» Recenzje » Bóg zegarów - Alan Campbell

Bóg zegarów - Alan Campbell


wersja do druku

Ostatnie tik-tak

Redakcja: Michał 'M.S.' Smętek

Bóg zegarów - Alan Campbell
Po ostatniej bitwie między siłami ludzkimi i piekielnymi otwiera się brama z zaświatów. Wychodzą przez nią potężni na wpół mechaniczni archonci, którzy mogą przesądzić o wyniku wojny między Piekłem i bogami. Ostatnią deską ratunku wydaje się być Dill, który po piekielnych operacjach stał się tak potężny, jak żołnierze zła. Wszyscy zapominają jednak, że po stronie ludzi stoi jeszcze dwóch bogów: pan mórz Cospinol i władca czasu Sabor.

Pierwszym, co muszę zrobić, jest pochwalenie Cambpella za to, o czym zdarza się zapomnieć wielu innym autorom: wiedział, kiedy skończyć. Mam nadzieję, że pisarz nie będzie próbował podbijać rynku kolejnymi prequelami i tekstami pobocznymi (choć przygotował sobie całkiem schludną pozycję wyjściową do takich działań); po prostu Kodeks Deepgate został skończony w perfekcyjnym momencie. Można narzekać na to, że niektóre ważne wątki poszły w zapomnienie, wielu zapewne sprzeciwiało się pozostawieniu kilku pytań bez odpowiedzi, ale ja przyznaję bez bicia: kolejnego tomu bym nie zniósł. Autor wykorzystał całkowicie potencjał, który tkwił w koncepcie cyklu, i za to mu chwała. Oby nie starał się jeszcze lać z pustego.

Pora jednak na trochę konkretów. Zaczyna się niezbyt fortunnie: od przydługiego prologu. Fabuła rozkręca się bardzo powoli, co może nie byłoby złe, gdyby nie to, że, po pierwsze, nastawiłem się na typową powieść przygodową (nie ukrywajmy: wcześniejsze dwa tomy nie przygotowały do oczekiwania czegokolwiek innego) i, po drugie, to ostatnia część – warto byłoby podkreślić to konkretnymi zwrotami akcji już w początkowej części tekstu. Pisarz poszedł trochę inną drogą, co sprawiło, że w pewnym momencie niezbyt mogłem się w tym wszystkim połapać: mozolnie rozwijane wątki Carnival, Johna Kotwicy i Rachel zaczynają w jednym momencie szaleńczo gnać, przez co trudno się zorientować. Kiedy jednak do akcji wkracza tytułowy bohater, wszystko się zmienia. Wyraźnie można wyczuć, że to jego historii podporządkowana jest cała powieść. Wątek boga zegarów jest najlepszy, najbardziej dopieszczony i przedstawiony najbardziej kompleksowo. Do tej odnogi historii należy zaliczyć też doskonały epilog, który bardzo mile mnie zaskoczył: spodziewałem się jasnego rozwiązania sprawy, dostałem tymczasem zakończenie wieloznaczne, ale przy tym doskonale dopasowane do tekstu. Podsumowując: początki nie są zbyt miłe, ale od połowy utwór sprawia prawdziwą frajdę.

Frajdę, którą psuje jedna postać: Rachel Hael. W Nocy blizn postać ta wydawała się być bardzo ciekawym materiałem na jednego z ważniejszych bohaterów cyklu – była szybka, zabójcza, złośliwa; mogła budzić lekkie skojarzenia z Cainem z Bohaterowie umierają. W Bogu zegarów jest ciepłą kluchą, której nie chce się oglądać: cały czas wątpiącą, niezadowoloną, słabą psychicznie. Zresztą kreacja postaci w powieści nie powala. Większość to tak naprawdę tło, sytuację ratują tylko bohaterowie szaleni: Mona z nieodłącznym Bazylisem, powracająca do łask Carnival, mój ulubiony John Kotwica, zadziwiająco realny Hasp. Gratulacje należą się Cambpellowi za pozbawienie prawa głosu (dosłowne!) Dilla – co prawda w Żelaznym aniele zaczął dorastać, ale przypominając sobie nieudacznika z pierwszej części cyklu, cieszę się z tego, że anioł odgrywa w najnowszej powieści tak małą rolę.

Wypada wspomnieć o jeszcze jednym elemencie tekstu, który doprawdy mnie zdziwił. Otóż mam wrażenie, że pisarz z językiem… przedobrzył. Opisy są niesamowicie dokładne, szczegółowe, długie, ale niezbyt dynamiczne. Dodajmy do tego ich zdecydowaną dominację nad dialogami i wyłania się prosty obraz: powieści napisanej wręcz detalicznie. Zaakceptowałbym to, ba!, pochwalił, w tekście zagłębiającym się w sprawy obyczajowe, polityczne czy filozoficzne, ale w typowym czytadle? Brakuje mi tutaj dynamizmu, świeżego pióra, które pozwoliłoby bez oporów pędzić przez książkę. Czyżby pisarz zwątpił w wyobraźnię czytelnika i chciał mu podać na tacy dosłownie wszystko?

Jeśli w księgarni dojrzycie intrygującą okładkę z ognistym aniołem, dobrze się zastanówcie. Bóg zegarów ma swoje wady, rzekłbym nawet, iż dosyć poważne, ale, mimo wszystko, naprawdę wciąga. Kupując tę powieść, musicie być pewni, że znacie lub poznać chcecie także dwie wcześniejsze części cyklu, gdyż Kodeks Deepgate jako całość potrafi zauroczyć.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
Tytuł: Bóg zegarów (God of Clocks)
Cykl: Kodeks Deepgate
Tom: 3
Autor: Alan Campbell
Tłumaczenie: Anna Reszka
Wydawca: MAG
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 11 września 2009
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
ISBN-13: 978-83-7480-145-4
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Żelazny anioł - Alan Campbell
Kodeks Deepgate bez łańcuchów
- recenzja
Żelazny anioł
Cyrk osobliwości Miny Greene
Noc blizn - Alan Campbell
Krwawe anioły
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.