ponadto nie mówi o niej nikomu z lęku przed odrzuceniem. Nowa, przedziwna sytuacja sprawia jednak, że jego sekret szybko wychodzi na jaw, zwłaszcza że grupa "trudnych" uczniów z pobliskiej Coates Academy próbuje przejąć władzę w Perdido Beach za pomocą dość radykalnych i brutalnych metod. Sam oraz jego przyjaciele – w tym dziewczyna o imieniu Astrid i zalękniony chłopak, Quinn – początkowo nie chcą mieszać się do "wielkiej gry", ale po pewnym czasie, kiedy zaczyna robić się naprawdę nieciekawie, przestają mieć jakikolwiek wybór. Co gorsza, w oddalonej od wioski zapomnianej kopalni, pewna dziewczyna odkrywa mroczną siłę, która może mieć coś wspólnego ze zniknięciem (i dalszym znikaniem po osiągnięciu magicznej bariery 15 lat) ludzi z Perdido Beach...
Jeśli powyższy opis wydaje wam się dość sztampowy i naiwny... Cóż, nie będę dłużej przekonywał. Powiem tylko, że pomimo pozornej prostoty i niewielkiej oryginalności niektórych pomysłów, pierwsza część Gone: Zniknęli to naprawdę kawał świetnego, młodzieżowego czytadła. Książka momentalnie wciąga, a jej objętość zapewnia solidną dawkę rozrywki na dobrym poziomie, odpowiednim nie tylko dla młodszych, ale także dla dojrzalszych czytelników. Być może narażę się tym twierdzeniem na kpiny, ale porównanie Gone z Władcą much – bądź co bądź: klasykiem literatury światowej – wydaje mi całkiem nieźle uzasadnione. Zresztą, po lekturze zacząłem wierzyć, że Stephen King rekomenduje książkę nie tylko dlatego, że ktoś sowicie sypnął groszem.
To, co przemawia za Gone: Zniknęli, to nie tylko "miodny" temat, który na pewno spodoba się każdemu przedstawicielowi grupy wiekowej 13-16, ale także konstrukcja postaci i naprawdę dobrze poprowadzona fabuła. Akcja nie jest przewidywalna, a dzieciaki, które poznajemy na kartach książki, zachowują się jak żywi ludzie... może tylko trochę zbyt dojrzale, jak na swój wiek. Pozycji nie można też zarzucić dużego "zdziecinnienia" - czasem nawet krew leje się tak gęsto, a napięcie budowane jest z taką wprawą, że płynące z powieści wrażenia mogą być porównywalne z tymi, których dostarcza przyzwoity thriller.
Gone: Zniknęli przeczytałem jednym tchem, w niecałe dwa dni. Wady? Chyba tylko to, że książka jest nieco za krótka, a działania niektórych bohaterów czasami wydają się nieracjonalne, nawet w zestawieniu z niestandardową sytuacją, w jakiej się znajdują. Mimo to, z czystym sumieniem polecam Gone każdemu. Możecie śmiało kupić ją młodszemu rodzeństwu, a potem podebrać i samemu przeczytać. W żadnym razie nie będzie to strata czasu.
Mają na liście życzeń: 10
Mają w kolekcji: 15
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 15
Obecnie czytają: 2
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Gone: Zniknęli. Faza pierwsza: Niepokój (Gone)
Cykl: Gone
Tom: 1
Autor: Michael Grant
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Jaguar
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 23 września 2009
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-60010-96-9
Cena: 34,90 zł
Cykl: Gone
Tom: 1
Autor: Michael Grant
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawca: Jaguar
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 23 września 2009
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka
ISBN-13: 978-83-60010-96-9
Cena: 34,90 zł