» Recenzje » Głowobójcy - Tomasz Kołodziejczak

Głowobójcy - Tomasz Kołodziejczak


wersja do druku

Podróż po Dominium

Redakcja: Mateusz 'Moteuchi' Dąbrowski

Głowobójcy - Tomasz Kołodziejczak
Tomasz Kołodziejczak swoją dylogią Dominium Solarne udowodnił, że space opera w nowoczesnym wydaniu niewiele ma wspólnego ze stereotypowymi walkami w kosmosie i bitwami gwiezdnych okrętów. Uniwersum w którym przyszło żyć Danielowi Bondaree, głównemu bohaterowi Kolorów sztandarów oraz Schwytanego w światła, pełne było ciekawych i naprawdę przemyślanych koncepcji futurystycznej techniki. Zawierało także wiarygodny obraz socjologiczny, odmalowując przed nami niemal kompletny portret posthumanistycznej cywilizacji. Teraz, do rąk czytelników trafia zbiór opowiadań, pod tytułem Głowobójcy, w całości poświęcony rzeczywistości Dominium Solarnego.

Tom zawiera sześć tekstów i jedną niespodziankę, o której nieco dalej. Już w trakcie lektury pierwszej historii daje się zauważyć pewną tendencję, utrzymującą się niemal przez całą książkę. Kołodziejczak, podobnie jak poprzednio, także i tutaj bardzo mocno eksploatuje ściśle ze sobą połączone dwa wątki – transhumanistyczne cyborgizacje i przekształcenia, oraz kulturę i wynikającą z niej politykę, prawo. O ile jednak w dwutomowym Dominium Solarnym części poświęcone rozgrywkom różnych stronnictw ideologicznych trąciły lekką naiwnością treści i nachalnością formy (długie tyrady prezentujące w czarno-biały sposób poszczególne stanowiska i towarzyszące im równie klarowne przemyślenia głównego bohatera), o tyle Głowobójcy w znacznej mierze wolni są od tych mankamentów. Być może wynika to z krótszej formy tekstów, jednak fakt pozostaje faktem, że dużo zgrabniej wpleciono tu między siebie omawiane kwestie. A było co wplatać – Kołodziejczak skupia się przede wszystkim na eksplorowaniu granic ludzkiej ingerencji technicznej w naturę (wszczepy, terraformowanie planet) oraz na skutkach społecznych, jakie przemiany te za sobą niosą. Kolejną cechą, która odróżnia książkę od Kolorów i Schwytanego jest spora doza ironii i cynicznej przewrotności. Poprzednio byliśmy często skazywani na patriotyczno-cierpiętnicze monologi, w opowiadaniach zaś częściej napotykamy specyficzny, raczej ponury dowcip.

Pierwszy tekst, Głowobójcy, ma wydźwięk wyraźnie ekologiczny. Mimo niewielkiej objętości (tylko 50 stron), sprawnie i wartko poprowadzona intryga pozwala nam nie tylko dobrze bawić się podczas śledztwa bohaterów, ale także porusza (dość przewrotnie) istotne kwestie – na ile ludzki wpływ na ekosystemy innych światów jest etycznie dopuszczalny? Jak daleko mogą się posunąć obrońcy przyrody w perswadowaniu swoich postulatów? I czym tak naprawdę różnią się radykalni ekolodzy od terrorystów? Dodatkowym plusem jest ciekawa kreacja ''zombiego'' o wielokrotnych cyfrowych osobowościach.

Nocny koncert to raczej nostalgiczna opowiastka o przemijaniu cywilizacji oraz... tęskniących, spragnionych miłości zwierzętach. Motyw ten, nawiasem mówiąc, powraca zaraz potem w Dotyku pamięci który jest chyba najbardziej ''upolitycznioną'' częścią książki. Odwiedzamy bowiem planetę, na której osiedliła się grupa radykalnych wyznawców zanikającej religii Starożytnego Egiptu. Pomimo posiadania nowoczesnej techniki i rozwiązań sieciowych, pod względem mentalności mieszkańcy Regelis ściśle trzymają się tradycyjnego prawa Pism. Przejawia się to głównie w podziale na kasty, co wiąże się oczywiście z ograniczeniami we wzajemnych kontraktach pomiędzy ich przedstawicielami. Ta niesprawiedliwość staje się poważnym problemem dla głównych bohaterów – pary zakochanych, rozdzielonych z powodu przynależności do odmiennych grup. Motyw, wydawałoby się, wyeksploatowany w kulturze popularnej do dna. Tutaj jednak zyskuje bardzo ciekawy wymiar. Dominium Solarne hołduje skrajnie stechnicyzowanemu, konsumpcyjnemu modelowi społecznemu, gdzie wszystko co tylko człowiek sobie zamarzy może otrzymać w wirtualnej rzeczywistości. Ludzie, którzy są przywiązani do swoich tradycyjnych wartości i życia ''naprawdę'', szukają azylu, gdzie mogliby kultywować tradycje. Ale za jaką cenę? Czy świadome pogrążanie się w nakazach religijnych i unieszczęśliwianie w ich imię jest już fanatyzmem? To sprawia, że z pozoru oklepana historia miłosna staje się interesującą żonglerką intelektualną. Całość zaś opowiedziana jest przez pryzmat człowieka przemawiającego do... umierającego kota.

Nocni żeńcy po raz drugi powracają do wątku ekologicznego, w bardzo przewrotny zresztą sposób. Całość zaczyna się do kłótni bohaterów o wegetarianizm i jego bezzasadność, co w dalszym rozrachunku okazuje się być kluczową kwestią, nomen omen, życia i śmierci. Zmuszeni w wyniku wypadku, do poszukiwania pomocy u genetycznie zmodyfikowanych wyznawców natury, rozbitkowie weryfikują swoje dotychczasowe poglądy. Opowiadanie, zwłaszcza w końcówce, potrafi zjeżyć włos na głowie – bynajmniej nie z powodu jakichś niestworzonych potworów, ale świadomości, jak płynne są granice ludzkiej moralności. Ku przestrodze.

Lotniarz, mimo szpiegowskiej intrygi i dość dramatycznego przebiegu akcji, zdaje się być napisany w jednym celu – ukazania piękna kosmosu, jego zjawisk i miejsca człowieka w tym obrazie. Narracja jest bardzo plastyczna i obrazowa, pozwala nam szybować razem z poszukiwaczami mocnych wrażeń. Zdecydowanie bardziej do ''podziwiania'', niż śledzenia fabuły. Kołodziejczak dostarcza przy tej okazji odpowiedzi na pytanie, skąd w jego uniwersum taka różnorodność klanów, sekt i najdziwniejszych stowarzyszeń. Po raz kolejny dowiadujemy się o modelu emocjonującego ''życia naprawdę'' w dobie wirtualnych rzeczywistości i światów na zamówienie.

Wrócę do ciebie, kacie zabiera nas na Arkę – planetę słynącą ze spokoju i porządku. A uzyskuje się go dzięki drakońskiemu świeckiemu prawu, egzekwowanemu przez specjalnie wybieranych katów. Wyroki śmierci wykonywane są w sposób tradycyjny – przez ścięcie głowy. I wydawałoby się, że sytuacja jest jasna i czytelna, całość jednak bardzo komplikuje się w obliczu nowoczesnych technologii: przelewu świadomości i cyfrowej jaźni. Co począć z człowiekiem, który został ścięty (czyli de facto odbył już karę w najwyższym możliwym wymiarze), ale dzięki cybernetycznej reinkarnacji powrócił w ciele swojego klona? Historia ma bardzo specyficzną atmosferę ciągłego zagrożenia, a pointa trąci niemalże Philipem K. Dickiem. Niewątpliwie Wrócę do ciebie, kacie jest jednym z najmocniejszych punktów zbioru.

A na sam koniec – obiecana niespodzianka. Swego czasu na serwisach aukcyjnych gra paragrafowa Rzeźbiarze pierścieni Tomasza Kołodziejczaka osiągała ceny dochodzące do stu złotych, a nawet i przekraczające tę kwotę. I to nawet pomimo faktu, że do dziś jest dostępna za darmo w formie elektronicznej. Teraz zaś, w tomie Głowobójcy, czytelnicy będą mieli okazję ponownie zmierzyć się z zagadką bazy-widma na księżycu Transkolosa. Interaktywne opowiadanie jest, mimo swojej nietypowej formy, bardzo dobrze napisane i trzymające w napięciu. Istnieje możliwość wcielenia się w jedną z dziewięciu postaci o różnych profesjach i współczynnikach, a następnie podążenia różnymi drogami, co sprawia, że po jednokrotnej lekturze na pewno nie uda się całkowicie poznać tajników Rzeźbiarzy. Gra to ciekawy akcent, który pozwala jeszcze mocniej wejść w świat Dominium Solarnego i doświadczyć jego atmosfery.

Czy zatem należy polecić Głowobójców? Zdecydowanie tak. Opowiadania są dobrze napisane, poruszają różne, istotne tematy, będąc przy tym wolne od irytujących chwilami mankamentów poprzednich książek Tomasza Kołodziejczaka. Zbiór ten jest jeszcze jednym argumentem potwierdzającym, jak szerokim i pojemnym uniwersum jest świat Dominium Solarnego. I mimo że nie jest to wybitna literatura najwyższych lotów, niewątpliwie zapewnia potężną dawkę nowoczesnego science fiction, na więcej niż przyzwoitym poziomie.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
7.21
Ocena użytkowników
Średnia z 7 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Głowobójcy
Cykl: Dominium Solarne
Autor: Tomasz Kołodziejczak
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 8 lipca 2011
Oprawa: miękka
Format: 125×195mm
ISBN-13: 978-83-7574-489-7
Cena: 33,60 zł



Czytaj również

Kajko i Kokosz – Złota Kolekcja. Tom 3
W wojach Mirmiła nadzieja
- recenzja
Skaza na niebie
Światotwórcze popisy
- recenzja
Wstań i idź
Piękny jubileusz
- recenzja
Czarny Horyzont
- recenzja
Czerwona mgła
Polskie elfy kontra jegrzy
- recenzja

Komentarze


Neurocide
   
Ocena:
0
Nareszcie - muuuszę to mieć - szkoda, że to nie oryginalny zbiór: Wrócę..., brakuje mi w nim bardzo - Wstań i idź. Ale Glowobójców czytałem ze 12 razy, więc warto.

Może Strefę Śmierci wznowią? :)
05-07-2011 22:13
~~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Super, kilku tych pozycji nie mogłem od dawna nigdzie znaleźć a teraz wszystko w jednym miejscu :)
Jak tylko się pojawi to kupuję.
06-07-2011 10:22
~Czytelnik

Użytkownik niezarejestrowany
    Ech...
Ocena:
0
Autor recenzji nie bał się oceniać zawartości tomu przez pryzmat "wybitnej literatury najwyższych lotów" (bo rozumiem, że miał z takową styczność i jest w stanie odróżnić ziarna od plew).

Niemniej Pan Filip Wójcik zapomniał o podstawowej informacji, która powinna się znaleźć w powyższym tekście - otóż książka w całości jest odgrzewanym kotletem. Abstrahuję przy tym od faktu, że informacja na ten temat znajduje się na stronie wydawnictwa, więc nie trzeba posiadać numeru MiM z przed prawie 16 lat, żeby o tym wiedzieć.

Na koniec warto by dodać informację (również dostępną na stronie wydawcy dla wygody wszelkiej maści recenzentów), że "Głowobójcy" to omnibus wszystkich opowiadań TK rozgrywających się w realiach Dominium Solarnego.
13-07-2011 08:32

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.