» Recenzje » Cienie sukuba - Richelle Mead

Cienie sukuba - Richelle Mead


wersja do druku

Sukub ante portas

Redakcja: lemon

Cienie sukuba - Richelle Mead
"Jak długo jeszcze, Katylino, nadużywać będziesz naszej cierpliwości?" – grzmiał Cycero w swych sławnych katyliniarkach. Po lekturze kolejnego tomu cyklu Richelle Mead, opisującego dole i niedole uwodzicielskiego sukuba Georginy Kincaid, cisną się na usta identyczne niemal słowa. Pomysł, by bohaterką uczynić demonicę wykorzystującą swój seksualny potencjał do uwodzenia śmiertelników, w pierwszym tomie wydawał się być nawet interesujący, ale z każdą kolejną odsłoną staje się coraz bardziej nużący i wtórny. Cienie sukuba w tę tendencję się wpisują, tak jakby pisarka w pewnym momencie uznała, że – zgromadziwszy już wierną rzeszę fanek – nie musi więcej wysilać wyobraźni, i zaczęła serwować swój literacki odpowiednik odgrzewanych kotletów z uporem godnym lepszej sprawy.

Georgina wciąż przeżywa dramatyczne wydarzenia mające miejsce w finale poprzedniego tomu, kiedy to musiała dokonać wyboru pomiędzy nieśmiertelnością a miłością Setha. Nie potrafi pogodzić się z faktem, że jej mężczyzna (no dobrze – były mężczyzna, lecz sukub należy do tego gatunku kobiet, które uważają każdego faceta, z którym się spotykały za automatycznie przypisanego im po wsze czasy) nie dość, że spotyka się z jej przyjaciółką, to jeszcze (o zgrozo!) oboje planują ślub, w którego organizacji demonica obiecała pomóc, zobowiązując się jeszcze do honorowego pełnienia roli druhny. Złość i żal topi w morzu alkoholu, a później pogrąża się w depresji. Emocjonalnie niestabilna, staje się łatwym łupem tajemniczej siły, wabiącej ją onirycznymi wizjami szczęścia i obietnicami ukojenia bólu. Wystarczył jeden krok i sukub wpada w sidła pradawnych mocy, o istnieniu których wolałby nie wiedzieć, zaś o jego uwięzioną pomiędzy wymiarami duszę batalie będą musieli toczyć przyjaciele – zarówno ci z demonicznego, jak i z zupełnie realnego świata.

Do tej pory wydawało mi się, iż nakreślony przez Mead wizerunek Georginy – kobiety idealnej, łączącej perfekcyjne ciało (do tego mogące się transformować wedle życzenia właścicielki) z godną pana Zagłoby umiejętnością wychodzenia cało z największych nawet opresji, błyskotliwej, oczytanej (jak na amerykańskie normy) i przede wszystkim niezależnej – był tak przejaskrawiony, że aż trudny do zaakceptowania i bardziej przypominał odzwierciedlenie marzeń nastolatki, niż uosobienie pragnień dorosłej kobiety. To postać zbudowana na zasadzie przeciwieństw – demonica, która zawodowo para się deprawowaniem mężczyzn i wysysaniem z nich sił życiowych, a prywatnie cierpi nie mogąc zaznać szczęścia w miłości. Rekompensuje sobie te niepowodzenia kolejnymi sukcesami w gromieniu coraz to potężniejszych paranormalnych wrogów, którzy najwidoczniej wybrali sobie pannę Kincaid na ulubioną ofiarę i ze wszystkich kręgów piekielnych, tudzież anielskich wymiarów, ściągają do Seattle. Okazuje się jednak, że znacznie bardziej niestrawna jest Georgina w roli uwięzionej w wieży księżniczki, oczekującej biernie na swego wybawiciela. Odarta z właściwie jedynego (w moim odczuciu) swego atutu – umiejętności błyskawicznego działania, staje się archetypiczną niemal, słabą i uzależnioną od mężczyzn niewiastą. Pozostaje jej jedynie cierpienie i rozpamiętywanie – co czyniła już w poprzednich tomach, lecz teraz wznosi się na wyżyny w owej sztuce. Większą część książki zajmują opisy wewnętrznych rozterek głównej bohaterki, jej emocjonalna wiwisekcja przeprowadzona w tak żenujący sposób, że często ma się ochotę, miast kontynuowania lektury, jedynie pobieżnie ją przekartkować. Można by było to uczynić nie tracąc praktycznie nic z fabularnego wątku, gdyż sukubie przeżycia zajmują często kilkanaście stron bitego tekstu i są dość powtarzalne – skupiają się głównie na różnorakich odcieniach zazdrości o Setha.

W Cieniach sukuba fabuła jest drugorzędna i dość nieudolnie zarysowana, stanowi jedynie tło: liczą się głównie emocje panny Kincaid. Nawet wróg, z którym tym razem przyjdzie jej walczyć, okaże się słabą kalką jej poprzednich przeciwników. Oneroi, dzieci Nyx, bogini nocy, w której pokonaniu i uwięzieniu Georgina czynnie uczestniczyła w Marzeniach sukuba, pałając żądzą zemsty wkraczają w jej koszmary. Motyw uwięzienia w okowach snu i związana z tym wędrówka w czasie i przestrzeni oraz ponowne przeżywanie trwającej ponad tysiąc lat egzystencji – czasami w wersji prawdziwej, a czasem odbitej w krzywym zwierciadle – nie został przez autorkę do końca wykorzystany. Zamiast uzupełnić biografię sukuba i przybliżyć pewne wydarzenia, o których wzmianki padają w poprzednich tomach cyklu, Mead skupiła się głównie na opisach kolejnych jego erotycznych podbojów. Otrzymujemy zatem kilka scenek rodzajowych – rozgrywających się czy to na Cyprze w pierwszych wiekach naszej ery, czy to w renesansowej Florencji, czy wreszcie w Paryżu okupowanym przez Niemców – pełnych ostrego, często wprost wulgarnego seksu, ujętego słowami zaczerpniętymi z pism pornograficznych. Miłość w wersji Georginy nie ma nic wspólnego z subtelnością, właściwie nie liczy się uczucie, tylko orgazm.

Tradycyjnie już dziewczyna otoczona jest męskim haremem. Kogóż tam nie ma – demony, anioły, nefilimy, wampiry, no i oczywiście zwykli śmiertelnicy. A każdy z nich nieziemsko przystojny i obdarzony hipnotyzującym wręcz urokiem. Najmniej interesujący spośród nich wydaje się główny obiekt westchnień Georginy, czyli Seth. Nieco safandułowaty pisarz, przeżywający aktualnie kryzys twórczy i niepotrafiący się zdecydować, z którą kobietą powinien się związać – czy z ekscytującym sukubem, czy też z całkiem zwyczajną Maddie. W tym tomie jego dylematy opisane są prawie równie rozwlekle, jak rozterki protagonistki – rzec można, iż pod względem psychicznej niedojrzałości idealnie do siebie pasują. Skupiając się na tej dwójce, Mead znacznie mniej miejsca poświęca opisom demoniczno-angelicznego Seattle – te nieliczne scenki, które się w nim rozgrywają, aż proszą się o rozwinięcie: barwne, ironicznie potraktowane, stanowią miłą odmianę po pseudoegzystencjalnych fragmentach dotyczących sukuba.

Finał Cieni sukuba w pierwszej chwili wydaje się być klasycznym happy endem – jakże miła to odmiana po zakończeniach wcześniejszych tomów, gdy rozstawaliśmy się z pokiereszowaną emocjonalnie bohaterką i oczywiste było, iż rany swe lizać będzie w kontynuacjach. Jednak owo szczęśliwe zakończenie doprawione jest niestety szczyptą niepewności – Mead zostawia sobie furtkę, by móc znów powrócić do opisywania losów sukuba. Zapowiada się zatem prawdziwa niekończąca się historia i chyba tylko poważnie zdesperowani czytelnicy (czy raczej – czytelniczki) będą w stanie śledzić dalsze przygody panny Kincaid.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
2.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Cienie sukuba (Succubus Shadows)
Cykl: Georgina Kincaid
Tom: 5
Autor: Richelle Mead
Wydawca: AMBER
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 11 stycznia 2011
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Format: 130 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-241-3866-1
Cena: 35,80 zł



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.