Najpopularniejsza metoda poszukiwawcza naszych czasów polega na zapytaniu wujka Google’a. Wpiszcie zatem hasło "współczesna czarownica". Znakomita większość uzyskanych rezultatów to odnośniki do książki Współczesna Czarownica, czyli szatańska sztuka uwodzenia Antona Szandora LaVeya, legendarnego założyciela Kościoła Szatana. Na pierwszy rzut oka wydaje się to bardzo odpowiednie – w końcu pierwsze nasze skojarzenia z czarownicami dotyczą niczego innego, jak sabatów, na których wiedźmy niecnie harcują z diablętami i innymi szatańskimi pomiotami, oraz płonących stosów, będących okrutną, ale sprawiedliwą (?) karą za spiskowanie z największym wrogiem ludzkości i czynienie szkód na jego pożytek, a przynajmniej tak sprawę czarownictwa przedstawia Młot na czarownice. Z tym, że już książka LaVeya bardziej niż o czarownicach jest właśnie o uwodzeniu – co nie zaskakuje o tyle, że jedną z muz autora była między innymi Marylin Monroe… Zresztą jeśli przyjąć definicję czarownicy według LaVeya za obowiązującą, okazałoby się, że większość prowokujących, ostentacyjnie seksownych i, co za tym idzie, mocno roznegliżowanych gwiazdek szeroko pojętej popkultury jest mocno podejrzana.
Natomiast gdy wpiszecie frazę "nowoczesna czarownica", wyskoczy wam między innymi oferta kupna zielarskiego leksykonu na domowy użytek. Można spróbować jeszcze kilku możliwości – prawdopodobnie zostaniecie odesłani do stron poświęconych wicca lub sklepów internetowych z wszelkiej maści "magicznymi" ingrediencjami. Czyżby właśnie takie było nowe wcielenie wiedźmy: króliczek Playboya plus ziółka, kadzidełka i dziwne praktyki religijnie?
Jeszcze inny przykład. Płyta Yoko Ono z 2007 roku nosi tytuł Yes, I am a witch. Bardzo wielu ludzi jest skłonnych przyznać jej rację – jeśli jakieś kobiety zasłużyły na to miano, to z pewnością jedną z nich jest ta, która w powszechnej opinii przyczyniła się do rozpadu zespołu wszech czasów. Lecz ponieważ czasy stosów dawno przeminęły, może ona bez zbyt dotkliwych konsekwencji ogłosić ten fakt całemu światu. I prawdę powiedziawszy, podobna deklaracja nie wzbudza już sensacji. Bycie czarownicą jest nie tylko ekstrawagancją czy prowokacją – stało się zwyczajnie modne.
Gdy jednak zwrócimy się o podpowiedź do literatury, zostaniemy zasypani dziesiątkami i setkami przykładów. Poczynając od złych macoch-wiedźm z klasycznych bajek braci Grimm i nie tylko, Baby Jagi, Złej Czarownicy z Zachodu, Białej Czarownicy, poprzez Czarownice z Salem, Czarownice z Eastwick, Morgianę z Mgieł Avalonu, rodzinę Mayfair, zgrany tandem babci Weatherwax i niani Ogg, aż po ostatnie świeżutkie nabytki w tym gronie, czyli Jaenelle z Trylogii Czarnych Kamieni i magiczki Sonei z Trylogii Czarnego Maga, oraz, last but not least, bohaterki cyklu o Harrym Potterze… a to tylko skromna reprezentacja. W dodatku wyżej wymienieni to jedynie przykłady z obcego, zagranicznego podwórka, a Polacy nie gęsie, lecz i swoje własne, udatnie parające się Fachem wiedźmy mają.
Zagadnienia związane z czarownicami w przeszłości i teraźniejszości są obecnie intensywnie badane i szeroko interpretowane. Niemożliwe jest opisywanie wizerunku współczesnej czarownicy bez odniesienia się do jej historycznych korzeni, jak również nawiązania do dzisiejszych realiów i przykładów z popularnej literatury i filmu. Doszło do swoistej reinterpretacji mitu, związanej z gwałtownymi przemianami w życiu politycznym i społecznym, znacznym osłabieniem publicznego statusu religii i laicyzacją społeczeństwa. Jedną z niezaprzeczalnie najistotniejszych zmian jest kwestia równouprawnienia płci i feminizmu, co wpłynęło nie tylko na sformowanie literatury typowo kobiecej, tworzonej przez kobiety dla kobiet, ale przede wszystkim takiej, w której to kobieta jest postacią pierwszoplanową. Dodatkowo popularne są publikacje o tematyce jungowskiej, które odwołują się do archetypu dzikiej kobiety, szamanki i czarownicy właśnie, a przede wszystkim proponują powrót do starych wzorców, zmodyfikowanych na potrzeby współczesnych czasów.
Postać kobiety obdarzonej niezwykłymi zdolnościami i parającej się magią to jeden z najbardziej znanych elementów występujących w ludowych wierzeniach i bajkach wszystkich kultur świata. Nie inaczej sprawa przedstawia się na gruncie europejskim. Postać czarownicy, swoisty relikt dawnych pogańskich wierzeń i religijnych praktyk, przez wieki obrosła czarną legendą, związaną z oszczerstwami i prześladowaniami ze strony Kościóła rzymskokatolickiego, a później również wyznań zreformowanych. Dlatego też literacki wizerunek wiedźmy nigdy nie był zbyt pochlebny – była ona sprzymierzeńcem samego Szatana i elementem Chaosu, wszelkimi sposobami dążyła do zaburzenia istniejącego porządku i zaszkodzenia pojedynczym ludziom, tak jak i całym społecznościom.
W słowiańskim folklorze sytuacja wyglądała nieco inaczej. Mimo że praktykowanie magii było równie surowo potępiane, a często również podlegało karze, jednak nie dochodziło do polowań na czarownice na tak masową skalę, jak to miało miejsce na Zachodzie.
Słowiańska wiedźma nazywana Babą Jagą była najczęściej bohaterką negatywną – starą jędzą, która do spółki z diabłem nękała ludzi, jeśli tylko miała po temu sposobność. Z leksykonu Ruskaja mitołogija możemy się dowiedzieć, że czarostwem zajmowali się między innymi starzy, bezdzietni, biedni ludzie płci obojga, którzy rodzili się z tą umiejętnością. W ludowej tradycji często niekorzystne okoliczności urodzenia predestynowały danego człowieka do zostania czarownikiem, a były to: bycie owocem występnego związku diabła i wiedźmy, przeklęcie jeszcze nienarodzonego dziecka, narodzenie się z nieślubnego związku, z rodziców bękartów, podmienienie płodu w łonie matki, deformacje fizyczne, jak również wiele innych czynników, które odbiegały od normy przyjętej w danym społeczeństwie. Kolejną grupą czarowników byli ci, którzy dostawali moc, zawierając z diabłem pakt o swoją duszę.
Z drugiej strony zdarzały się również takie sytuacje, które przedstawiały postać czarownicy w nieco innym świetle – jako strażniczkę stojącą na granicy światów żywych i umarłych, władczynię lasu, dziwnych stworzeń i żywiołów lub nawet szamankę, a zatem jako mądrą kobietę, która pomagała pozytywnemu bohaterowi, równocześnie karząc jego prześladowców. Taka interpretacja nawiązywała do pełnego szacunku, lecz również trwogi sposobu postrzegania osób obdarzonych mocą i wiedzą o rzeczywistości nadprzyrodzonej, które w czasach przedchrześcijańskich były kapłanami i kapłankami, czyli swego rodzaju duchowymi przewodnikami i łącznikami między światem ludzi i dzikim, niebezpiecznym światem pogańskich bóstw i stworów. Zresztą w dawnych czasach domeną takich czarowników i czarownic nie były tylko nadnaturalne umiejętności; przede wszystkim byli to ludzie religijnie oświeceni, którzy w swoich społecznościach pełnili funkcję sprawiedliwych sędziów, zajmowali się medycyną i poradami psychologicznymi, a nawet poezją.
Co ciekawe, z tego powodu czarownica uchodziła za istotę nie do końca ludzką, nawet nie całkiem żywą – jej status bywał niedookreślony, często traktowano ją jako "żywą umarłą", a nawet bardziej dosadnie jako upiorzycę. Świetnym przykładem ilustrującym tę tezę jest opowiadanie Mikołaja Gogola Wij, w jakim zdecydowanie negatywną postacią jest śliczna panienka, córka kozackiego setnika, która za życia gnębiła swoimi czarami mieszkańców wioski. Oprócz typowo wiedźmich cech panna posiada atrybuty, które przypisywano innym demonicznym ludowym potworom – umiejętność przemiany w wilka typową dla wilkołaków i pragnienie ludzkiej krwi, które w oczywisty sposób nawiązuje do postaci wampirów/upiorów. Pomijając już wszelkie okoliczności tragicznego w skutkach wypadku: po śmierci dziewczyna zostaje typową upiorzycą, jako że za życia w zamian za opanowanie tajników Sztuki oddała duszę piekłu – a oznaczało to tyle, że jej potępiona dusza mogła zostać przywiązana do skalanego czarami trupa i w tym stanie funkcjonować dalej.
Z tego ostatniego względu Wij jest bardzo często przytaczany jako znakomity przykład literatury wampirycznej. Ale to tak na marginesie. Znacznie istotniejsze jest to, że wymieniona czarownica, będąc nie tylko dobrze urodzoną i młodą, ale przede wszystkim niezwykle powabną dziewoją, potrafiła nie tylko zmieniać się w zwierzę, lecz również przyjmować postać brzydkiej staruchy, czyli najbardziej archetypowej wiedźmy z ludowych bajań, i takim sposobem idealnie wpasowywała się w oba najbardziej typowe, skrajnie się różniące wcielenia czarownicy. Na odwrócony motyw możemy się natknąć w dwóch tomach opowiadań z cyklu Wilżyńskiej Doliny autorstwa Anny Brzezińskiej, gdzie główna bohaterka, Babcia Jagódka, czyli wzorcowo stara i paskudna wiedźma, posługuje się zaklęciem "Piękna-i-młoda", które zmienia ją w wyjątkowej urody kobietę (robi to przeważnie w celu uwiedzenia jakiegoś parobka).
W tym miejscu wypadałoby przytoczyć kilka takich informacji wziętych z ludowych bajań. Pierwsza kwestia – wygląd wiedźmy. Jej rozpoznanie nie nastręczało większych trudności – większość z nas zna bajki braci Grimm. Jeśli wiedźma była stara, to była naprawdę paskudna – zezowata, z bielmem na oku lub ślepa, ruda, siwa bądź czarnowłosa, garbata, z twarzą usianą brodawkami, bezzębna, ewentualnie z długimi zębami podobnymi do ciosów dzika, krzywonoga albo kulawa, a bywało, że czasami zamiast stopy miała kopyto czy nawet była posiadaczką krótkiego ogona. Stosunkowo rzadko, aczkolwiek i tak się zdarzało, wiedźma była zwodniczo młoda i śliczna jak malowanie… a i tak był to jedynie efekt stuningowania osobniczki stosownym zaklęciem, a nie jej naturalna, niepoprawiana uroda.
Nieodłącznymi towarzyszami czarownicy były wszelkiego rodzaju diablęta, leśne stworki, duchy zmarłych i zwierzęta: koty, żaby, ptaki, psy, węże, kozy, barany, oczywiście najchętniej czarne. Poza tym nieodłącznymi atrybutami wiedźmy były: domek na kurzej nóżce, który mógł się przemieszczać zgodnie z wolą jego mieszkanki, lub domek z kości czy też z produktów przynajmniej pozornie jadalnych; zaczarowane miotły, pogrzebacze i kostury, które mogły służyć również jako środek transportu. W tym miejscu można przytoczyć pewną ciekawostkę, a mianowicie w ruskiej tradycji Baba Jaga najczęściej w podniebne podróże wybiera się w beczce lub kotle, odpychając się moździerzem, a oprócz przenikliwego wizgu, który towarzyszy przelotowi tego cudacznego pojazdu, na niebie pozostawia ogon z iskier.
Działalność czarownic można określić jako szkodliwą – kradły mleko krowom, sprowadzały pomór na zwierzęta domowe, miały władzę nad pogodą i sprowadzały burze i powodzie na zmianę z suszami i porywistymi wiatrami, kradły księżyc i gwiazdy, napuszczały na wieśniaków wszelkie złośliwe duchy przyrody i niespokojnych zmarłych, rzucały klątwy. Jednak pomimo tej niepochlebnej prasy wiedźmy w przewrotny sposób okazywały się również sprzymierzeńcami bohaterów opowieści. Dziewczynka wysłana przez macochę do czarownicy ostatecznie nie była gotowana i pożerana, ale wracała do domu ze skarbami, które były nagrodą za ciężką pracę, podczas gdy rodzona brzydka córka ponosiła karę za arogancję i nieuprzejmość. Księżniczkę więzioną w domku na kurzej łapie ratował dzielny pasterz bądź kowal, który następnie się z nią żenił i dostawał we władanie pół królestwa. Niekiedy Baba Jaga miała lepszy dzień i w zamian za przysługę darowywała dzielnemu rycerzowi skrzydlatego konia, magiczny mieszek lub inny cudowny przedmiot. W tym ujęciu czarownica nie była antagonistką, lecz personifikacją sił dzikiej i nieposkromionej natury, która była neutralna, lecz hojna i bezwzględnie sprawiedliwa – odpłacała dobrem za dobro, surowo karała niegodziwość.
Tyle tradycji i ludowości. Na sam koniec chciałabym jeszcze przytoczyć przykład współczesnej słowiańskiej czarownicy z rodzimego fantastycznego podwórka. Wiem – na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że taki typ bohaterki, w dodatku osadzony we współczesnych realiach, nawet jeśli są to realia przaśnej i dopiero co ucywilizowanej polskiej wsi, wydaje się średnio przekonywający. A jednak istnieje Reszka, pracująca jako redaktorka w wydawnictwie, samotna mama Młodego i nałogowa internautka, czyli ni mniej, ni więcej kobieta na wskroś nowoczesna, z dystansem i nieco zgryźliwym poczuciem humoru. Skuszona lepszymi warunkami mieszkaniowymi postanawia przenieść się z miasta na wieś, a konkretnie do domu, który dostała w spadku po swojej ciotce. Szydło całkiem szybko wychodzi z worka i nasza bohaterka nie tylko dowiaduje się, że jej zmarła krewna była wioskowa czarownicą, do tego wyjątkowo złośliwą i mściwą babą, ale również nie jest tak całkiem martwa, jak być powinna… a na dodatek sama Reszka również zaczyna widzieć rzeczy, których statystyczna, zdrowa psychicznie i w miarę normalna osoba absolutnie nie widzi. To i kilka innych wydarzeń skłania ją do zastanowienia się, czy przypadkiem nie odziedziczyła po ciotce Katarzynie czegoś jeszcze poza gospodarstwem. W końcu moc była zwyczajowo przekazywana po kądzieli, a wedle ludowych wierzeń – jak się okazuje, wciąż wystarczająco żywotnych mimo inwazji tak zwanej nowoczesności – żadna czarownica lub czarownik nie mogli naprawdę umrzeć, dopóki nie znaleźli swojego następcy…
A morał z tej historii taki, że najwidoczniej czarostwo nie jest czymś, co wychodzi z użycia, bo jest niemodne i my, racjonaliści, w czary nie wierzymy. Niezależnie od czasów, w których przyszło nam żyć, mamy tę odrobinę magii we krwi i ten pierwotny zew z lekkim posmakiem pogaństwa może nas dopaść, kiedy najmniej się tego spodziewamy i w najmniej odpowiednim momencie.
A oto kilka pozycji dla zainteresowanych tematyką czarownic – niekoniecznie słowiańskich:
1.Anton Szandor LaVey, Szatańska czarownica (względnie Nowoczesna czarownica)
2.Erica Jong, Czarownice
3.Jean-Michel Sallman, Czarownice oblubienice Szatana
4.Mircea Eliade, Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy
5.Wojciech Jóźwiak, Nowy szamanizm: o tym, co magiczne, słowiańskie i archaiczne we współczesnym świecie
6.Edward Potkowski, Czary i czarownice
7.Dominic Alexander, Czarownice, wróżbici i szamani: podróż przez świat mitów i magii
8.Margaret Murray, Kult czarownic w Europie Zachodniej, Bóg czarownic
9. Julian Tuwim, Czary i czarty polskie, Czarna msza
10.Jerzy Prokopiuk, Zniszczenie mądrych niewiast
11.Jadwiga Żylińska, Kapłanki, Amazonki i Czarownice