» Recenzje » Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943 - Leo Kessler

Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943 - Leo Kessler


wersja do druku

Niemiecka parszywa dwunastka

Redakcja: Bartłomiej 'baczko' Łopatka

Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943 - Leo Kessler
Autorzy powieści historycznych prezentują zróżnicowane podejście do uznanych faktów historycznych. Niektórzy ortodoksyjnie się ich trzymają, inni bez wahania poświęcają realizm na ołtarzu ciekawej fabuły. Leo Kessler należy do tej drugiej kategorii. Niestety, w przypadku Doliny zabójców nie przyniosło to specjalnych efektów.

____________________________


Rok 1943. Wojna nie przebiega pomyślnie dla Trzeciej Rzeszy. Aby to zmienić, w życie wciela się desperacki plan – elitarny oddział strzelców alpejskich pod dowództwem pułkownika Stürmera ma przedrzeć się przez kontrolowaną przez Sowietów górę Elbrus, by dotrzeć do Teheranu i dokonać zamachu na Wielką Trójkę – Churchilla, Roosevelta i Stalina. Od samego początku jednak nic nie idzie zgodnie z planem: pozbawieni zapasów i sprzętu żołnierze Edelweiss podejmują się samobójczej misji, która może zmienić losy świata.

Zamach w Teheranie to jedna z historycznych zagadek, która może pozostać niewyjaśniona. Formalnie nic takiego nie zaszło, niektórzy jednak twierdzą, że nazistowskie Niemcy podjęły próbę zgładzenia przywódców aliantów. Jest to więc wydarzenie idealne dla powieści parahistorycznej – mało faktów, dużo miejsca na interpretację własną. Jednak choć zarys książki wydaje się prawdopodobny, to autor gubi się w kwestii fabularnych detali.

Pod względem realizmu Dolina zabójców przypomina filmy takie jak Parszywa dwunastka czy Działa Navarony – niewielki oddział, choć marnie uzbrojony i posiadający niewielkie zapasy amunicji, musi mierzyć się z przeważającymi siłami wroga i za każdym razem wychodzi z potyczki zwycięsko oraz niemal bez szwanku. Nie jest to zasługa geniuszu taktycznego czy przewagi wyszkolenia – każda konfrontacja wygrywana jest na zasadzie "bo tak", autor nie ujawnia żadnego elementu, który po raz kolejny pozwolił garstce strzelców rozgromić sowieckie oddziały. Zagrywka taka dobrze sprawdza się w filmach, gdzie jej wątpliwy realizm może zostać ukryty pod widowiskowością, jednak w powieści, wielokrotnie powtarzany, niszczy próby budowania napięcia przez autora.

Pomimo to fabuła książki potrafi przyciągnąć uwagę. Stworzony przez Kesslera plan zamachu ma tą zaletę, że jest wprost absurdalnie głupi, toteż czytelnik nie musi nawet próbować sensownie analizować sytuacji. Dzięki temu ma on szansę cieszyć się tymi nielicznymi momentami, które wywołują nieco żywsze bicie serca (jak choćby przesłuchanie czy moment infiltracji brytyjskiego poselstwa), a nawet czerpać odrobinę przyjemności ze wspomnianych walk. Niestety, te ostatnie cierpią także wskutek kiepskich opisów. Krótkie, suche i pozbawione wszelkiego kolorytu zdania zupełnie nie oddają bitewnego chaosu i grozy, a padające trupy nie robią wrażenia. Poszczególne potyczki nie różnią się zbytnio od siebie (z jednym, dość widowiskowym wyjątkiem), a autor próbuje budzić emocje raczej ich ilością niż jakością, co zupełnie mu nie wychodzi.

Ten brak powodzenia jest pośrednio skutkiem ogólnej nijakości i przeciętności bohaterów. Nieco bliżej poznajemy jedynie kilku członków oddziału – dowódcę, zastępcę powyższego, dwóch czy trzech szeregowych żołnierzy oraz kilka postaci pobocznych, a "nieco bliżej" ogranicza się do imienia, nazwiska i jednej-dwóch cech charakteru. Są to więc kreacje płaskie i nieciekawe, a wytworzenie z nimi jakiejkolwiek więzi stanowi prawdziwe wyzwanie. Jedynie postać Stürmera zostaje zarysowana nieco wyraźniej, posiada bowiem rozterki osobiste oraz przekonania moralne. Cała reszta stanowi anonimowy i bezbarwny tłum, którego ewentualny zgon nie powoduje żywszego bicia serca.

Dolina zabójców to dobry wybór jedynie pod warunkiem, że nie ma się pod ręką żadnej innej książki. Powieść ma przebłyski, jednak przez zdecydowaną większość czasu nudzi i jest nijaka, realizm fabularny bywa, powiedzmy, dyskusyjny, a dynamizm zagubił się gdzieś po drodze. Tylko dla wielkich miłośników okresu II Wojny Światowej, a i to pod warunkiem, że pościli przez ostatnie kilka lat.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
3.0
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943
Autor: Leo Kessler
Tłumaczenie: Joanna Jankowska
Wydawca: Erica
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 26 czerwca 2012
Liczba stron: 280
Oprawa: miękka
Format: 140 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-62329-56-4
Cena: 29,90 zł

Komentarze


earl
   
Ocena:
+1
Pod względem realizmu Dolina zabójców przypomina filmy takie jak Parszywa dwunastka czy Działa Navarony

Lepiej już, moim zdaniem, porównywać książkę do innych książek - a wszak i "Parszywa dwunastka", i "Działa Nawarony" powstały w formie książkowej. Chociaż pierwsza z nich w większości nijak się ma do adaptacji filmowej. Poza tym - bohaterowie "Parszywej dwunastki" mjr. Reismana, w przeciwieństwie do komandosów kpt. Mallory'ego z "Dział Nawarony" nie kończą jednak swojej eskapady tak jakby sobie tego życzyli z początku, więc trudno tutaj pisać, że w "PD" mały oddziałek zwycięża i wychodzi niemal bez szwanku.
02-10-2012 20:31
von Trupka
    @earl
Ocena:
0
Masz oczywiście rację, jednak nie miałem do tej pory okazji czytać tego typu literatury, toteż trudno mi czynić jakieś porównania. Mimo to mam jednak nadzieję, że udało mi się przekazać informacje o które chodziło. ;)
02-10-2012 20:59
~kawoy

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Myślę, że lepsza do porównania byłaby ksiązka Jacka higginsa "Orzeł wylądował" :)
03-10-2012 09:52
earl
   
Ocena:
0
Niemniej jednak, Michale, nawet film o "Parszywej dwunastce" pokazał, że z całej ekipy mniej niż połowa mogła cieszyć się z osiągnięcia celu. Straty więc były dość duże.
03-10-2012 21:20
von Trupka
   
Ocena:
0
W książce straty też są "dość duże" choć bliżej niesprecyzowane. Postacie tła giną, jednak oddział nie wydaje się na tym cierpieć czy tracić na sile ognia. Coś jak nieskończony zasób "czerwonych koszul" ze Star Treka. ;)

Kiedy pisałem o oddziale wychodzącym bez szwanku miałem na myśli głównie postacie kluczowe oraz ogólnie fakt, że pomimo nieustannego uszczuplania jego siły żywej, ubytku amunicji, zapasów itd. chłopaki za każdym razem wykazują dokładnie taką samą skuteczność i nie daje się tego w jakikolwiek sposób odczuć - brak zupełnie w tym dramatyzmu.
03-10-2012 22:49

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.